Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Patriotyzmu uczyła się w bielskim harcerstwie Egzamin z niego zdawała w Powstaniu Warszawskim

W. Falkowski
Halina Awramienko, komendantka  harcerskiego hufca w Bielsku. Zdjęcie zrobiono w 1946 roku
Halina Awramienko, komendantka harcerskiego hufca w Bielsku. Zdjęcie zrobiono w 1946 roku Archiwum rodzinne
Podczas powstania pokazała, że jest zuchem!

Lata spędzone w harcerstwie i walka z niemieckim najeźdźcą nauczyły mnie cieszyć się życiem, naturą i przyjaźnią - opowiada Halina Awramienków, która obecnie mieszka w Poznaniu. - A jeśli za czymś tęsknię, to tylko za moim ukochanym Podlasiem i Bielskiem.

Pani Halina była uczestniczką Powstania Warszawskiego, ale dzieciństwo spędziła właśnie w Bielsku.

- Pamiętam, że w Bielsku bardzo często zmienialiśmy miejsce zamieszkania - wspomina pani Halina. - Najpierw przy ulicy Litewskiej 167 (obecnie Mickiewicza), później przy Widowskiej, na tzw. Świńskim Rynku w domu Bastrygina, przy ulicy Ogrodowej, ulicy 11 Listopada, Kościuszki aż zamieszkaliśmy na stałe przy Mickiewicza 169. Nie skłamię, że te przeprowadzki były dla mnie wielką frajdą. Poznawałam nowych kolegów i koleżanki. Do dziś pamiętam stary, drewniany Bielsk z jego drewnianymi chodnikami.

Tylko starzy mieszkańcy Bielska jeszcze pamiętają jej ojca Nikifora (urodzonego w 1893 roku na Ukrainie) i matkę Julię z domu Ciepłucha oraz ich dzieci Halinę, Romana i Antoniego.

Ojciec był z zawodu inżynierem - budowniczym dróg i mostów. To on budował wszystkie drogi wyjazdowe z miasta. Mama uczyła francuskiego i niemieckiego.

- Rodzice poznali się w 1924 roku w Stołpach, tutaj wzięli ślub - opowiada pani Halina. - Już w 1925 roku przyszłam na świat ja. W 1928 roku przyjechaliśmy do Bielska, gdzie niedaleko, bo w Milejczycach, mieszkali rodzice mojej mamy.

W Bielsku urodził się Roman i Antoni. Tu cała rodzina mieszkała do roku 1948.

To tutaj pani Halina, mając zaledwie 10 lat, wstąpiła do harcerstwa. Przyrzeczenie harcerskie złożyła przy ognisku w Lesie Pilickim w roku 1937.

- Dziś, mimo sędziwej starości, nadal czuję się harcerką i cieszę się, że w Bielsku harcerstwo jeszcze istnieje - opowiada. - Przeszłam wszystkie stopnie - od szeregowej do hufcowej.

Ale wraz z wybuchem wojny skończyło się radosne harcerstwo, przyszedł czas nowych zadań i nowych prób.

- W czasie okupacji znalazłam się w Warszawie i tam przyszło mi zdać najtrudniejszą próbę - brałam udział w Powstaniu Warszawskim na Starym Mieście jako sanitariuszka - przyznaje pani Halina. - Walczyłam w harcerskim batalionie „Miotła”, zgrupowanie „Radosław”. Po wyprowadzeniu kanałami do Śródmieścia 15 rannych powstańców ze zgrupowania kapitana „Sosny” zostałam przeniesiona do służby łączności. Biegałam do delegatury rządu, do różnych wysokiego stopnia oficerów doręczając meldunki i rozkazy. Podczas mojej służby powstańczej z 36 powstańców na Starym Mieście ocalało tylko czterech.

Po powstaniu przebywała jakiś czas u stryjenki w Brwinowie.

- W dniu wyzwolenia Warszawy spakowałam plecak i wyruszyłam do Bielska Podlaskiego - opowiada. - W domu, do którego dotarłam 23 lutego 1945 roku, ze łzami w oczach i z wielką radością witali mnie rodzice i dwaj bracia - Romek i Antoś. Wróciłam nie tylko do domu, ale także do szkoły - Gimnazjum T. Kościuszki i harcerstwa. Zostałam drużynową drużyny „Las”.

W tym samym roku 1945 prowadziła obóz harcerski w Białowieży. Wiosną 1946 roku brała udział w zlocie młodzieży w Szczecinie. Konsekwencje tego zlotu okazały się dla ZHP dramatyczne. Był to ostatni zlot „dawnego” harcerstwa. W tym czasie pani Halina przejęła funkcję hufcowej.

- Pełniłam ją do września 1946 roku, kiedy to ostrzeżona przed możliwością aresztowania przez UB opuściłam Bielsk Podlaski - wspomina. - Losy związały mnie z Poznaniem. Tutaj ukończyłam studia - historię sztuki i pracowałam w Muzeum Narodowym w Poznaniu.

W 1953 roku poznała profesora Władysława Węgorka, rektora Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu. Wzięła z nim ślub w 1954 roku. Miała wówczas 29 lat. Z tego związku na świat przyszło dwoje dzieci - Maria, która ukończyła historię sztuki, i Paweł, który ukończył Akademię Rolną zdobywając tytuł profesora habilitowanego. Pani Halina ma 5 wnuków i 5 prawnuków.

- Byliśmy bardzo szczęśliwym małżeństwem - mówi. - Od 15 lat jestem wdową. Za całe swoje życie jestem wdzięczna Bogu. Było w nim pół na pół miodu i piołunu, a choć „dzień się nachylił i ma się ku zachodowi” na wieczną wartę jeszcze się nie śpieszę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna