Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niemowlę porażone prądem nie żyje. Właściciel domu, w którym doszło do wypadku, nie czuje się winny

(mw)
W akcie oskarżenia śledczy przyjęli, że nad właścicielem domu, który wynajmowali rodzice zmarłego chłopca, ciążył obowiązek dbania o właściwy stan instalacji elektrycznej, a tego nie dopełnił. Dlatego naraził domowników na niebezpieczeństwo i nieumyślnie spowodował śmierć niemowlęcia.
W akcie oskarżenia śledczy przyjęli, że nad właścicielem domu, który wynajmowali rodzice zmarłego chłopca, ciążył obowiązek dbania o właściwy stan instalacji elektrycznej, a tego nie dopełnił. Dlatego naraził domowników na niebezpieczeństwo i nieumyślnie spowodował śmierć niemowlęcia. Wojciech Wojtkielewicz
Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku zakończył się proces właściciela domu, w którym śmiertelnie porażone prądem zostało niemowlę. Wyrok ma być ogłoszony za dwa tygodnie.

- Gdyby lokatorzy mi zgłosili, że coś jest nie tak z gongiem od dzwonka, czułbym się dziś moralnie bardzo źle, że wiedziałem, a nic nie zrobiłem - powiedział 65-letni Jan B., właściciel domu na ul. Bacieczki, w którym latem 2017 roku doszło do tragedii. 10-miesięcznego Mattiasa poraził prąd z niezabezpieczonych kabli.

W czwartek adwokat Jana B. prosił sąd o uniewinnienie. Przekonywał, że to na najemcach lokalu - czyli na rodzicach chłopca - ciążył obowiązek utrzymania instalacji w należytym stanie i wykonywaniu jej drobnych napraw.

Czytaj też: Zmarło niemowlę porażone prądem. Właściciel domu stanął przed sądem (zdjęcia)

- Pokrzywdzeni chcieli zrzucić z siebie odpowiedzialność. Konkubent matki chłopca zeznał, że dzień przed zdarzeniem wypiła trzy piwa, a - o czym też zeznawał - potrafiła się upić 8-9 piwami, mając pod opieką małe dziecko. Problem ewidentnie był i to on doprowadził do śmierci dziecka. Pokrzywdzeni sami zeznali, że coś przy gongu było robione. A może matka będąca pod wpływem alkoholu wyrwała gong ze ściany, bo denerwowało ją jego buczenie, zostawiła kable, a następnego dnia raczkujące dziecko za nie chwyciło? - mówił mecenas Rafał Goździewski.

Innego zdania był prokurator. - Pokrzywdzona zgłaszała oskarżonemu problemy z niesprawną instalacją. Pan nie reagował. Oskarżony przyczynił się do śmierci tego chłopca - mówi prokurator Jerzy Kamiński. Przyznał, że wciąż pamięta sekcję zwłok maluszka i ten obraz ma przed oczami do tej pory, choć jest doświadczonym prokuratorem.

Oskarżyciel wniósł o karę więzienia w zawieszeniu, obowiązek przeproszenia pokrzywdzonych i zapłatę matce Mattiasa 15 tys. zł. zadośćuczynienia.

Czytaj także: Leśna Dolina. Raczkujące dziecko poraził prąd. Zmarło w szpitalu. Matka usłyszała zarzuty

W akcie oskarżenia śledczy przyjęli, że nad właścicielem domu, który wynajmowali rodzice zmarłego chłopca, ciążył obowiązek dbania o właściwy stan instalacji elektrycznej, a tego nie dopełnił. Dlatego naraził domowników na niebezpieczeństwo i nieumyślnie spowodował śmierć niemowlęcia.

Sąd - zanim wyda wyrok - uprzedził strony o możliwości zmiany opisu czynu i kwalifikacji prawnej, która miałaby polegać m.in. na wyeliminowaniu artykułu kodeksu karnego mówiącego o nieumyślnym spowodowaniu śmierci.

Wyrok w tej sprawie ma zapaść 7 lutego. Oskarżonemu grozi pięć lat więzienia.

Zobacz koniecznie: Jechał pijany i z dożywotnim zakazem prowadzenia auta. Pirat drogowy stanął przed sądem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Niemowlę porażone prądem nie żyje. Właściciel domu, w którym doszło do wypadku, nie czuje się winny - Kurier Poranny

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna