Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mirosław Hermaszewski przyjechał do wiejskiej szkoły

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Mirosław Hermaszewski chętnie pozował do zdjęć z uczniami szkół, które uczestniczą w programie „Szklanka mleka”. Każda z placówek przedstawiła swój program artystyczny.
Mirosław Hermaszewski chętnie pozował do zdjęć z uczniami szkół, które uczestniczą w programie „Szklanka mleka”. Każda z placówek przedstawiła swój program artystyczny. Tomasz Kubaszewski
Dzieci strofuje za to, że do złożenia autografu podsuwają mu jakieś wyrwane z zeszytu karteczki. Ma też pretensje, iż zadając mu pytania, nie przedstawiają się. Ale panie towarzystwem generała są zachwycone. Bo szarmancki taki i dowcipny.

Sława Mirosława Hermaszew-skiego nie przemija. Mało kto wie dzisiaj, kim był Jurij Gagarin, niemal nikt nie potrafi wymienić choćby jednego nazwiska amerykańskiego astronauty, który stanął na Księżycu, ale o jedynym polskim kosmonaucie pamiętają wszyscy. Choć poszczególne osiągnięcia trudno nawet porównywać.

Generał Mirosław Hermaszewski przyjechał do wiejskiej szkoły w miejscowości Rutka-Tartak. "Wiejskiej" może nie jest do końca adekwatnym określeniem, bo placówka może pochwalić się taką bazą i takimi nauczycielami, jakich nie ma w dużych miastach. Chodzi jednak o to, że TAKI KTOŚ dotarł na północno-wschodni kraniec Polski. Jak sam przyznał, nigdy wcześniej tu nie był. Bronił się zresztą przed tym wyjazdem.

- A tu się okazało, że to wcale nie jest koniec świata, że ludzie są bardzo życzliwi i że jest to normalna Polska - przyznał w krótkiej rozmowie z naszą gazetą.

Dlaczego przyjechał? Bo pierwszy i jedyny kosmonauta promuje picie mleka wśród dzieci i współpracuje z organizującymi akcję instytucjami. - Mleko to samo zdrowie - przekonywał uczniów z Rutki-Tartak oraz okolic, którzy pojawili się na spotkaniu. - Kosmonauci zawsze je pili w naprawdę dużych ilościach.

Ile wytrzyma bez oddechu

Sporo musiał się natrudzić, zanim został kosmonautą.

- Latanie pociągało mnie od dziecka - opowiadał uczniom w Rutce-Tartak. - Matka dawała mi 50 groszy na bułkę, to te pieniądze przeznaczałem na kupno gazety "Skrzydlata Polska".

Wszystkim opowiadał, że będzie lotnikiem. Koledzy się zaśmiewali. Bo co taki mały Miruś wygaduje? Ale Miruś zacisnął zęby i postanowił udowodnić wszystkim, że to on ma rację.

Jak już był dorosły, zapisał się na kurs szybowcowy. - Kiedy po raz pierwszy wzniosłem się w powietrze sam, bez instruktora, to krzyczałem z zachwytu - opowiadał. - Z wysokości wszystko widzi się inaczej.
Wkrótce jednak w kosmos poleciał Gagarin. No i większy już Miruś uznał, że jego dotychczasowe osiągnięcia w kwestii unoszenia się w przestworzach są mało warte. Złożył więc papiery do wojskowej szkoły lotniczej w Dęblinie.

- Byłem tam prymusem - wspomina.

Zaczął latać na samolotach ponaddźwiękowych. W 1971 r. został kapitanem Ludowego Wojska Polskiego, a cztery lata później - majorem.

Mniej więcej w tym samym czasie w ZSRR zapadła decyzja, że przedstawiciele satelickich państw będą mieli możliwość polecenia w kosmos. Na pierwszy ogień poszli Polacy. Trzeba było wyłonić jedną osobę, która razem z Rosjaninem poleci na orbitę okołoziemską. Na początku kandydatów było kilkuset. Ostatecznie zostali tylko dwaj. Jednym z nich był właśnie Mirosław Hermaszewski. - Wszystkie przygotowania do lotu w kosmos trwały półtora roku - wspomina.

Przyszli kosmonauci poddawani byli najbardziej ekstremalnym wyzwaniom. Np. takim, ile są w stanie wytrzymać bez oddychania. Albo - po jakim czasie stracą przytomność, gdy krew odpłynie z głowy. Hermaszewski wszystko to przechodził. Dzisiaj przyznaje, że lekko nie było.

W kosmos, razem z Rosjaninem Piotrem Klimukiem, poleciał w czerwcu 1978 r. Niedługo minie 35 lat od tego wydarzenia. Misja trwała 8 dni. Statek Sojuz 30 okrążył Ziemię 126 razy.

Ówczesna propaganda nagłaśniała to wydarzenie jako wręcz epokowe. Hermaszewski od razu stał się narodowym bohaterem. Potem jednak specjalnie eksponowany nie był. W 1981 roku, po wprowadzeniu stanu wojennego, został członkiem Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Ponoć - bez jego wiedzy i zgody. Działał w Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, został też komendantem Wyższej Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Dęblinie. W 1988 r. otrzymał generalską nominację.

Za demokracji też radził sobie całkiem nieźle. Był m.in. zastępcą dowódcy wojsk lotniczych oraz inspektorem w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego.

Kiedy przeszedł na emeryturę, postanowił spróbować swoich sił w polityce. W 2001 i 2005 roku kandydował z listy SLD do Senatu i Sejmu. Jednak bez powodzenia. Przez cztery lata reprezentował jednak tę partię w sejmiku województwa mazowieckiego.

Alkohol w soku cytrynowym

M.in. o aktywność polityczną chcieliśmy zapytać generała podczas jego pobytu na Suwalszczyźnie. Na chwilę rozmowy czekaliśmy parę godzin. Ostatecznie Hermaszewski odpowiedział na jedno pytanie i najzwyczajniej w świecie odszedł.

Jedyny polski kosmonauta skończy w tym roku 72 lata, ale krzepy mogliby mu pewnie pozazdrościć znacznie młodsi mężczyźni. Wyprostowany jak struna, mówiący pewnym głosem, zabawiający towarzystwo. Szczególnie damskie.

- Przesympatyczny człowiek - opowiada jedna z urzędniczek, którą siedziała obok kosmonauty. - Bez przerwy sypał anegdotami. Trudno się nudzić w jego towarzystwie.

Jedna z anegdot dotyczyła tego, jak to w dawnych czasach Hermaszewski otrzymywał Order Uśmiechu. Każdy laureat musiał wypić szklankę soku cytrynowego. A potem - uśmiechnąć się od ucha do ucha. Hermaszewski ponoć tego sobie nie wyobrażał. Bo trudno nie krzywić się po wypiciu szklanki takiego akurat soku. Swoimi wątpliwościami podzielił się z paroma osobami. A te do soku dolały trochę alkoholu. Po wypiciu uśmiech pojawił się sam.

W Rutce-Tartak oblegany był non-stop. Autografy, zdjęcia, podpisywanie książki, którą wydał. Raz znosił to lepiej, raz gorzej. Raz zwracał uwagę, że dzieci źle się zachowują, raz był wyjątkowo tolerancyjny. Nas trochę zbeształ, iż jego przemowę do dzieci nazwaliśmy "występem". A przecież była to prelekcja.
- Tym młodym ludziom staram się uzmysłowić, że trzeba mieć marzenia - mówi. - A potem należy konsekwentnie dążyć do ich realizacji. I nawet w kosmos niemal każdy może polecieć.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna