Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostatni dzwonek dla Jagiellonii

Krzysztof Sokólski
Pora zjednoczyć się i udowodnić, że Jagiellonia nie zrezygnowała z walki o ekstraklasę
Pora zjednoczyć się i udowodnić, że Jagiellonia nie zrezygnowała z walki o ekstraklasę A. Zgiet
Białystok. Zbliżające się spotkanie z Podbeskidziem Bielsko-Biała będzie dla niektórych piłkarzy białostockiej Jagiellonii meczem ostatniej szansy.

Jaga fatalnie rozpoczęła rundę wiosenną drugoligowych rozgrywek. W trzech bardzo słabych meczach zdobyła zaledwie punkt. Kolejne potknięcie, w niedzielnym spotkaniu w Bielsku-Białej z Podbeskidziem, może spowodować przy Jurowieckiej prawdziwe trzęsienie ziemi.
- Jeśli w dalszym ciągu będę miał od szefów klubu carte blanche, dojdzie do drastycznych ruchów w kadrze - przyznaje trener Ryszard Tarasiewicz.
Mocne słowa. Ale wydaje się, że szkoleniowiec nie rzuca ich na wiatr. Już w pojedynku z Podbeskidziem opiekun Jagi ponownie dokona kilku roszad w wyjściowej jedenastce. Po części wymuszonych (za żółte kartki pauzuje Adrian Napierała), ale w dużej mierze spowodowanych niezadowalającą postawą podstawowych zawodników.
- Trudno było dokonać pięciu czy sześciu zmian w składzie zaraz po pierwszych dwóch spotkaniach. Ale teraz przed niektórymi naprawdę mecz ostatniej szansy. Nikogo nie straszę. To samo mówię samym piłkarzom podczas treningów. W Bielsku-Białej po prostu musimy zagrać na maksa - dodaje Tarasiewicz.
Białostocki szkoleniowiec jest pewien, że jeden dobry występ spowoduje przebudzenie zespołu. - Nie uważam się za najlepszego trenera na świecie. Mam jednak swoje metody. Przez półtora roku pracy w Śląsku Wrocław i przez pół roku w Jagiellonii wszystko się sprawdzało. Teraz mamy gorszy okres, ale wierzę, że brakuje nam jednego zwycięstwa, żeby wrócić do stabilności. Musimy wygrać z Podbeskidziem, potem poprawić w Białymstoku na Miedzi Legnica i praktycznie straty zostaną odrobione - podkreśla Tarasiewicz. - Przecież nie zapomnieliśmy, jak grać w piłkę. Problem leży w sferze psychicznej. Zawodnicy nie powinni zadawać za dużo pytań typu "co będzie, jak źle podam?". Nie mogą chować się za plecami kolegów czy rywali i bać się odpowiedzialności. To jest taki alibi-futbol, którego nie toleruję.
Dobitnym przykładem bezradności jagiellończyków była sytuacja z drugiej części ostatniego meczu z Piastem Gliwice (1:1). Próbującego ataku lewym skrzydłem Piotra Petasza powstrzymał obrońca gości, za chwilę doskoczył następny. Petasz wycofał się do środka boiska, ale nikt z partnerów mu nie pomógł - nie pokazał się, nie wyszedł na wolną pozycję. Wszyscy, gdzieś schowani, obserwowali, jak osaczony przez przeciwników traci piłkę. W oczy rzucają się także gesty żółto-czerwonych - przede wszystkim machanie rękami - obrazujące jedynie ogólną niemoc.
Jaga popełnia błędy taktyczne, ale niewątpliwie jej problem leży głównie w mentalności. Tylko co zrobić, żeby wydobyć piłkarzy z dołka psychicznego, w jakim się znaleźli? Jak natchnąć wiarą we własne siły i umiejętności? A te przecież białostoccy zawodnicy wciąż posiadają.
- Spróbuję indywidualnie porozmawiać z piłkarzami. Może w grupie niektórzy nie chcą się otworzyć - zastanawia się Tarasiewicz.
Szkoleniowiec stwierdza jednocześnie, że w drużynie nie zaobserwował żadnych podziałów na grupy. - Ale nie przybywam cały czas z chłopakami - zaznacza. - Jeśli tylko bym zauważył przejawy jakiejś wzajemnej zazdrości czy złośliwości, to byłaby to sytuacja dla mnie nie do pomyślenia. Taki wrzód należałoby przeciąć zdecydowanych ruchem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna