Przyznają jednak, że zmniejszyła się liczba przyłapanych na gorącym uczynku gapowiczów. Po prostu, z autobusów korzysta w lecie mniej pasażerów.
- Szczególnie młodych, którym najczęściej zdarza się zapomnieć o skasowaniu biletu - mówi Jan Kalwajtys, właściciel firmy Mirbus, zajmującej się gapowiczami. - Nie muszą do szkoły, więc rzadziej się gdziekolwiek wybierają. Tłoczno jest tylko w autobusach do Krzywego czy Płociczna. Ale my o tym doskonale wiemy i raczej nikomu nie radziłbym liczyć na bezkarność.
Pozorna oszczędność
Bilet w Suwałkach kosztuje 2,20 zł, ulgowy jest o połowę tańszy. Mandat za jazdę na gapę wynosi 110 zł. Chętnych do ryzyka nie brakuje. Kontrolerzy miesięcznie łapią przeciętnie 250-300 takich pasażerów.
Mogą oni liczyć na zniżkę, jeśli bezzwłocznie i w gotówce uregulują należność (płacą wtedy 70 zł). Czasem uwzględnia się też trudną sytuację materialną.
Nie brakuje jednak recydywistów, którzy uważają, że kupowanie biletów, to strata pieniędzy. Tu często musi wkraczać firma windykacyjna.
- Udaje się jednak wyegzekwować prawie osiemdziesiąt procent należności - podlicza J. Kalwajtys.
Mniej awantur
Kontrolerzy nie są darzeni sympatią przez przyłapanych gapowiczów, lecz rzadko dochodzi do poważniejszych incydentów. Sporadycznie trzeba wzywać policję. Kiedyś było gorzej.
Zgodnie z prawem, przeciw osobom, które trzy razy w roku wyłudziły przejazd i nie zamierzają płacić, kieruje się wnioski o ukaranie przez sąd.
- Trochę tego jest - przyznaje właściciel Mirbusa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?