Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Model Łukasz Pietraszkiewicz podbija serca Brytyjczyków

Martyna Tochwin
Archiwum prywatne
Gdy w samych szortach przechadzał się po londyńskim wybiegu, serce waliło mu jak młot. Bał się, że nie przypadnie do gustu jury. Ale udało się! Łukasz Pietraszkiewicz z Sokółki pokonał kilkanaście tysięcy mężczyzn i jest jednym z 19 finalistów brytyjskiej edycji programu Top Model.

Ja już jestem wygrany!- podkreśla Łukasz Pietraszkiewicz. - Etap, do którego dotarłem jest spełnieniem moich marzeń. Udało mi się pokonać kilkanaście tysięcy innych mężczyzn i jako jeden z 19 finalistów powalczę o tytuł Top Model w brytyjskiej edycji tego programu.

Ma 34 lata. Z pochodzenia jest sokółczaninem. Tu skończył podstawówkę i ogólniak. Ale od wielu lat mieszka w Wielkiej Brytanii. Odniósł tam medialny sukces. Jest finalistą Top Model U.K.

- Wziąłem udział w tym programie, bo pomyślałem sobie, że przecież nie mam nic do stracenia - tłumaczy. - Ten dystans do siebie, a zarazem wiara w swoje możliwości spowodowały, że jury jednogłośnie na każdym z czterech etapów było mną zachwycone. Pełen radości i entuzjazmu podzieliłem się tą wiadomością na Facebooku. I od razu zaczęły napływać gratulacje, pozytywne komentarze, które bardzo mile mnie zaskoczyły, ale jednocześnie bardzo zmotywowały. Od tamtej pory nie tylko staram się nie zawieść siebie, ale też tych wszystkich, którzy we mnie wierzą.

Siostra wręczyła mu bilet

Do Londynu wyjechał tuż po maturze. Chociaż nie o tym marzył. Jego celem były studia na kierunku filologia rosyjska w Gdańsku.

- Jednak z przyczyn finansowych musiałem z nich zrezygnować - tłumaczy. - I wtedy to moja siostra Kasia wręczyła mi bilet do Londynu, gdzie sama mieszkała już od 4 lat. Bilet był tylko w jedną stronę, a wszystkie swoje sprawy przed wyjazdem musiałem załatwić w ciągu 24 godzin. Jako 19-latek byłem zmuszony z dnia na dzień rozstać się ze wszystkimi i wszystkim, co było dla mnie ważne i bliskie. Do dziś towarzyszy mi wspomnienie mojej 36-godzinnej podróży autobusem do Londynu, kiedy to mimo zmęczenia miałem przeczucie, że coś dobrego mnie tam spotka. W końcu nie każdy dostał taką szansę , by wyjechać i zacząć spełniać swoje marzenia.

W Londynie szybko dopadła go szara rzeczywistość. Pierwszy rok był katorgą. „American dream”, który miał się szybko spełnić, okazał się tylko złudzeniem.

- Jedyne co zastałem w Londynie, to ciężką, wielogodzinną praca, brak zrozumienia i pęd życia metropolii - wspomina. - Faktem jest, że dużą barierą dla mnie była moja znikoma znajomość języka angielskiego. Ale moje zamiłowanie do języków obcych sprawiło, że już po trzech miesiącach porozumiewałem się językiem angielskim w sposób komunikatywny.

Ze zmywaka przed flesze aparatów

Pierwsza praca, którą załatwiła mu siostra, to był tzw. „zmywak”. Ale już po siedmiu miesiącach awansował na menadżera. Ciągle jednak nie czuł się do końca spełniony.

- Pewnego deszczowego dnia, gdy nic nie zapowiadało, że będzie inny od poprzednich, niespodziewanie podszedł do mnie na ulicy mężczyzna i wręczył mi swoją wizytówkę - opowiada Łukasz. - Zareagowałem z ogromną dozą nieufności i czym prędzej odszedłem, wyrzucając wizytówkę do kosza. Mężczyzna jednak nie dawał za wygraną. Zagradzając mi drogę powiedział, że jest dyrektorem agencji fotograficznej, która poszukuje nowych twarzy i właśnie proponuje mi darmową sesję. Zignorowałem go po raz drugi i poszedłem w kierunku metra... I kiedy już zapomniałem o tej całej sytuacji, po kilku miesiącach znowu spotkałem tego mężczyznę i po raz kolejny wyszedł z tą samą propozycją. Tym razem zgodziłem się na spotkanie, zupełnie jednak nie wierząc w swoje możliwości. Po sesji fotografowie byli zachwyceni efektem końcowym zdjęć i zaproponowali mi... roczny kontrakt z agencją fotomodeli!

Propozycję odrzucił. Uznał ją za zbyt ryzykowną. Zamiast tego wyjechał z Londynu do dalekiego Cardiff.

