Koszmar Grzegorza Juszkiewicza miał się skończyć. Niestety, lokal przystosowany dla niepełnosprawnych zajmują osoby w pełni zdrowe. Dzieje się to w dodatku w majestacie prawa.
Juszkiewicz, mężczyzna bez nogi, uskarżający się też na wiele innych dolegliwości mieszka w bloku przy ul. Kowalskiego. W trzech pokojach żyje 10 osób. Razem z żoną i dzieckiem, które wychowują, mieli przenieść się na parter jednego z bloków przy ul. Daszyńskiego.
Tam znajduje się odpowiednie, niewielkie mieszkanie. Jak tłumaczy Marian Luto, dyrektor administrującego lokalem Zarządu Budynków Mieszkalnych, parę lat temu został on przyznany innemu inwalidzie.
Nieco później ten zameldował tam swoją byłą żonę, która sprzedała (!) swoje mieszkanie oraz jej syna z innego małżeństwa. Gdy mężczyzna zmarł, ZBM zażądał od byłej żony opuszczenia lokalu. Ta się nie zgodziła i sprawa trafiła do sądu.
Ostatnia rozprawa, zakończona wyrokiem, odbyła się w ubiegłym tygodniu. Sąd nie znalazł podstaw do eksmitowania kobiety, bo ta twierdziła, że pozostawała z głównym lokatorem w konkubinacie. A to oznacza, że ma praktycznie takie same prawa, jak żona. W przepisach nie ma natomiast ani słowa o lokalach dla niepełnosprawnych.
Jeżeli ZBM chce problem rozwiązać, musi dać kobiecie inne mieszkanie, jej synowi zaś lokal socjalny. Wymiana nie wchodzi w grę, bo mieszkanie przy Daszyńskiego jest za małe, by zmieścić tam 10 osób.
Tymczasem w ZBM kolejka oczekujących jest bardzo długa.
- My już nawet nie chcemy specjalnego lokalu, byle znajdował się na parterze - mówi Grzegorz Juszkiewicz. Dodaje, że jeśli ZBM mu nie pomoże, przeniesie się do siedziby tej instytucji. Ona dla niepełnosprawnych jest przystosowana.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
