Grzegorz Sandomierski w sobotnim spotkaniu z Polonią Warszawa (godz. 18.30) stanie przed szansą wpisania się do kronik białostockiego klubu. W ekstraklasie zachowuje czyste konto od 450 minut, czyli od momentu, kiedy pojawił się między słupkami bramki żółto-czerwonych. Do pobicia rekordowego wyczynu Piotra Lecha brakuje mu zaledwie 58 minut. Przed rokiem Lech nie wyjmował piłki z siatki przez kolejnych 507 minut.
- Całe szczęście, na naszym stadionie nie ma zegara, to nie będę spoglądał w jego stronę - uśmiecha się 20-letni Sandomierski. - A tak na poważnie, naprawdę nie liczę minut bez straty gola. Wolę liczyć punkty, jakie zdobywa Jagiellonia. Jeśli puszczę bramkę, a wygramy 2:1, też będę zadowolony.
Takie podejście młodego zawodnika chwali doświadczony Piotr Lech, który wcale nie będzie się martwił, jeśli jego ubiegłoroczny wyczyn zostanie wymazany z tabel najlepszych osiągnięć zawodników białostockiego klubu.
Nie byłoby panu nawet odrobinę żal straconego rekordu - pytamy 41-letniego bramkarza.
P. Lech: - To przede wszystkim nie mój rekord, a całego zespołu. Nie zapominajmy, że na to, aby zagrać na zero z tyłu pracuje cała drużyna. Życzę, żeby Jaga jak najdłużej kontynuowała passę spotkań bez porażki i, oczywiście, bez straconej bramki. W sobotę mocno trzymam kciuki za Grześka Sandomierskiego.
Spodziewał się pan, że Grzesiek tak szybko zaistnieje w ekstraklasie?
- Po paru meczach trudno od razu kogoś jednoznacznie oceniać. Chwała Sandomierskiemu za to, co do tej pory zrobił, ale poczekajmy. Już wcześniej nie pomyliłem się co do Rafała Gikiewicza. W pewnym momencie zrobiono z niego wielką gwiazdę, a dzisiaj jest trzecim bramkarzem Jagiellonii. Mam nadzieję, że z Sandomierskim nie będzie podobnie. Ma wszystkie cechy potrzebne dobremu bramkarzowi. Jest spokojny, zachowuje w sobie dużo pokory. Przynajmniej na razie. Grzesiek cały czas musi zdawać sobie sprawę, że można nie puścić gola i przez tysiąc minut, a w dużej piłce nie zaistnieć.
Wydaje się, że w przeciwieństwie do Gikiewicza tej pokory Sandomierskiemu nie będzie brakowało.
- Oby. Co do Rafała, to nie należy też od razu go skreślać. Musi tylko pójść po rozum do głowy. Jego rywalizacja z Sandomierskim powinna przynieść same korzyści Jagiellonii. A jest przecież jeszcze Grzesiek Szamotulski, na którego Jaga w każdej chwili może liczyć.
Cała rozmowa w piątkowym papierowym wydaniu "Współczesnej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?