Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moniecki policjant skazany za jazdę po pijaku: "Urwał mi się film"

(ika)
Archiwum podlaska.policja.gov.pl
Wyrok, który zapadł dziś w Sądzie Rejonowym w Białymstoku, jest nieprawomocny.

Urwał mi się film, nie pamiętam jak znalazłem się na skarpie. Obudziłem się na przednim siedzeniu - zeznawał w czwartek moniecki policjant, Marek W., oskarżony o jazdę po pijaku. Mężczyzna stracił panowanie nad pojazdem, a następnie wbił się w ogrodzenie jednej z posesji. Badania wykazało w jego krwi ponad 1,2 promila alkoholu.

Mimo "zaników pamięci" 43-latek przyznał się do winy i dobrowolnie poddał się karze. Sąd od razu wydał wyrok.

- Oskarżony był policjantem. Powinien więc dążyć do eliminowania osób, które zachowują się nieodpowiedzialnie i wsiadają za kierownicę w stanie nietrzeźwości. A tymczasem sam złamał prawo - uzasadniała wyrok sędzia Dorota Sosna i skazała Marka W. na karę 5 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, grzywnę 1 tys. zł oraz zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na okres 2 lat.

- Tego dnia nie pełniłem służby. Miałem imieniny. Wracałem od matki. W drodze do domu w Mońkach zatrzymałem się w Jasionóweczce - relacjonował oskarżony wydarzenia z 26 lutego tego roku. - Postanowiłem zajrzeć do sklepu. Spotkałem tam dwóch znajomych z widzenia. Chcieli, żebym kupił im wino. Normalnie bym się nie zgodził, ale ponieważ były mojej imieniny pomyślałem, że przy tej okazji dam im 30 złotych.

Jeden z towarzyszy wrócił ze sklepu z dwiema butelkami czerwonego trunku. Wypili je we trójkę. Później dokupili jeszcze dwie "połówki" wódki.

Na tym etapie kończy się pamięć oskarżonego. - Musiałem się zdrzemnąć. Nie wiem, kto kierował moim samochodem - mówił w śledztwie. Przed sądem rejonowym nie wypierał się już jednak, że to on prowadził. Obudził się na przednim siedzeniu. Leżał w poprzek, z głowa wbitą w drzwi kierowcy. Samochód przysypany był warstwą śniegu.

Około 21 do dyżurnego policji zadzwonił anonimowy świadek zdarzenia, który poinformował, że kierowca poloneza "wbił się w ogrodzenie i że prawdopodobnie jest policjantem". Gdy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, okazało się, że sprawcą zajścia rzeczywiście jest ich kolega po fachu, funkcjonariusz z Komendy Powiatowej w Mońkach (dziś już emerytowany). Siedział w aucie holowanym przez ciągnik rolniczy, a nie opodal by

Urwał mi się film, nie pamiętam jak znalazłem się na skarpie. Obudziłem się na przednim siedzeniu - zeznawał w czwartek moniecki policjant, Marek W., oskarżony o jazdę po pijaku. Mężczyzna stracił panowanie nad pojazdem, a następnie wbił się w ogrodzenie jednej z posesji. Badania wykazało w jego krwi ponad 1,2 promila alkoholu.

Mimo "zaników pamięci" 43-latek przyznał się do winy i dobrowolnie poddał się karze. Sąd od razu wydał wyrok.

- Oskarżony był policjantem. Powinien więc dążyć do eliminowania osób, które zachowują się nieodpowiedzialnie i wsiadają za kierownicę w stanie nietrzeźwości. A tymczasem sam złamał prawo - uzasadniała wyrok sędzia Dorota Sosna i skazała Marka W. na karę 5 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, grzywnę 1 tys. zł oraz zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na okres 2 lat.

- Tego dnia nie pełniłem służby. Miałem imieniny. Wracałem od matki. W drodze do domu w Mońkach zatrzymałem się w Jasionóweczce - relacjonował oskarżony wydarzenia z 26 lutego tego roku. - Postanowiłem zajrzeć do sklepu. Spotkałem tam dwóch znajomych z widzenia. Chcieli, żebym kupił im wino. Normalnie bym się nie zgodził, ale ponieważ były mojej imieniny pomyślałem, że przy tej okazji dam im 30 złotych.

Jeden z towarzyszy wrócił ze sklepu z dwiema butelkami czerwonego trunku. Wypili je we trójkę. Później dokupili jeszcze dwie "połówki" wódki.

Na tym etapie kończy się pamięć oskarżonego. - Musiałem się zdrzemnąć. Nie wiem, kto kierował moim samochodem - mówił w śledztwie. Przed sądem rejonowym nie wypierał się już jednak, że to on prowadził. Obudził się na przednim siedzeniu. Leżał w poprzek, z głowa wbitą w drzwi kierowcy. Samochód przysypany był warstwą śniegu.

Około 21 do dyżurnego policji zadzwonił anonimowy świadek zdarzenia, który poinformował, że kierowca poloneza "wbił się w ogrodzenie i że prawdopodobnie jest policjantem". Gdy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, okazało się, że sprawcą zajścia rzeczywiście jest ich kolega po fachu, funkcjonariusz z Komendy Powiatowej w Mońkach (dziś już emerytowany). Siedział w aucie holowanym przez ciągnik rolniczy, a nie opodal była uszkodzona brama.

Kierowcy nie udało się zrobić badania alkomatem. Dopiero po 5 godzinach od zdarzenia, pobrano próbkę krwi do analizy, z której wynikało, że Marek W. miał 1,24 promila. W chwili zajścia mógł mieć znacznie więcej.

Sąd przy wymierzaniu kary wziął pod uwagę, że oskarżony przyznał się do winy i nie był wcześniej karany. Groziły mu dwa lat więzienia. Wyrok jest nieprawomocny.ła uszkodzona brama.

Kierowcy nie udało się zrobić badania alkomatem. Dopiero po 5 godzinach od zdarzenia, pobrano próbkę krwi do analizy, z której wynikało, że Marek W. miał 1,24 promila. W chwili zajścia mógł mieć znacznie więcej.

Sąd przy wymierzaniu kary wziął pod uwagę, że oskarżony przyznał się do winy i nie był wcześniej karany. Groziły mu dwa lat więzienia. Wyrok jest nieprawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna