- Jesteśmy załamani naszą grą. Nie chciałbym nikogo i niczego osądzać, gdyż patrzę tylko na siebie. Zagrałem słabo i koniec - mówił napastnik ŁKS-u Tomasz Bzdęga. - Zobaczymy jak to wszystko będzie, ale trzeba mieć nadzieję - dodał wybiegając myślami do najbliższych meczów swojej drużyny.
Bramkarz ŁKS-u Pavol Pronaj także znał przyczyny porażki. - Praktycznie podarowaliśmy Zniczowi bramki, gdyż zrobiliśmy proste błędy w obronie. W pierwszej połowie graliśmy dobre spotkanie. Później praktycznie z niczego straciliśmy gole. Trzeba jednak przyznać, że w drugiej połowie nie stwarzaliśmy zagrożenia pod bramką Znicza - stwierdził słowacki golkiper, który w 77 minucie powinien opuścić boisko po popchnięciu barkiem, będącego bez piłki, Igora Lewczuka ze Znicza. Sędzia Mariusz Trofimiec z Kielc był jednak łagodny i pokazał tylko żółty kartonik.
Lewczuk, wychowanek Hetmana Białystok, kontynuował grę, gdy na boisku leżał kontuzjowany Mariusz Siara. I ten fakt tak zdenerwował Pronaja, że pchnął piłkarza Znicza. - Po meczu podaliśmy sobie ręce. Lewczuk stwierdził, że nie słyszał naszych okrzyków, by przerwać grę - opisał zajście bramkarz biało-czerwonych.
Jednak mecz ze Zniczem Pruszków to już przeszłość. Teraz łomżanie muszą skoncentrować się na najbliższym spotkaniu z Odrą Opole. - Po dwóch porażkach trudno się podnieść, ale szybko musimy zregenerować się psychicznie - twierdzi trener biało-czerwonych Witold Mroziewski. - Mamy kilka dni na przemyślenia. Mecz z Odrą będzie spotkaniem nie o trzy, a o sześć punktów. Ten pojedynek urasta rangą do najważniejszych w rundzie. W przypadku kolejnej porażki rywale uciekną nam bardzo daleko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?