Zgłoszenie wysłała żona

Tam zaczął nowy etap. Skończył studia na filologii angielskiej i poznał miłość swojego życia - Mirelę. Po roku narzeczeństwa poślubił ją w cerkwi w Sokółce. Rok później na świecie pojawiła się ich córeczka - Miya. Od tamtej pory to właśnie rodzina była dla niego na pierwszym miejscu.

- Gdy otrzymałem dyplom nauczyciela języka angielskiego, wyjechaliśmy do Barcelony, gdzie przez dwa lata pracowałem w zawodzie - opowiada. - Jednak przyszłość naszego dziecka była najważniejsza, dlatego też zdecydowaliśmy się wrócić do Cardiff, by nasza córka mogła rozpocząć naukę w angielskiej szkole. Wtedy też cała moja uwaga była skupiona na moich kobietach. Jednak gdzieś w głębi duszy miałem nieodpartą potrzebę realizacji swoich marzeń...

Zauważyła to jego żona. Nie mówiąc mu o niczym, wysłała jego zgłoszenie na casting do Top Model U.K.

- Kiedy otrzymałem maila z zaproszeniem na casting do Londynu, byłem w totalnym szoku - przyznaje sokółczanin. - Jednak z wielkim niedowierzaniem i wieloma wątpliwościami zaakceptowałem tę propozycję. Był to wówczas bardzo ciężki okres w moim życiu, gdyż mój tata zmagał się z ciężką chorobą. W dużym stopniu odbiło się to na moim życiu i postrzeganiu priorytetów. I może to przyczyniło się do tego, że wtedy zostałem odrzucony na castingu. Ale nie miałem ani czasu, ani sił rozmyślać nad moją porażką. Trzy dni po castingu mój tata nagle zmarł.

Stres w samych szortach

Dwa miesiące później, przypadkowo przez jeden z serwisów społecznościowych, poznał ubiegłoroczną finalistkę Top Model - Monicę Walsh, dziewczynę polskiego pochodzenia, a zarazem Mrs. Irlandii. Znajomość z nią oraz upór żony sprawiły, że postanowił się nie poddawać i jeszcze raz spróbować swoich sił w Top Model U.K. Tym razem sam złożył aplikację.

- Pomyślałem sobie: mam 34 lata i nic do stracenia - przyznaje mężczyzna.

Ale nigdy nie zapomni stresu, jaki towarzyszył mu przez wszystkie etapy castingów. Głównie dlatego, że był najstarszy spośród kilkunastu tysięcy mężczyzn, którzy walczyli o udział w finale.

Jednak mimo swoich obaw, pomyślnie przeszedł wszystkie cztery etapy castingu. Pierwszym był tzw. runaway catwolk, polegający na zaprezentowaniu swoich predyspozycji w ruchu. Jeśli kandydat sprawdził się na tym etapie, przechodził do kolejnej selekcji polegającej również na prezencji w ruchu. Trzeci etap to tzw. snap shoot, który polegał na wymiarowaniu ciała i jak najlepszym zaprezentowaniu się podczas jednej klatki zdjęciowej.

- Ostatnim etapem był catwalk, czyli prezencja w samych shortach. I tej części castingu obawiałem się najbardziej. Mam bowiem muskularną, ale szczupłą sylwetkę i nie wiedziałem, czy przypadnie ona do gustu jury - przyznaje model.

Wiek to tylko cyfra

Finał Top Model U.K. odbędzie się na początku kwietnia br. w Metropolitan Hilton Hotel w Londynie.

- Czeka mnie jeszcze dużo ciężkiej pracy - Łukasz nie ma co do tego żadnych wątpliwości. - Muszę uczestniczyć w licznych treningach i przymiarkach ubrań znanych projektantów mody z całego świata. Ale myślę, że będzie to też przyjemne.

Na Łukasza Pietraszkiewicza z Sokółki może głosować każdy z nas - przez internet na głównej stronie Top Model U.K. (www.topmodeluk.com). Głosowanie jest darmowe, jednak każde kliknięcie na swojego kandydata wiąże się z tym, że zasilimy konto fundacji opiekującej się dziećmi chorymi na raka. Wszyscy uczestnicy Top Model U.K. zrzekli się korzyści finansowych na rzecz owej fundacji.

- Większą nagrodą od pieniędzy jest zaistnienie w świecie modelingu i uczestnictwo w Fashion Week w Londynie - tłumaczy sokółczanin.

Dodaje, że jego sukces to dowód na to, że marzenia się spełniają. I że marzyć warto w każdym wieku.

- Nie wolno rezygnować ze swoich marzeń - przestrzega Łukasz Pietraszkiewicz. - Błąd popełniają ci, którzy nie dowierzają swoim możliwościom i ograniczają się, ze względu na swój wiek, w realizacji pragnień. Wiek to tylko cyfra, a marzenia się spełniają niezależnie od niej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna