Plac Targowy przy ul 1 Maja. Próg zwalniający hamuje ruch i niszczy auta

Twierdzą, że jest on za wysoki. - A poza tym, nie wiadomo, jaką ma pełnić rolę? - zastanawia się nasz Czytelnik. - Chyba, że tylko utrudniać życie kierowcom. Przybazarowy parking jest za mały, by poruszać się po nim zbyt szybko.
Prezes targowiska przekonuje, że takie rozwiązanie jest konieczne.

Tylko tworzą się korki

Chodzi o plac targowy przy ulicy 1 Maja. Przy wyjeździe z parkingu znajduje się szlaban, ponieważ postój ponad pół godziny jest płatny. A nawet jeśli kierowca jest zwolniony z opłaty to i tak musi zatrzymać się, by zeskanować bilet. Tylko wtedy może wyjechać z przybazarowego parkingu.
Kilka metrów przed szlabanem znajduje się tzw. leżący policjant. Jest on wymurowany z kostki brukowej i zdaniem kierowców, źle.

- Zdecydowanie za wysoki - twierdzi nasz rozmówca. - Wystarczy wrzucić do bagażnika pojazdu dwa worki ziemniaków, by zniszczyć miskę olejową. Takich przypadków już kilka było.
Poza tym, próg utrudnia dojazd do szlabanu.

- Ta konstrukcja jest zupełnie niepotrzebna - przekonują nasi Czytelnicy. - Na drodze wyjazdowej tworzą się korki, m.in. dlatego, że początkujący kierowcy mają problemy z dojazdem do szlabanu.

Nie płacili za postój

Inaczej sprawę postrzega Zbigniew Walendzewicz, prezes spółki "Targowiska Miejskie".
- Próg zwalniający jest wykonany zgodnie z obowiązującymi normami - zapewnia. - Nie ma więc mowy o tym, że za wysoki. Zresztą, nie mamy w tej sprawie żadnych skarg. Nie słyszałem o tym, by ktokolwiek uszkodził swój samochód.

Walendzewicz mówi, że montaż "policjanta" był konieczny z dwóch powodów. Po pierwsze, nie wszyscy kierowcy płacili za postój na parkingu.

- Przy wyjeździe ustawiali się tak, że przy podniesionym szlabanie wyjeżdżało kilka samochodów - twierdzi. - Próg uniemożliwia takie zachowania.
Poza tym, takie rozwiązanie zaproponował zarządca dróg, ponieważ "policjant" zapewnia bezpieczeństwo na chodniku oraz ulicy 1 Maja.

- Wcześniej kierowcy "wyskakiwali" z parkingu na drogę nie zwracając uwagi na to, co się tam dzieje - dodaje Walendzewicz. - Teraz takich sytuacji już nie ma i jest o wiele bezpieczniej.