Tu, po skończonych studiach, osiedlili się na stałe. Dwa tygodnie temu świętowali złote gody.
Uroki życia studentów
Oboje mieszkali na osiedlu akademickim, a spotkali się, jak to młodzi, podczas jednego z wieczorków tanecznych. Energiczna przyszła pani stomatolog od razu wpadła w oko studentowi chemii.
- To był taki nagły błysk - tak wspomina tę chwilę pan Tadeusz.
Szybko zaczęły się wspólne spacery. Najchętniej długą i szeroką ulicą o malowniczej nazwie "Ku słońcu", ulubioną trasą szczecińskich studentów.
Wspólnie wybierali się też na centralny cmentarz, który wyglądem bardziej przypominał park. Tam, dla odmiany, szczecińscy żacy przychodzili się uczyć.
"Chodzili" tak ze sobą trzy lata, aż wreszcie, 16 sierpnia 1958 r. doszli do ołtarza łomżyńskiej katedry.
Na nowej drodze
- Bałam się, że pogoda na ślub kościelny nie dopisze, bo gdy braliśmy cywilny, padał ulewny deszcz - przyznaje pani Lucyna.
Niepotrzebnie. Gdy w uszytej u krawcowej półdługiej białej sukni z rękawkiem trzy czwarte i w białym welonie na głowie zdążała do kościoła pierwszą w Łomży taksówką, świeciło słońce, a upał zagrażał weselnym tortom.
- To przecież czasy, gdy w domach nie było lodówek - przypomina z uśmiechem. - Mama z teściową piekły torty i ciasta, ażeby się nie rozpłynęły, chowały je do piwnicy u moich rodziców, przy ulicy Zamiejskiej.
- A wódkę chłodziło się w balii z zimną wodą - dodaje z uśmiechem małżonek.
O wszystko trzeba się było wystarać. Po mięso na weselne przyjęcie jeździli autobusem do Stawisk, a po świeże ryby prosto od rybaka do Nowogrodu. W poszukiwaniu materiału na garnitur przyszły pan młody zawędrował aż do Szczecina.
Wybrali się również do księdza Gołębiewskiego. Chcieli, by błogosławił ich właśnie ten, który w liceum uczył panią Lucynę religii. Zadowolony duszpasterz nie odmówił młodym.
Miłość i tolerancja
Pół wieku państwo Perkowscy wciąż są razem. Pociechy dawno już wyfrunęły z rodzinnego gniazda. Córka po studiach została w Toruniu, pracuje w Muzeum Etnograficznym. Syn jest w Łomży, odwiedza ich prawie codziennie. Kiedy nie może, dzwoni. A oni, korzystając z letniej aury, odwiedzają działeczkę przy grobli. Dla relaksu. Tajemnica zgodnego i trwałego związku?
- Nie zastanawiałam się nad tym - mówi pani Lucyna. - Na pewno miłość, bez niej nie byłoby tej więzi.
- I tolerancja - dopowiada jej mąż. - Każdy ma przecież swoje zalety i wady.
Mówią o sobie, że ona ma temperament, a on jest flegmatyk. Widać, coś musi w tym być...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?