Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muzeum Podlaskie. Byli pracownicy walczą przed sądem

(ak)
Archiwum
Czuli się wykorzystywani przez przełożonych. Powiedzieli: Dość!

Muzeum Podlaskie przed Sądem Okręgowym w Białymstoku przegrało sprawę o uznanie osobistych praw autorskich byłej pracownicy. Monika Marcinak była twórcą kilku projektów, jednak władze muzeum autorstwo przypisały sobie.
- Instytucje kultury szczególnie powinny szanować wartość intelektualną - mówi była pracownica.

Informacje o projektach "Białystok w kadrze", "Przystanek Wystawa" oraz popularnego "Z Hermesem w muzeum" instytucja podpisywała swoją nazwą, bez danych autorki. Sąd zakazał takich działań. W przypadku tych trzech projektów na plakatach, broszurach i innych materiałach musi pojawiać się informacja: "pomysł i realizacja projektu - Monika Marciniak." Kobieta przed sądem domagała się 30 tys. zł zadośćuczynienia. Sąd we wtorek, 2 lipca przyznał jej połowę tej kwoty. Przychylił się też do argumentacji, że jej szanse na rynku pracy zmniejszyły się ze względu na to, że nie mogła wykazać się autorstwem swoich projektów. Wyrok nie jest prawomocny.

Monika Marciniak zrezygnowała z pracy dwa lata temu, jako powód podała mobbing.

- Traktowano mnie jak intruza, bo domagałam się swoich praw - nie ukrywa. - Sprawę nadliczbowych godzin chciałam wyjaśnić bezpośrednio u szefa. Szukałam pomocy w urzędzie marszałkowskim, pod który podlega instytucja, a także w inspekcji pracy. Okazuje się, że w wygrana pracownika jest niemożliwa. Nawet inspektor pracy powiedział mi wprost, żebym dała sobie spokój, bo stracę zdrowie, a nic nie zyskam.

To nie jedyny przypadek, gdy były pracownik muzeum skarży się na łamanie praw pracowniczych.

- Nie podpisałem dokumentów dla inspekcji pracy, z których wynikało, że pracowaliśmy po 8 godzin dziennie, choć faktycznie było ich 12. Nie chciałem poświadczyć nieprawdy i postanowiono mnie usunąć - opowiada były pracownik, który prosi o anonimowość.

Oficjalnym powodem zwolnienia miała być sytuacja, gdy kierowniczka poprosiła go o dostarczenie zdjęć z imprezy, która się zakończyła. Jednak wcześniej ich nie zamawiała, jak twierdzi mężczyzna.

- Zdjęć nie zrobiłem, bo nie wiedziałem, że komuś będą potrzebne. Zaproponowałem jej podobne, ale zaznaczyłem, że to zdjęcia z innego wydarzenia. Wówczas zostałem posądzony o sfałszowanie dokumentacji fotograficznej - mówi były pracownik. - W grudniu dostałem propozycję nie do odrzucenia: albo sam rezygnuję z pracy, albo dostanę dyscyplinarkę.
Mężczyzna nie zgodził się na porozumienie stron, dlatego został z pracy wyrzucony. Po konsultacjach z prawnikami skierował sprawę do sądu pracy. Walczył o przywrócenie na stanowisko i zadośćuczynienie. Sąd przyznał jednak rację muzeum. W wyroku stwierdzono, że pracownik nie wywiązał się z obowiązków i stracił zaufanie pracodawcy. Były pracownik nie zgadza się z takim uzasadnieniem Złożył apelację. Teraz czeka na wyznaczenie terminu rozprawy.

Dyrekcja nie chce odnieść się do obu spraw.

- Niezależnie od rozstrzygnięcia sądów nie będę komentować wyroków ze względu na autorytet tej władzy - mówi Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna