Augustowianie poprosili o interwencję władze miasta oraz inspektorów ochrony środowiska. - Robimy co możemy, by zakład był jak najmniej uciążliwy dla otoczenia - zapewnia Michał Wiszniewski, dyrektor Ślepska.
To jedna z największych firm w Augustowie. Zatrudnia około 750 osób, działa od ponad 20 lat i m.in. produkuje jachty. Zakład położony jest około czterech kilometrów od centrum miasta. Gdy rozpoczynał działalność był w szczerym polu, a dziś otoczony jest osiedlem domów jednorodzinnych. Ich właściciele narzekają na potworny fetor.
- Chcemy normalnie żyć - przekonują. - Tymczasem bywają takie dni, że trudno jest wyjść na podwórze. To skutek spalania odpadów poprodukcyjnych oraz śmieci w fabryce.
Rozmówcy twierdzą, że do firmowego pieca trafiają laminaty, przewody, styropian i folia.
Wiszniewski uważa, że zarzuty są krzywdzące. Owszem, w zakładzie jest piec, ale spala się w nim jedynie drewno oraz brykiet z trocin, czyli tylko część odpadów poprodukcyjnych. - Natomiast plastiki, metal, czy laminaty trafiają na plac, gdzie są segregowane, a następnie odbierane przez firmy, które posiadają odpowiednie certyfikaty - dodaje dyrektor. - Za utylizację nieczystości płacimy kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie.
Wiszniewski mówi, że jedyne co można kwestionować to sposób składowania odpadów. Ale w najbliższych miesiącach zostanie to uregulowane. Na terenie zakładu powstanie specjalny plac składowy.
A co na to służby odpowiedzialne za ochronę środowiska? - Ubiegłoroczne kontrole potwierdziły zarzuty mieszkańców - mówi Wiesława Blusiewicz, kierownik WIOŚ w Suwałkach. - Ale w tym roku wszystko jest w porządku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?