Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

One potrzebują więcej troski

Michał Modzelewski, Agnieszka Darda
- Nie dość, że musimy co miesiąc kilkaset złotych dopłacać, to jeszcze warunki tam się pogorszyły - mówi Lechowicz, która sama na co dzień jest lekarką. - Głównie te sprzętowe, brakuje sprzętu do rehabilitacji z prawdziwego zdarzenia.
- Nie dość, że musimy co miesiąc kilkaset złotych dopłacać, to jeszcze warunki tam się pogorszyły - mówi Lechowicz, która sama na co dzień jest lekarką. - Głównie te sprzętowe, brakuje sprzętu do rehabilitacji z prawdziwego zdarzenia.
Sprawa bezczynności łomżyńskiego ratusza wobec problemu dzieci głęboko upośledzonych zbulwersowała wiele osób. Trwający od blisko dziesięciu lat problem rodzice muszą rozwiązywać z miastem na drodze sądowej. Ich zdaniem, nie powinni dopłacać do opieki nad dziećmi, które wożą na co dzień do Domu Pomocy Społecznej przy ul. Polowej. Zdaniem jego dyrektora, rodzicom chodziło jednak tylko o pieniądze. Broni on prezydenta.

Nawet wyrok nie wystarczy

Zdanie rodziców podzielił niedawno Sąd Apelacyjny w Białymstoku, który utrzymał w mocy wcześniejszy wyrok nakazujący Urzędowi Miejskiemu wypłacenie pieniędzy za dowożenie dzieci. Sąd uznał, że ustawowym obowiązkiem samorządu jest zapewnienie dowozu dzieci do placówki dziennego pobytu. Albo zwrot kosztów. Teraz rodzice trojga dzieci mają otrzymać z miejskiej kasy od 8 do 10 tys. zł.

Ale to tylko za okres od lutego 2007, odkąd zaczęli zabiegać o ugodę z prezydentem. Zdaniem włodarza miasta, wystarczyło bowiem, że dzieci mogą poruszać się autobusami niskopodłogowymi w ramach funkcjonującej na co dzień komunikacji miejskiej.

- W każdym normalnym mieście jest tak, że takie dzieci są dowożone specjalnymi minibusami. Tak jest choćby w Białymstoku - zauważa Lilianna Lechowicz, matka 19-letniego upośledzonego Adasia.
- Na posiedzeniach komisji usłyszeliśmy, że wystarczą autobusy niskopodłogowe - dodaje Zbigniew Nawrocki, kolejny rodzic. - Mój syn z porażeniem mózgowym wszystkich kończyn miałby samodzielnie poruszać się komunikacją miejską? To jakaś kpina.

Problem trwa już od dekady, dzieci mają status upośledzonych w stopniu głębokim, ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Obowiązek nauki w ich przypadku trwa do 25. roku życia i jest realizowany przez osiem godzin dziennie w budynku domu pomocy społecznej, gdzie wciąż muszą je dowozić rodzice.

- Nie dość, że musimy co miesiąc kilkaset złotych dopłacać, to jeszcze warunki tam się pogorszyły - mówi Lechowicz, która sama na co dzień jest lekarką. - Głównie te sprzętowe, brakuje sprzętu do rehabilitacji z prawdziwego zdarzenia.

Warto dodać, że do opieki nad dziećmi w DPS ich rodzice dopłacają. I to niemało, bo od 300 do 500 zł miesięcznie. Choć również ich zdaniem nie powinni. Zastanawiają się nad przeniesieniem dzieci do nowo powstającego ośrodka w Perkach-Karpiach na terenie gminy Sokoły, w powiecie wysokomazowieckim. Będzie pierwszym ośrodkiem w województwie, gdzie dzieci mają zapewnioną
zarazem opiekę szkolną i rehabilitacyjną.

Wawrzyniec Kłosiński z biura prasowego Urzędu Miejskiego powiedział, że prezydent Jerzy Brzeziński zajmie się kwestią ewentualnej ugody z rodzicami dopiero po powrocie z urlopu. Czyli w przyszłym tygodniu.

Dyrektor broni władz

Dyrektor domu pomocy społecznej Franciszek Chrzanowski uważa, że opinie rodziców trojga niepełnosprawnych dzieci są krzywdzące dla prezydenta i jego współpracowników. Pójście Jerzego Brzezińskiego na rękę rodzicom oznaczałoby olbrzymi wydatek. Dyrektor placówki dodaje, że najwyraźniej rodzicom chodzi głównie o pieniądze, a dopiero na drugim planie stawiają dobro swoich pociech.

- Jedyny zarzut, jaki można postawić ekipie ratusza jest taki, że dzieci powinny uczyć się w placówce oświatowej, a nie w domu pomocy społecznej - stwierdza Chrzanowski. Poza tym zaznacza, że rodzice mylą pojęcia. Bo przecież posyłają dzieci do dziennego domu pomocy społecznej, a nie do ośrodka terapii.

Łomżyńska placówka zapewnia wszystkim swoim podopiecznym, włącznie ze wspomnianą trójką dzieci, dostęp do nauki.

- W roku szkolnym przyjeżdża do nas nauczycielka z SP nr 8. Zajęcia trwają od godz. 8 do 11.40 - potwierdza Franciszek Chrzanowski.

Poza tym placówka prowadzi szereg zajęć terapeutycznych. Wśród nich jest np. pracownia tkactwa, haftu, papieroplastyki, muzyki i terapii muzycznej, pracownia żywieniowa, a nawet komputerowa. Jest również sala poznawania świata przeznaczona dla dzieci z głębokim upośledzeniem. Wszystkie dzieci korzystają również z pracowni komputerowej.

Prawdopodobnie od początku października sal terapeutycznych będzie więcej. Więcej będzie też wychowanków. Ich liczba zwiększy się z 102 do 109, jeśli wojewoda podlaski da pozytywną odpowiedź na wniosek dyrektora odnośnie zwiększenia liczby miejsc na pobyt dzienny. Podopieczni mogą liczyć na fachową opiekę. Tym bardziej, że kadra składa się wyłącznie z wykwalifikowanych wychowawców. Cała ekipa ośrodka to ponad 90 osób.

Jak widać, warunki do nauki i rehabilitacji osób upośledzonych są. Szkoda tylko, że czasem urzędnikom brakuje odrobiny dobrej woli. Sprawa dowozu wspomnianych dzieci nie służy wizerunkowi władz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna