W środę na miejscu wypadku płonęły znicze. Obok wciąż leżały fragmenty auta.
Do domu został im zaledwie kilometr. Małżeństwo Robert i Ewa oraz ich 17-letni syn Daniel już mieli zjeżdżać z głównej trasy i skręcać w boczną drogę prowadzącą do ich rodzinnego Pajewa. Nie dojechali. Zabił ich pijany kierowca tira. Zamroczony alkoholem zbyt późno wyhamował. Z impetem uderzył w samochód, którym jechała trzyosobowa rodzina.
Tragiczne chwile rozegrały się w poniedziałkowy, deszczowy wieczór na drodze krajowej nr 8. Na miejsce jako pierwsi przyjechali strażacy-ochotnicy z Jeżewa, potem z Pajewa. Zaraz po nich przybyli strażacy zawodowcy z Białegostoku. Świadek, który wezwał pomoc, mówił o co najmniej jednej ofierze śmiertelnej. Jednak to, co ratownicy zobaczyli na miejscu, przekraczało ich najgorsze przewidywania...
Dwa olbrzymie tiry stały po dwóch stronach drogi. Kabina każdego z nich była na poboczu. Litewski tir przygniatał coś, co jeszcze kilka minut wcześniej było osobowym samochodem terenowym. Coś, bo na początku ratownicy nie byli w stanie stwierdzić nawet, jaka jest marka tego auta. Zresztą na tym się nie skupiali. Próbowali ratować ojca rodziny, bo on jako jedyny dawał oznaki życia.
Robert był jeszcze przytomny
- Strażacy z Jeżewa uwolnili go. Przez chwilę z nim rozmawiali - relacjonuje Jan Rabiczko, zastępca komendanta miejskiego straży pożarnej w Białymstoku. - W tym czasie przybyło pogotowie.
Ekipa karetki reanimowała ojca rodziny, ale w pewnym momencie stracił on przytomność. Zmarł 20 minut po swojej żonie i synu.
Gdy przyjechaliśmy na miejsce wypadku, wiadomo było już, że cała rodzina nie żyje. Policjanci ustalali przyczynę tragedii. Trudno było stwierdzić, kto zawinił, zwłaszcza, że honda CR-V, którą podróżowała rodzina, była totalnie zmiażdżona. Była kłębowiskiem zgniecionej blachy.
Policjanci ustalili, że 49-letni Łotysz jechał tirem w kierunku Jeżewa. Jak mówi Kamil Sorko z zespołu prasowego podlaskiej policji, mężczyzna prawdopodobnie nie wyhamował na mokrej jezdni i najechał na tył skręcającej przed nim w lewo hondy, która w wyniku uderzenia zjechała na przeciwległy pas ruchu. Tam doszło do kolejnego zderzenia z nadjeżdżającym z przeciwka litewskim tirem. Następnie oba pojazdy wjechały do rowu, gdzie dachująca osobówka została jeszcze przygnieciona przez ciężarówkę.
Kierowca... zasnął w radiowozie
Sprawca tej tragedii był obojętny na to, co się stało. Gdy policjanci wyciągnęli go z kabiny tira, miał ponad 2 promile alkoholu. Zaraz po tym, jak wsadzili go na tylne siedzenie radiowozu... zasnął.
Gdy policjanci zabezpieczali miejsce wypadku, na bocznej drodze, tuż przy wraku hondy i leżących w trawie zwłokach rodziny, zebrała się grupa mieszkańców Pajewa. Byli w szoku. Zginął ich sąsiad Robert, na którego zawsze mogli liczyć, który nigdy nie odmawiał pomocy. Wraz z nim odeszła jego żona i syn.
- Jeszcze ok. 12-13 widziałem, jak jechali w kierunku Białegostoku - mówił przerażony sąsiad. - Teraz wracali do domu. Mieli niecały kilometr.... Mieszkali tu niedaleko, na górce.
Mieszkańcy w szoku
Kiedy dwa dni po tragicznym wypadku zajechaliśmy do Pajewa, mieszkańcy wsi nadal byli w szoku. Przy "ósemce", gdzie doszło do tragedii, płonęły znicze i leżały kwiaty. Z miejsca wypadku wciąż wiało grozą. W przydrożnym rowie leżały buty, rozszarpane siedzenia, fragmenty karoserii...
Na początku wioski widać piękny dom z cegły i duże, zadbane budynki gospodarcze.
Małżeństwo razem prowadziło to gospodarstwo. Mieli tuczniki i bydło. Gospodarkę przejęli po rodzicach Ewy. Miała ona trzy starsze siostry, ale te rozjechały się w świat, a ona, najmłodsza, wraz z mężem postanowiła zająć się gospodarstwem. Robert spłacił jej rodzinę. Mieszkali i pracowali w Pajewie. Wiodło im się dobrze. Z materialnego dobrobytu mógł korzystać ich jedyny syn - Daniel.
- Był jedynakiem, ale bardzo liczył się z innymi ludźmi. Taki sympatyczny i dobry chłopak - opowiada Alicja Nartowicz z Pajewa. -- Robert też był dusza człowiek, podobnie jak Ewa.
Jedynaka najpierw szkolili w miejscowej szkole. Potem wysłali go do VIII Liceum Ogólnokształcącego w Białymstoku. Tu właśnie, w II klasie, niedawno zaczął rok szkolny. Jego koledzy ciągle nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Jeszcze niedawno z nim rozmawiali, a teraz pójdą na pogrzeb... Wszyscy, podobnie jak mieszkańcy Pajewa, chcą wziąć udział w ostatniej drodze tej rodziny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?