Powinno wystarczyć 17, może 18 punktów, by już być spokojnym miejsca w najlepszej ósemce ligi. Na razie ich jednak nie liczymy - mówił przed spotkaniem z Gwardią trener białostoczanek Dariusz Luks. Jego podopieczne na swoim koncie mają już 12 "oczek", a do końca fazy zasadniczej zostało 10 spotkań. I choć w hali "Orbita" mogły zdobyć nawet trzy, trzeba sprawiedliwie przyznać, że gospodynie zasłużyły na swój kawałek punktowego tortu.
Trzeba było "dołożyć"
- Zawsze można zagrać lepiej, ale cieszymy się z tych dwóch punktów i na pewno z uśmiechami na ustach pojedziemy do domu - powiedziała Izabela Żebrowska, po raz drugi z rzędu wybrana na najlepszą zawodniczkę meczu.
Nasza atakująca i cały zespół swój właściwy rytm złapały w drugim secie. W pierwszym zagrywka białostoczanek nie robiła na gwardzistkach żadnego wrażenia. Wrocławianki dobrze ustawiały blok i siłą rozpędu dały dziewczynom Luksa zdobyć zaledwie 15 punktów. Nasz szkoleniowiec podczas przerw mówił podopiecznym: "Jest zaangażowanie, tylko musimy grać swoją siatkówkę i trochę dołożyć w ataku".
Akademiczki po zmianie stron "dołożyły"nie tylko w tym elemencie. Jeszcze ostrzej zagrywały i gospodynie zaczęły mieć kłopoty z przyjęciem. Przy serwisie Katarzyny Walawender nasz zespół uciekł na 12:7, po czym długo kontrolowały wydarzenia na boisku.
Rywalki nie pękły
Gwardia nie mogła znaleźć antidotum na akcje Pronaru. Po łatwym wygraniu drugiej partii, w trzeciej białostoczanki poszły za ciosem. Lucie Muhlsteinova swoją zagrywką od razu doprowadziła do wyniku 5:1. Za chwilę było 8:2, a potem 15:6. Ambitne wrocławianki starały się gonić. Zbliżyły się najbardziej przy rezultacie 20:16. Po asie Żebrowskiej, który dał nam prowadzenie 23:16 stało się jednak jasne, że zdobędziemy co najmniej punkt.
Apetyt, oczywiście, rósł i chciałoby się, by akademiczki sięgnęły po komplet "oczek". Nie tym razem. Gwardia podjęła walkę, w czwartym secie po stronie gospodyń nie było straconych piłek. Podopieczne Rafała Błaszczyka znów polepszyły serwis. Po asie Zuzanny Efimienko prowadziły 11:6.
"Głowy do góry, jedziemy!" - motywował swoje dziewczyny Luks. Nasz zespół walczył, mimo że przewaga sięgnęła już 8 punktów (20:12). Jak w ukropie zwijała się praktycznie bezbłędna libero Magdalena Saad. Przy serwisie Marleny Mieszały zrobiło się 21:17, ale pogoń okazała się za późna.
Z szatni po zwycięstwo
Przed tie-breakiem białostoczanki tradycyjnie udały się do szatni. Były tam tak długo, aż upomniał je potem sędzia, ale opłacało się. Znakomicie przyjmowały i serwowały. Muhlsteinova rzucała piłki głównie do Żebrowskiej i na środek do Dominiki Koczorowskiej. Było nawet 11:5. Gospodynie odrobiły część strat, do stanu 13:11, ale tym razem to one się spóźniły. Przy pierwszym meczbolu, przechodzącą na naszą stronę piłkę, w parkiet wrocławianek skierowała Mieszała.
- Mikołaj mógł większy prezent przynieść, ale dobrze, że nie dał rózgi i mamy chociaż punkt - mówiła przyjmująca Gwardii Bogumiła Barańska.
Gwardia Wrocław - Pronar Zeto Astwa AZS Białystok 2:3 (25:15, 18:25, 17:25, 25:20, 11:15)
Gwardia: Czerwińska, Szafraniec, Mroczkowska, Barańska, Efimienko, Haładyn, Jagiełło (libero) oraz Kupisz, Kruk, Krzos.
Pronar Zeto Astwa AZS: Muhlsteinova, Walawender, Koczorowska, Żebrowska, Karczmarzewska-Pura, Mieszała, Saad (libero) oraz Manikowska, Szeszko, Kalinowska.
Przebieg meczu:
1. set: 5:4. 10:6. 15:9. 20:13. 25:15.
2. set: 5:3. 7:10. 9:15. 15:20. 18:25.
3. set: 1:5. 3:10. 6:15. 16:20. 17:25.
4. set: 5:3. 10:6. 15:10. 20:12. 25:20.
5. set: 2:3. 3:6. 5:9. 7:12. 11:15.
MVP meczu: Izabela Żebrowska (Pronar Zeto Astwa AZS, atakująca).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?