Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mroczna pasja

Jolanta Zachaj [email protected]
„Kargul” nie tylko sprzedaje obrazy, ale też dużo swoich prac ofiarowuje przyjaciołom
„Kargul” nie tylko sprzedaje obrazy, ale też dużo swoich prac ofiarowuje przyjaciołom J. Zachaj
HAJNÓWKA. Henryk Kuradczyk, znany w Hajnówce jako "Kargul", kończy w tym roku 55 lat. Malarski talent, który zawsze budził wielki podziw, pozwolił mu stworzyć w życiu kilka tysięcy prac. Ale fortuny nie przyniósł.

Malowałem od dziecka i zawsze wydawało mi się, że będę wielkim malarzem - opowiada Henryk Kuradczyk. - Ale wszystko co zdobyłem, zapiłem i zaćpałem. To smutne, że rozpadły się moje dwa małżeństwa i dwa nieformalne związki. To, co robiłem kiedyś, procentuje do dziś tym, że jestem sam i nie mam nic, oprócz nieustającej pasji malowania.
Mroczne obrazy, zdobiące malutkie pomieszczenie starego drewnianego domku, w którym mieszka, pokazują metafizyczny świat artysty i jego dawne przeżycia: miłość, namiętność, samotność. Nie ma tu żadnych jasności, bo jak sam twierdzi, takie jest jego życie.
Talent nieoszlifowany
Henryk Kuradczyk urodził się w 1951 r. w Kownie na Litwie. Do Hajnówki przyjechał z rodzicami, kiedy miał 6 lat. Jako kilkunastolatek rozpoczął samodzielne życie w Supraślu, gdzie ukończył liceum plastyczne. Później był górnikiem na Śląsku, w Bieszczadach pracował jako drwal, ale ponieważ jego obrazy wciąż znajdowały nabywców, wkrótce zaczął żyć wyłącznie z ich sprzedaży. Na mgliste, romantyczne pejzaże i starannie wykonane portrety był w Katowicach bardzo duży popyt. Uznanie dla talentu skłoniło artystę do podjęcia dalszej nauki na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. Przez rok Kuradczyk uczęszczał na zajęcia jako wolny słuchacz, ale kiedy nadszedł termin egzaminów wstępnych, przeważyła chęć zabawy i plany studiowania odeszły w zapomnienie.
- Chyba doszedłem do wniosku, że wystarczy mi talent - opowiada o sobie. - I nie muszę studiować. Szaleństwa prowadziły mnie na samo dno, aż do czasu, kiedy uległem poważnemu wypadkowi. Pobyt w szpitalu był niczym ten jaśniejszy, szczęśliwszy okres życia, bo poznałem tam moją pierwszą żonę. Gdyby nie te wydarzenia, zostawiłbym pewnie malarstwo i zaćpałbym się na śmierć. Kiedy ponownie zamieszkałem w Hajnówce, nie robiłem już nic, oprócz malowania.
Motyw drabiny w ciemnych barwach
Mimo wciąż nadarzających się okazji i zaproszeń do udziału w plenerach, Henryk Kuradczyk niechętnie w nich uczestniczy. Odrzuca też propozycje wyjazdów za granicę. Powodem jest nie tylko niechęć do wszelkich podróży, ale również troska o losy dwóch przygarniętych psów i kota. Tworzone obrazy, znajdują więc swoich nabywców głównie na Podlasiu. W większości malowane olejno, czasem pastelami, nieustannie nabierają coraz ciemniejszych barw.
- Moje malarstwo podszyte jest bluesem. To znaczy, że ma takie ciemne i ciężkie barwy jak cały świat, który widzę. Czasem nazywam je drabinizmem, bo często wkomponowuję w tło obrazu motyw drabiny. Robiłem kiedyś i teraz też czasem robię chałtury na zamówienie, typu: słodkie pejzażyki czy widoczki, ale najlepiej czuję ponure wnętrza, a na ich tle ludzi, sprzęty i nierealne przestrzenie. Koledzy mi mówią, że zmarnotrawiłem swój talent, że powinienem pójść ostrzej do przodu. Jednak sądzę, że nie chodzi o talent, lecz o zmarnowane życie. Jeśli wystarczy mi samozaparcia i silnej woli, chcę je teraz lepiej wykorzystać. Może wiosną zorganizuję pierwszą od wielu lat wystawę swoich prac.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna