Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miłość w rytmie hip-hopu

Joanna Klimowicz [email protected]
Dla Roofiego taniec to pasja, a jednocześnie sposób na życie i zarabianie pieniędzy. To właśnie taniec połączył go z ukochaną - Justyną Banasiak
Dla Roofiego taniec to pasja, a jednocześnie sposób na życie i zarabianie pieniędzy. To właśnie taniec połączył go z ukochaną - Justyną Banasiak B. Malaszewska
Cała Polska oszalała na punkcie tańca. Dziewczyny wybierają belly dance i latino solo. Rodzice posyłają pięcioletnie pociechy na kursy tańców standardowych. 50-letni prawnicy zrzucają garnitury, zakładają dresy i ćwiczą hip-hop.

Programy telewizyjne, w których bardziej i mniej znane osobistości fikają nogami, pokazują halki i robią "sprężynki", mnożą się jak króliki. Prym wiodą te TVN-owskie: "Taniec z gwiazdami" i "You can dance! - Po prostu tańcz";. Do tego w TVP "Gwiazdy tańczą na lodzie" i popisywała się wokalnie i tanecznie gwiazdka Natasza Urbańska. Czy trzeba więcej dowodów na to, że cała Polska oszalała na punkcie tańca? Jeśli tak, to mamy koronny - powstaje komedia romantyczna o tańcu, takie polskie "Dirty Dancing"; z udziałem Kasi Cichopek i Mateusza Damięckiego. Murowany kasowy hit, to pewne. Nic dziwnego, że przyciskanie pilota i skakanie po kanałach, gdy inni bawią się w najlepsze, już nam nie wystarcza. Masowo ruszyliśmy do szkół tańca i coraz śmielej wyskakujemy na parkiety. Sylwester i karnawał to najlepszy moment, żeby pokazać, na co nas stać. Zwłaszcza że tancerze z Podlasia talent mają we krwi.

Tańczyć każdy może
Jak choćby Justyna Cichosz i Gracjan Konstantynowicz, aktualni mistrzowie Polski w show dance.

- To kategoria szalenie widowiskowa, polegająca na stworzeniu show na bazie kilku tańców latynoamerykańskich lub standardowych, z efektownymi "ozdobnikami": podnoszeniami, przerzucaniem - wyjaśnia Ewa Pożarska, prowadząca wraz z tatą Białostocki Ośrodek Tańca - Sportowy Klub Taneczny "Rytm", gdzie trenują, a jednocześnie są instruktorami Justyna i Gracjan.
Show dance najbardziej podoba się publiczności, wygląda właśnie, jak popis z "Tańca z gwiazdami". Jest w nim dramaturgia, miejsce na grę aktorską i przede wszystkim - akrobacje. Nie każdy dojdzie do takiego mistrzostwa, jak wychowankowie "Rytmu". Na szczęście oprócz par sportowych, turniejowych, szkoła kształci absolutnie wszystkich. Mogą się do niej zapisać także ci z dwiema lewymi nogami. I nie tylko do tej. W samym Białymstoku jest już około dwudziestu szkół tańca, oferujących zajęcia rekreacyjne, np. kursy tańca dla początkujących, w przeróżnych grupach wiekowych. Bardzo modne. Rodzice zapisują na nie swoje pięcioletnie pociechy. Często decydują się sześćdziesięciolatkowie. Tańczyć każdy może!

- I każdy może nauczyć się podstawowych kroków w ciągu miesiąca - uważa Ewa Pożarska. - Może jest to zbyt krótki czas, aby zdobyć tę grację i lekkość poruszania się na co dzień, którą daje taniec, ale jest to na pewno czas wystarczający, by złapać tego "bakcyla".

Zarażeni bakcylem tańca Podlasianie zapisują się do grup hobby dance. Zachowują się zupełnie inaczej niż jeszcze parę lat temu.

- Są bardziej spontaniczni, otwarci - nie ma wątpliwości Ewa. - Kiedyś blokowali się, byli spięci, jakby wstydzili się swego ciała. Teraz dużo mniej w nich tego skrępowania.

W parze lub... samemu
Oferta szkół jest dużo szersza niż przed laty. Kilka zajmuje się szkoleniem profesjonalistów. Jedne specjalizują się w tańcach standardowych, np. eleganckim walcu i latynoamerykańskich, np. zmysłowej rumbie. Inne oferują kursy tzw. tańca użytkowego, uczące, jak zachować się na parkiecie. Jeszcze inne - nawet zajęcia solo, np. popularne wśród pań latino solo lub belly dance. Latino solo świetnie łączy w sobie elementy nauki podstawowych kroków latynoamerykańskich, szczególnie gorącej salsy oraz.... aerobiku. W ten sposób same kobiety, nieskrępowane, bo we własnym gronie, uczą się zalotnie kręcić biodrami, a jednocześnie zrzucają wagę i pracują nad sylwetką. Podobnie jest z belly dance, który na dodatek wyzwala nawet najgłębiej skrywaną kobiecość.

16 całkiem nowych stylów
Ostatnio rekordy popularności biją jednak new styles, zwłaszcza hip-hop. A to głównie za sprawą pierwszej edycji programu "You can dance", w której wielki sukces odnieśli dwaj młodzi białostoczanie. W finałowej szesnastce znalazł się Piotrek Gałczyk "gała", który tysiące fanów ujął swym poczuciem rytmu, humorem i swobodnym stylem bycia. Jego starszy kolega Rafał Kamiński "Roofi"; minimalną liczbą głosów przegrał walkę o stypendium na Broadwayu z Maćkiem Florkiem. Piotrek i Rafał prowadzą wraz z kolegami zajęcia w szkole tańca Fair Play (wraz z zaprzyjaźnionym studiem Max Dance) i tańczą w obsypywanej nagrodami Fair Play Crew. Po ich telewizyjnym sukcesie drzwi do szkoły się nie zamykają. Zwłaszcza młodzież wali drzwiami i oknami na zajęcia breakdance, hip-hop, videoclip dance, street jazz, funkstyles (popping, locking), theatre dance, house, toprock style, dance hall, pop&R'n'B, New Age hip-hop... W sumie aż w 16 stylach.

Hiphopowiec i gimnastyczka
Dla "gały"; i "Roofiego" taniec to pasja, a jednocześnie sposób na życie i zarabianie pieniędzy. Mało kto jednak wie, że to właśnie taniec połączył "Roofiego" i jego ukochaną Justynę Banasiak. Poznali się w Teatrze Muzycznym w Gdyni, podczas prób do musicalu "Fame";. Rafał ze względu na nawal obowiązków rzadziej bywał na tych próbach, ale Justynę zauważył od razu. Trudno się dziwić, że wpadała mu w oko - smukła, z pięknym uśmiechem, do tego bardzo utalentowana. Pochodzi ze Szczecina, ale przez osiem lat trenowała w Gdyni gimnastykę artystyczną. Nawet reprezentowała Polskę na igrzyskach w Atenach w 2004 roku, w układzie zbiorowym. Reżyser "Fame"; oczywiście wykorzystywał rozciągnięcie i wygimnastykowanie Justyny, miała kilka znaczących solówek. Choć Rafał i Justyna przypadli sobie do gustu, na początku żadne z nich tego nie okazywało. Po prostu twarze pokerzystów.

- Chyba ze cztery miesiące minęły, zanim odważyliśmy się zrobić pierwszy krok - śmieje się dziewczyna.

Dziś 21-latka, która osiągnęła bardzo wiele jako sportsmenka, chce rozwijać się w tańcu. I to pod okiem najlepszego fachowca - "profesora hip-hopu";, własnego chłopaka. Przeprowadziła się do Białegostoku i ćwiczy z zapałem w Fair Play. Ależ im to razem wychodzi! Nie próbujcie jednak podpatrywać ich i robić tego w domu! Do takich akrobacji trzeba mieć odpowiednie przygotowanie i naprawdę dobrze się zgrać. Choć w rękach "Roofiego"; każda partnerka może czuć się pewnie - nigdy żadnej nie upuścił.

Podwójne życie mecenasa J.
Takie samo oblężenie jak Fair Play przeżywa Studio Tańca "Szał"; w Białymstoku. Gdy Bernadetta Ziółek urzeczywistniała swoje marzenie i zakładała je w 2000 r., zaczynając od 15-osobowej grupy zapaleńców, nie spodziewała się chyba, że rozwinie się aż tak. Pół tysiąca kursantów, 12 grup turniejowych, wicemistrzostwo Europy tańca hip-hop, wicemistrzostwo Polski w street dance, finaliści mistrzostw świata... - to bilans dokonań szkoły. Nie sposób pomieścić wszystkich pucharów i dyplomów na ścianach, część z nich leżakuje w kartonach. W "Szale"; od początku tańczy się hip-hop, breakdance, street dance, czyli to, co teraz najmodniejsze. Układy zbiorowe 24-osobowej sztandarowej grupy "Szał"; (istniejącej od początku) robią wrażenie. Nie tylko na widzach, ale i na jurorach. Nasza młodzież wywalczyła w tym roku wicemistrzostwo Polski w kategorii street dance show i znalazła się w finale mistrzostw świata w hip-hopie. Choreografię zawsze układa Bernadetta.

- Jestem okropnie samolubna, nie oddam tego nikomu - śmieje się.

Sama skończyła szkołę estradową, półtora roku szkoliła się w Japonii, ma wykształcenie fitnessowe i wciąż dokształca się u zagranicznych szkoleniowców.
Rodzice przyprowadzają do niej na zajęcia swoje pociechy i... sami tęsknią cichutko za tańcem. W ubiegłym roku tama puściła. Na zawodach w Siedlcach po raz pierwszy wystąpiła grupa rodziców, osób powyżej 30. roku życia. Białostockim rodzicom zaświeciły się oczy i odtąd już nie dali spokoju Bernadetcie. Aż stworzyła specjalnie dla nich grupę Szał Muzeum. Lekarze, adwokaci, nauczyciele w wieku od 30 do 50 lat przychodzą na zajęcia zaraz po pracy, w szatni zrzucają garnitury, zakładają luźne dresy i... tańczą hip-hop. Nie jest im tak łatwo, jak dzieciom i młodzieży. Dokucza kręgosłup, kolana. We wszystkie ruchy muszą włożyć o wiele więcej wysiłku. Ale i odpoczynek psychiczny też jest większy i satysfakcja, że się udaje, że są efekty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna