Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieświęty Józef i jego kobiety

Anna Mierzyńska
Anna Niemka to kobieta, którą widać na obrazie obok Józefa. Była najładniejsza.
Anna Niemka to kobieta, którą widać na obrazie obok Józefa. Była najładniejsza. Fot. B. Maleszewska
Józef święty nie jest. Tyle lat żył w grzechu, do domu kobiety z całego kraju zwoził. A ile takich było, co ich nikt we wsi nie widział! Sam Józef doliczył się aż 81. Za ten grzech miejscowe kobiety bardzo go nie lubią. Mimo to Józef w wieku 87 lat szuka kolejnej pani.

Mała wieś, mały dom drewniany z dobudówkami. Przed domem krzyż, coś w rodzaju cmentarnego pomnika. Na ścianie szczytowej - wielki tygrys.

- On do mego charakteru pasuje - tłumaczy tygrysa Józef.

W największej izbie dwa pojedyncze łóżka. Między nimi tylko tyle miejsca, żeby się dało przejść. Przy oknie biurko założone książkami, ze starą urzędniczą lampą. Nad łóżkami półki, na nich książki. Leżą zresztą na wszystkich innych meblach.

- Książki to moje ukojenie - deklaruje Józef. Choć ma zaledwie dwie klasy szkoły powszechnej, czytać umie i lubi - zarówno po polsku, jak i po rosyjsku. W tym drugim języku właśnie napisana jest najważniejsza dla Józefa książka "Nowoje Jestestwiennoje Leczenie". Gruba, ma chyba z 800 stron.

- Za starej Polski ona krowę kosztowała. Ja ją kupiłem za worek żyta, czyli za dwa kożuchy - opowiada Józef. Sam te kożuchy szył, więc dokładnie pamięta, ile pracy kosztowała go książka, z której czerpał (i czerpie) większość wiedzy o życiu. To właśnie tam znalazł informację, że zdrowy mężczyzna w sile wieku potrzebuje jednego stosunku płciowego w tygodniu. No, najwyżej dwóch. Inaczej jest źle dla organizmu. A Józef chce żyć długo. Zawsze chciał, więc słuchał się książki. Dziś już, jak twierdzi, zmniejszył częstotliwość stosunków i wystarcza mu jeden na trzy tygodnie, ale miłość cielesna musi być. A że do tego namiętny się urodził, to i kobiet miał dużo. Bo inaczej, jak mógłby żyć zdrowo?

Luba, co skradła Józefowi serce

Pierwsza była Luba. Prosta, wiejska dziewczyna, ale pracowita była, i nie wstydziła się swego narzeczonego Józika. Poznali się w Niemczech, oboje wywiezieni na przymusowe roboty. Ślubu, co prawda, nie mieli, ale kochali się tak bardzo, że...

- Szef nam pokoik dał. Tam łóżko było i pierzyna. No i do zbliżenia doszło - wspomina Józef.

To Luby zdjęcie do dziś wisi za ikoną w jego domu. Ładna, poważna dziewczyna z długimi włosami. Kochał ją pierwszą miłością. Przez resztę wojny, gdy los ich rozdzielił, pisał do niej listy: "Czekaj na mnie, Luba, ja wrócę, spotkamy się, tylko czekaj". Tyle że ona już nie żyła.

Czy wraz z nią umarła miłość w Józefie?

- Do żadnej potem duchowego uczucia nie miałem - deklaruje. Ale cielesne - i owszem. Już po wojnie, gdy zarabiał na życie jako krawiec, we wsi Kamień spotkał
Anastazję. Podobała mu się może nieszczególnie, ale jej ojciec obiecał mu ogromny posag (jak na biednego krawca, oczywiście). Dopiero kilka lat po ślubie (uroczystym, w cerkwi) Józef zorientował się, że został oszukany i żadnego posagu nie będzie. Nie zważał na to, że Anastazja w ciąży. Odszedł. Porzucił ją.

- A dziecko? Dziecko zmarło. Ja dalej chodziłem po wsiach i szyłem, głównie kożuchy. Opłacało się, za jeden kożuch pół metra żyta brałem. A żyto było wtedy bardzo drogie.

Chodząc po wsiach spotkał wdowę z dzieckiem. Wdową była po funkcjonariuszu UB, na którym żołnierze AK wykonali wyrok. Ale Józefowi to nie przeszkadzało.

Dziecko też nie. Wziął Eugenię do swojej wioski i żył z nią. Wcale nie krótko, bo 17 lat! Cztery córki się im urodziły. Dopiero wtedy ślub ze sobą wzięli, taki zwykły, przed urzędnikiem w gminie. Córkami Józef się za bardzo nie zajmował, tak samo jak one nim teraz.

- Wyrzekły się mnie - mówi Józef. - Za te wszystkie moje kobiety...

Z Eugenią może by i dożył sędziwego wieku, ale namiętność stanęła im na drodze.

Bo Eugenia znowu zaszła w ciążę. A przecież ile tych dzieci można mieć?! Na wsiach metody aborcji były proste. Jak mówi Józef, baby przekłuły Eugenii macicę.

Zaraz potem okazało się, że jest chora na raka jajników. Szybko zmarła.

Niebrzydki byłem, ot co!

I Józefowi zaczęło się do kobiety cknić. Bo przecież zdrowie zachować trzeba, namiętność zaspokoić też. Co tu robić? Pojechał na Śląsk. Tam wtedy wszystkim chętnym dawali pracę w kopalni, więc i jemu dali. Józef szybko znalazł pannę.

- Niebrzydki byłem - tak Józef tłumaczy zainteresowanie kobiet jego osobą. Na starych zdjęciach widać szczupłego, wysokiego mężczyznę, w nieźle uszytych garniturach.

- Ale nigdy nie uwodziłem! Co to, to nie! - zarzeka się osiemdziesięciolatek. Czyżby? Nad łóżkiem wśród książek widać czerwoną okładkę. To "Sztuka uwodzenia". Obok - "Kamasutra".

- Z Dorotą wziąłem trzeci ślub. Ona była baptystką, więc i ja baptystą zostałem. Przyjechała za mną ze Śląska. Żyliśmy ze sobą trzy lata. Dobrze się żyło, spokojnie.

Tyle że po trzech latach jej ojciec dowiedział się, że ja w sowieckim wojsku byłem. A on podczas wojny z Ruskimi walczył. Więc przyjechał do nas i kazał Dorocie wziąć rozwód. Znowu zostałem sam.

Nie na długo jednak. Samotności Józef wyjątkowo nie lubi, dlatego zapisał się do biura matrymonialnego. I to w Szczecinie!

- Wolę panny z daleka - podkreśla.

Dostał kilkadziesiąt ofert i to właśnie dzięki tym kontaktom może się dziś chwalić, że miał w życiu 81 kobiet. Zjeździł za paniami z biura całą północną Polskę. Najbardziej spodobała mu się Olga. Sybiraczka, jak o niej mówi.Zostawiła Szczecin i pojechała za Józefem na podlaską wieś.

Olga była nerwowa

- Nerwowa była. Nie wziąłem z nią ślubu, bo raz mnie wekiem, słoikiem takim, w głowę rąbnęła - Józef pokazuje bliznę nad brwią. Pamięta ten dzień jak dziś. Gdy krew mu zalała pół twarzy, wziął aparat fotograficzny (robił zdjęcia jedyny we wsi) i sfotografował się. Na pamiątkę. - Jak ona taka nerwowa, pomyślałem, to ja ślubu z nią brać nie będę.

A może było warto? Bo z Olgą przeżył 25 lat.

- Żałuję teraz, to prawda. Bo gdybym miał z nią ślub, to teraz różne przywileje, jako jej rodzinie, by się dla mnie zostały. A tak nic z tego nie mam - Józef ciężko wzdycha.

Czy kochał Olgę? Cieleśnie to tak, owszem. Duchowo? Nie bardzo. Ale wziął ją, bo...

- Biedna taka, na Syberię ją młodziutką wywieźli, swoje przeżyła, nic dziwnego, że nerwowa.

To Oldze postawił nagrobek przed domem. Tuż obok krzyża jest zdjęcie Olgi, z drugiej strony - Józefa. Z trzeciej starczyło miejsca dla... Anny, Niemki, przedostatniej (jak do tej pory) kobiety jego życia. Spotkał ją zupełnie przypadkowo, na stacji kolejowej, gdy wracał z wizyty u rodziny Olgi, zaraz po jej śmierci. Siedziała sama na dworcu. Podszedł do niej, przedstawił się. A ona go poznała, choć przecież tyle lat minęło. Okazało się, że gdy Józef był w czasie wojny na robotach przymusowych, Anna przynosiła mu dodatkowe jedzenie. Takie spotkanie! Już się nie rozstali.

- Ona była najładniejsza - wychwala ją Józef i pokazuje zdjęcie. Na jednym z nich leżą oboje, starsza pani i starszy pan, na huśtawce produkcji Józefa. Trzymają się za ręce.

Niestety, trzy lata temu zmarła na cukrzycę, tak samo jak Olga. Józef pielęgnował ją, skonstruował nawet specjalny wózek połączony z rowerem, by Anna mogła sama jeździć po wsi. Ale wieloletnia choroba tak wyniszczyła organizm Anny, że nie udało się jej uratować.

Anna odeszła, ale Helena już czeka

Józef długo nie czekał. Sąsiadki ze wsi nadal go nie interesowały, dlatego pojechał do pobliskiego domu starców. Wszedł, rozejrzał się:

- Anno, biorę Cię - powiedział do jednej z pensjonariuszek. IAnna za nim poszła.

Ale wytrwała tylko trzy lata. Dokładnie 13 grudnia, na dwa tygodnie przed świętami, zostawiła Józefa.

- W zgodzie się rozstaliśmy. Spisałem nawet taką ugodę. Anna dyktowała, ja pisałem - na dowód pokazuje notatkę w zeszycie. "Do 26 grudnia 2008 r. będzie przeżycia naszego trzy lata. Z powodu niezgody naszej rozchodzimy się. Sądzić się nie będziemy, rozliczyliśmy się po dobrej woli".

- Czemu odeszła? Nie miał się kto nami zajmować, a ona słabsza ode mnie była. A tu we wsi zima nielekka - tłumaczy Józef. Święta spędzi sam. Do córek jechać nie chce, bo i one nie chcą go widzieć. Anna woli dom starców.

- Trochę mi będzie smutno, ale przecież święta to normalne dni. Po świętach za to pojadę Annę odwiedzić. Może do mnie wróci? Jak nie, to tam jest inna pani chętna na mnie, Helena. Bo ja postanowiłem, że jak skończę 90 lat, jeszcze raz ślub wezmę. Z kim?To się jeszcze zobaczy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna