Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polał gnojówką geodetę, doszło do bijatyki z policją. Wielka awantura o działkę! (zdjęcia)

Michał Modzelewski
To miało być rutynowe wytyczenie granic. Skończyło się na polewaniu gnojówką, szamotaniną z ekipą geodezyjną oraz interwencją policji i pogotowia. Dwoje protestującyc mieszkańców odwieziono w kajdankach.

Wielka awantura o działkę

- W biały dzień mnie okradacie. I to ma być niby zgodnie z prawem wszystko?! Jeszcze policję macie czelność wzywać - krzyczał w stronę ekipy geodezyjnej pan Wacław Tomaszewski, mieszkaniec Zielonej Dzielnicy.

To właśnie tam, w kwartale między ulicami Sikorskiego i Legionów doszło dziś do awantury i szamotaniny z policją Pan Wacław nie chciał wpuścić ekipy geodezyjnej na teren działki, którą utracił w wyniku przeprowadzonego w grudniu 2005 r. scalenia ziem we wspomnianym kwartale. Od władz otrzymał podobną działkę, w innym miejscu i odszkodowane, ale...

- Byłem przeciwny od samego początku, ale teraz jak usłyszałem, że to pójdzie pod dom ze sklepem, to mnie krew zalała! - mówi pan Wacław - Dość tego. Ogród tam miałem, drzewa i warzywa sadziłem, a to, co dostałem w zamian, to ugór i krzaki - krzyczał oburzony.

Gnojówką w geodetę

Ekipa przybyła dziś o 10. rano. Geodeta chciał rozgraniczyć ziemię. W miejscu utraconej przez Tomaszewskiego ziemi sąsiadka, która wcześniej należący o niego pas uzyskała, ma zamiar postawić sklep. To najbardziej wzburzyło pana Wacława, który nie pozwalał ekipie wejść na ten grunt w celu wytyczenia granicy.

- 48 lat tą ziemię uprawiałem. Nie oddam! - krzyczał Tomaszewski.

Wezwano policję. Żonę pana Wacława, która już zaczynała się szarpać z geodetą, chcieli zabrać do radiowozu. Ciągnięta przez policję kobieta upadła na ziemię. Wezwano pogotowie.

Na chwilę sytuacja się uspokoiła. Potem jednak, gdy geodeta wszedł na dawny teren Tomaszewskich, podbiegł do niego pan Wacław. Wpierw oblał go gnojówką, potem próbował przegonić wiadrem wody.

Do Tomaszewskiego doskoczyła policja. Obezwładnionego starszego pana funkcjonariusze musieli skuć kajdankami. Gdy doprowadzali go do radiowozu, nerwy puściły jego synowi. Próbował oderwać ojca od funkcjonariuszy. Skończyło się na kolejnej szamotaninie. Obu skutych mężczyzn zamknięto w radiowozach.

Wówczas, mokry i oblany gnojem geodeta powrócił do swoich czynności.

Wszystko przez prawny bubel

Sprawa znalazła swój finał na wokandach Wojewódzkiego i Naczelnego Sądu Administracyjnego. Ten drugi w lipcu 2008 r. odrzucił kasację miasta, utrzymując tym samym w mocy wyrok WSA, uznający uchwałę scaleniową za niezgodną z prawem.

Tyle, że dla mieszkańców, w tym Tomaszewskiego wyrok to marne pocieszenie, bo to oznacza, że do tego czasu uchwała wywoływała skutki prawne: zmiany w ewidencji i księgach wieczystych. Najbardziej widocznym "owocem" tej uchwały jest stojący naprzeciw dworca PKS supermarket Lidl. Nieoficjalnie widamo, że biznesmen, który uzyskaną w wyniku scalenia działkę sprzedał tej dużej handlowej sieci zarobił - bagatela - około 6 milionów złotych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna