Pożar - zdjęcia z dachu palącego się budynku
O Jezu! Wyglądało to strasznie! Dużo dymu. Dużo gorąca. Zero widoczności - tylko tyle byli w stanie powiedzieć strażacy, z którymi rozmawialiśmy wczoraj, gdy chwilę odpoczywali po czterech godzinach gaszenia pożaru kamienicy przy ul. Malmeda w Białymstoku. Najgorsze było to, że przed nimi było jeszcze kilka godzin akcji gaśniczej.
Gdy wydawało się, że sytuacja jest opanowana, ogień na nowo się rozprzestrzeniał. Żeby go ugasić, trzeba było zburzyć całą konstrukcję dachu - ponad 500 mkw. Paliły się bowiem łatwopalne materiały izolacyjne pod nim.
- To prawdziwa gehenna! - powiedział Marcin Janowski, rzecznik prasowy podlaskich strażaków. - Każdy z nich musiał pracować w pełnym umundurowaniu mając na sobie po ok. 30 kg sprzętu. Wszystko to w temperaturze ok. 100 stopni Celsjusza. Dodatkowo z góry grzało ich słońce.
Po zapadnięciu zmroku nie było wcale łatwiej. W ciemnościach trudniej było prowadzić akcję dogaszania. Po dachu budynku strażacy musieli poruszać się jak po torze przeszkód. Konstrukcja budynku pod wpływem wysokiej temperatury i olbrzymiej ilości wody zaczęła zagrażać ich bezpieczeństwu. Mogli gasić ogień jedynie przy pomocy podnośników hydraulicznych i drabiny mechanicznej zdzierając ręcznie fragmenty poszycia i podając pianę gaśniczą bezpośrednio na ogień.
Gdy próbowali dotrzeć do źródła ognia od wnętrza budynku, kilku z nich omal nie przypłaciło tego życiem. Zawaliły się na nich płyty wyściełające strop na ostatniej kondygnacji.
Akcja zakończyła się następnego dnia o 7 nad ranem.
Więcej przeczytasz w wydaniu papierowym Gazety Współczesnej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
