Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

NA ŚW. ANDRZEJA DZIEWKOM Z WRÓŻB NADZIEJA

W. Falkowski
Wróżby andrzejkowe to wielopokoleniowa tradycja
Wróżby andrzejkowe to wielopokoleniowa tradycja Archiwum
Najpierw trzeba spotkać na swej drodze wymarzonego mężczyznę, co niestety nie jest proste. Potem należy jeszcze zdobyć jego serce i na koniec przekonać go, żeby stanął na ślubnym kobiercu i wypowiedział sakramentalne „tak”.

Pół biedy, jeśli los obdarzył już kandydatem na męża - gorzej, kiedy owego szczęśliwca ani widać, ani słychać. Co bardziej niecierpliwym niewiastom stanu panieńskiego pozostaje wtedy wziąć sprawy w swoje ręce i upragnionego małżonka sobie wywróżyć.

Niezawodnym terminem na owe czary-mary od setek lat jest dzień wigilii św. Andrzeja. Kojarzy się on nam wszystkim z wesołą zabawą, z balami, potańcówkami i wróżbami traktowanymi raczej z przymrużeniem oka.

Dzień ten, a raczej noc, jeszcze całkiem niedawno miała inne znaczenie. Dla panien była pierwszym krokiem w skomplikowanych polowaniach na mężczyznę swego życia.

Dawne prawo obyczajowe nakazywało pannie wydać się za mąż najpóźniej do dwudziestego roku życia. I nie była to sprawa babskiego honoru, ale potrzeba uchronienia się przed publicznym szykanowaniem na jakie w Polsce „stare panny” były narażone. Miały się czego bać. Bo oto w Popielec grupy swawolników łapały nieszczęśliwe ofiary, które w czasie zapustów za mąż nie wyszły i przywiązywały je łańcuchami do sporego kloca, który musiały ciągnąć aż do karczmy wśród śmiechu i szyderstw gawiedzi i tu po wykupieniu były zwolnione. W XVII wieku śpiewano:

U której panny w tym roku

Mąż nie będzie podle boku

Taka musi już kloc ciągnąć…

Bo jak mówiono „Jeśli panna nie chce z ludźmi, z pniakiem musi żyć”

Tak więc w noc przed świętym Andrzejem dziewczęta koniecznie chciały się dowiedzieć, czy los w najbliższym czasie męża im przyniesie, jaki on będzie i jakie ją czeka z nim życie.

Sposoby wróżenia były różne. Rzucały panny but za siebie, jeśli upadł noskiem do drzwi, znaczyło to rychłe zamęście. Puszczano w misce z wodą po dwie łódki ze skorupy od jajek z małymi zapalonymi świeczkami. Gdy zbliżały się do siebie, ślub był blisko, jeśli odpływały każda w inną stronę to już gorzej, ale zupełnie fatalną sprawą była wywrotka łódki i zgaśnięcie świeczki w wodzie.

Kładły także dziewczęta na ławce kawałki kiełbasy i wpuszczały zgłodniałego psa, której kiełbasę porwał, ta niewątpliwie wkrótce miała wyjść za mąż. Nigdy nie było wiadomo, kto będzie tym wybranym. Lano więc wosk i z kształtu odlewów lub rzucanych przez nie na ścianę cieni, wróżono kto będzie przyszłym towarzyszem życia, jaki będzie miał zawód. Jeśli już los wskazał, trzeba było losowi pomóc w spełnieniu się. Poiły dziewczęta niczego nie podejrzewających młodzieńców lubczykiem i innymi ziołami, sypały im do zupy lub wina spalone na popiół włosy. Używano także potężnych zaklęć, a kiedy to okazywało się zawodne, kochające bez wzajemności wzywały do pomocy siły nieczyste. Oczywiście o północy - nago - przy zwierciadle i zapalonych czarnych świecach.

Gdy wszystko zawiodło pozostawała zemsta. Odpowiednio związany na ubraniu odtrąconej kobiety węzeł odbierał mężczyźnie męskość na zawsze lub czasowo.

Dlaczego takie gusła związane są akurat ze św. Andrzejem? Podobno nie chodzi tu o świętego, ale o imię, które wywodzi się z języka greckiego i znaczy „męski”, „mężny”. Dlatego te szelmy baby właśnie to miejsce w kalendarzu sobie upatrzyły.

Do wróżenia służyły przeróżne rekwizyty. Np. pod garnuszki wkładano obrączkę. Ta co wybrała obrączkę, mogła liczyć na zamążpójście w najbliższym roku. O tym, jaki będzie przyszły małżonek, dziewczęta mieszkające na wsi mogły dowiedzieć się na podstawie kołków w płocie. Każda swój kołek zaznaczała wstążeczką, by później przy blasku księżyca oglądać: krzywy czy prosty?, gruby czy smukły? - jaki kołek taki małżonek.

Panowie zaś wymyślili wróżby dla siebie, tylko trochę wcześniej, bo na św. Katarzynę. Aby dowiedzieć się, czy czeka ich szczęśliwa przyszłość, zrywali gałązki wiśni, wkładali do wody i czekali do Bożego Narodzenia. Jeśli gałązka obsypała się białymi kwiatami młodzieniec miał pewność, że los pozwoli mu niewątpliwie stanąć na ślubnym kobiercu, z tą co była po sercu.

Ponieważ jednak panom do ożenku niezbyt śpieszno, a niektórych nawet samo brzmienie słowa „ślub” przyprawiało o stany lękowe, ich wróżby nie były tak entuzjastyczne jak dziewcząt, a obecnie wcale nie mają miejsca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna