Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mięciutkie jak kołderka! Alpaki z Długiego Ługu są tak puszyste i łagodne, że aż chce się je tulić

Martyna Tochwin
Martyna Tochwin
Wideo
od 16 lat
Pierwsze alpaki przyleciały do nich 11 lat temu, samolotem z Chile. Dziś stadko Agnieszki i Macieja Urbanów liczy 18 sztuk i jest chętnie odwiedzane przez dzieci i osoby ze specjalnymi potrzebami. Bo miękkie futerko alpak i ich łagodne usposobienie działają na ludzi kojąco.

Kontakt z alpakami poprawia samopoczucie, łagodzi stres, niepokój, pomaga w rozluźnieniu, wycisza. Już samo przebywanie z nimi i głaskanie jest relaksujące. To zwierzęta stadne, które nie boją się ludzi, nie są agresywne, mają przyjazne spojrzenia. Cicho i delikatnie pomrukują, a do tego mają przyjemne i miękkie w dotyku runo. I właśnie to wszystko sprawia, że przebywanie z nimi niesie tak wiele korzyści - mówi Agnieszka Urban.

We wsi Długi Ług w gminie Korycin wraz ze swoim mężem Maciejem prowadzi hodowlę alpak. Mają osiemnaście sztuk tych przesympatycznych zwierząt z rodziny wielbłądowatych południowoamerykańskich ssaków. Niektórzy mylą je z lamami, ale jak się okazuje, alpaki z tymi zwierzętami nie mają dużo wspólnego.

- Alpaki są mniejsze i lżejsze niż lamy, mają bardziej okrągłą głowę. Ale przede wszystkim różnią się usposobieniem. Alpaki są posłuszne i łagodne, a lamy to uparte, a nawet agresywne zwierzęta. Bez wątpienia łączy je plucie, choć alpaki dużo rzadziej niż lamy korzystają z tej formy komunikacji - przyznaje Agnieszka.

W gospodarstwie Urbanów alpaki pojawiły się jedenaście lat temu. Choć szukali zwierząt typowo hodowlanych do swojej zagrody, wybór był nieoczywisty. Maciej, który odziedziczył gospodarstwo po rodzicach, chciał kontynuować rolniczą tradycję, ale nie chciał utrzymywać bydła.

- Ja z kolei, jako typowa mieszczanka, nie chciałam, aby życie na wsi kojarzyło się z ciężką pracą, ale właśnie z bliskością natury, relaksem, odpoczynkiem - mówi Agnieszka.

Szukali alternatywy i kompromisu, który pogodzi ich wizje życia na wsi. I padło właśnie na alpaki. Wtedy te zwierzęta były mało u nas znane. W całym kraju było tylko kilka hodowli.

- Dużo czytaliśmy o alpakach, dużo wiedzy zaczerpnęliśmy od innych hodowców. A potem sami już zdobywaliśmy doświadczenie z alpakami i nasza wiedza o tych zwierzętach rosła. Aczkolwiek cały czas się uczymy - mówią hodowcy.

Pierwszych pięć sztuk zamówili w Chile. Specjalnie dla nich ściągał je hodowca z Polski. Zwierzęta do swojego nowego domu w Długim Ługu leciały aż dwoma samolotami z przesiadkami.

- To był czas, kiedy alpaki nie były jeszcze tak popularne, jak teraz. Wzbudzały wtedy spore zainteresowanie. Zresztą do dziś ludzie zatrzymują się przy płocie, żeby na nie popatrzeć - wspomina z uśmiechem właścicielka zagrody.

Decydując się na hodowlę alpak nastawiali się głównie na sprzedaż młodych do innych hodowli. Na reprodukcji młodych i odchowaniu ich tak, by nadawały się do innych hodowli: oswajaniu, przyzwyczajania do dotyku.

Zmiana przyszła wraz z pandemią koronawirusa. To był czas, kiedy coraz więcej ludzi zaczęło szukać miejsca na wsi. Jeśli nie na stałe, to chociaż na chwilę, aby poobcować z naturą. Ich alpaki zaczęły mieć wzięcie, a egzotyczna zagroda stała się niejako atrakcją turystyczną.

- Dzieci bardzo je lubią. Wielką frajdę sprawia im karmienie alpak marchewką, którą te zwierzęta lubią tak samo, jak dzieci cukierki. Jest przy tym zawsze dużo śmiechu i zabawy - zapewnia Agnieszka.

Ale dodaje, że alpaki nie zawsze są chętne do głaskania i jedzenia smakowitej marchewki. Mają także momenty, kiedy lubią po prostu... poleżeć w specjalnie przygotowanej dla nich wielkiej piaskownicy.

- Szczęśliwa alpaka to zadbana alpaka. Bardzo dbamy o ich zbilansowaną dietę. Nie chcemy, by w jej skład wchodziły warzywa, które nie pochodzą z upraw ekologicznych, a taką pewność dają nam tylko te, które wyrosły na naszym polu - zapewnia hodowca.

Alpaki nie tylko są atrakcją samą w sobie. Naturalnym złotem alpak jest runo. Te zwierzęta cechują się najlepszą na świecie wełną. Ich runo ze względu na brak lanoliny, jest naturalnie antyalergiczne. Wełna jest odporna na działanie roztoczy, nie przyciąga kurzu. Jakby tego było mało, to jest ona sześciokrotnie cieplejsza niż wełna owcza, a także ma jedyne w swoim rodzaju właściwości termoregulacyjne. A to oznacza, że utrzymuje stałą temperaturę przez cały rok.

- Raz do roku, w maju, nasze alpaki są strzyżone. Przyjeżdża do nas specjalista, który robi to profesjonalnie. Alpaki są strzyżone na wiosnę, jeszcze przed upałami. Termin jest ważny, żeby nie było im ani za zimno, ani za gorąco. Raz zdarzyło się, że był wyjątkowo zimny maj z przymrozkami. Wtedy po strzyżeniu nasze alpaki marzły, trzęsły się. Musieliśmy im pomóc przetrwać ten czas - ubieraliśmy je w bluzy naszych dzieci, w szaliki - opowiada Agnieszka.

Każda z alpak w ich stadzie ma swoje imię.

- Kiedyś mieliśmy taką zasadę, że młode alpaki nazywaliśmy od pierwszej litery imienia mamy. Ale z czasem zrezygnowaliśmy z tego, bo nic nam to nie mówiło, a chcieliśmy, żeby imię wiązało się z jakąś historią. Kiedyś np. mieliśmy ciężarną alpakę, którą musieliśmy wieźć aż do Konstancina pod Warszawą, bo jej ciąża była zagrożona. I wtedy postanowiliśmy, że jak się urodzi samiczka to będzie Sawa, a jak samiec to Wars. Akurat urodziła się samiczka, Sawka.

Ulubienica dzieci to Oreo, która swoje imię dostała od... ciasteczka. Jej runo ma nietypowy kolor, jest szare. Kolor pogłębia się z każdym strzyżeniem.

- To nasza gwiazda. Bardzo lubi być w centrum uwagi, jest psotna, lubi zaczepiać, jest ciekawska. Dzieci ją uwielbiają, ja zresztą też - śmieje się gospodyni.

Przyznaje, że wbrew pozorom, hodowla alpak wcale nie jest jakoś szczególnie wymagająca. - Jedzą siano, trawę pastwiskową, piją czystą wodę. Uwielbiają marchewkę, buraki - wylicza Maciej.

- W zagrodzie mamy starą, rozłożystą jabłoń kosztelę. Alpaki lubią jabłka i wszystkie owoce, do których są w stanie sięgnąć wyciągając w górę szyje, są zawsze zjedzone - dodaje ze śmiechem Agnieszka.

Przez jedenaście lat przygody z alpakami, zdarzały się różne chwile.

- Kiedyś z okazji prima aprilis zamieściłam wpis na naszym Facebooku, że uciekło nam stado alpak i jeżeli ktoś je zobaczy, żeby dał nam znać. Ludzie wzięli to na poważnie i mieliśmy bardzo duży oddźwięk. Internauci martwili się, chcieli nam pomóc w ich poszukiwaniu. To było bardzo sympatyczne, że ludzie tak bardzo interesują się losem naszych alpak - opowiada Agnieszka.

I chociaż więcej jest tych zabawnych i wesołych zdarzeń, to zdarzają się też smutne, nostalgiczne chwile.

- Mieliśmy alpakę, która urodziła młodego i w pewnym momencie zaczęła chudnąć, słabnąć. Doszło do tego, że sami musieliśmy zacząć dokarmiać maleństwo, bo mama straciła mleko, przestała w ogóle wstawać. Mama w końcu padła, pamiętam jak leżała tuż przed, z łzą na policzku. Bardzo to przeżyłam. Wtedy przez pół roku musieliśmy sami karmić młode. Wstawaliśmy w nocy z mężem co trzy godziny, żeby podać mleko. Od października do marca. To był zimowy okres, kiedy musieliśmy na zmianę w nocy ubierać się, aby wyjść na zewnątrz, pójść do zagrody i nakarmić - wspomina Agnieszka.

Ich stado ciągle się powiększa. Sześć samic jest w ciąży, a tylko w ostatnim tygodniu na świat przyszły dwie młode. Wyraźnie różnią się od innych. Są dużo mniejsze i co rusz piją mleko mamy. W sumie wszystkich jest osiemnaście.

- Przez te wszystkie lata sprzedaliśmy dużo alpak. Głównie dla innych hodowców, ale też dla osób prywatnych, czy też do mini przydomowych zoo i gospodarstw agroturystycznych. To są sprawdzeni, dobrzy ludzie. Z większością takich osób mamy później kontakt i wiemy, jak naszym alpakom żyje się w nowych domach - zapewnia Agnieszka.

I dodaje:

- Wieziemy właśnie nasze dwie alpaki dla kupca nad morze. Cieszymy się, bo jadą aż dwie sztuki, a to zawsze jest najlepsze rozwiązanie, bo alpaki to przecież zwierzęta stadne.

Hodowcy z Długiego Ługu podkreślają, że z racji na niewielkie stadko są zżyci ze swoimi alpakami. Znają nie tylko ich imiona, ale też charaktery, wiedzą jakie mają usposobienia i zachcianki.

- Na razie nie planujemy powiększania naszej hodowli. Osiemnaście sztuk to tak w sam raz. Nie mielibyśmy nawet warunków dla większej liczby, bo one potrzebują przestrzeni, a nasza zagroda nie jest duża - mówi Agnieszka.

Z perspektywy czasu cieszą się, że jedenaście lat temu sprowadzili alpaki do Długiego Ługu. Dziś już nie wyobrażają sobie bez nich swojego gospodarstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna