Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie mamy gdzie się podziać. 11 osób mieszka w jednym mieszkaniu

Katarzyna Chojnowska
Suleyman i Makka uciekli z Czeczenii trzy lata temu. Starsze córeczki Razet i Dadima urodziły się w Warszawie, półroczna Dajana to rodowita ełczanka.
Suleyman i Makka uciekli z Czeczenii trzy lata temu. Starsze córeczki Razet i Dadima urodziły się w Warszawie, półroczna Dajana to rodowita ełczanka. K. Chojnowska
Uciekli z Czeczenii przed horrorem wojny. Trafili na Mazury. Gdyby nie ludzie o dobrych sercach, z trójką dzieci błąkaliby się bez dachu nad głową. Suleyman i Makka oraz ich córeczki mieszkają u państwa Czołombitków - 11 osób w jednym mieszkaniu.

- Tam jest wojna, nasza wieś została spalona - opowiada Suleyman Saadaev.
Gdy wybuchł konflikt, Suleyman nie walczył, ale dowoził jedzenie partyzantom. Dlatego trafił na tzw. czarną listę. Trzy lata temu uciekli do Polski. Na początku mieszka-li w Warszawie, potem trafili na Mazury.

Pierwsze mieszkanie udostępnił im mężczyzna, u którego pracował Suleyman. Wkrótce jednak rodzina musiała się wyprowadzić, bo mieszkanie zostało sprzedane. Wtedy przygarnęła ich kobieta ze Stożnego. Mieszkanie nie miało bieżącej wody, było w stanie surowym, ale to im wystarczało. Niestety, i tu nie zagrzali długo miejsca. Właścicielka kazała im się wyprowadzić, z dnia na dzień.

- Nie mogli wziąć z domu pieluch dla dzieci, ubrań, wyszli tak jak stali - mówi oburzona Katarzyna Czołombitko. - Padał wtedy deszcz, a oni trzy godziny spędzili na podwórku z półrocznym dzieckiem, ale nikt z sąsiadów nie zaprosił ich do domu.

Znaleźli się dobrzy ludzie o wielkich sercach

Schronili się w drewnianej, rozpadającej się chacie. Kilka dni później trafili na rodzinę Czołombitków.

- Byliśmy na grillu u znajomych, oni doszli do nas, poznaliśmy ich i wzięliśmy do siebie - opowiada Paweł Czołombitko. - Poznałem kilku Czeczenów i wiele lat temu oni mi pomogli, teraz odwdzięczamy się my. Poza tym - dokąd mieliby pójść? Przecież, jeżeli nie mieliby dachu nad głową, mogliby im zabrać dzieci - dodaje.

Obecnie dwie rodziny mieszkają pod jednym dachem - 11 osób w jednym mieszkaniu w bloku. Na razie dają sobie radę, ale to nie może trwać wiecznie. Trudną sytuację komplikuje fakt, że czeczeńska rodzina nie tylko nie potrafi poradzić sobie z naszą biurokracją, ale również niemal w ogóle nie mówi po polsku.

- Gdy do nas dotarli, od razu zaczęliśmy działać - mówi pani Katarzyna. - Wcześniej nikt im nie powiedział, że należy im się zasiłek na dzieci, nikt nie wyjaśnił, jak załatwić podstawowe sprawy w urzędzie.

Jak przyznaje Suleyman, pomimo wszystkich przeciwności losu i nieprzyjemnych sytuacji, które spotkały jego rodzinę, nie żałują, że trafili do Polski. Jeżeli tylko ktoś da mu pracę, a jego rodzinie ciepły kąt, w końcu będą mieli szansę poczuć się jak w domu.
Do tematu wrócimy.

Chcesz wiedzieć więcej?
Zobacz co się wydarzyło w Ełku.Kliknij na mmelk.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna