Skazani, na razie nieprawomocnie, to czterej byli funkcjonariusze białostockiej i bielskiej „drogówki”. Zostali już zwolnieni ze służby, choć pobierają policyjne emerytury. To oni z miejsca rzekomych kolizji sporządzali notatki urzędowe lub przynajmniej uczestniczyli w takiej wątpliwej interwencji. Za przychylność dostawali czasem łapówki (od 100 do nawet tysiąca złotych). W sumie chodzi o 11 zdarzeń. Niektórzy oskarżeni mieli więcej na sumieniu, inni mniej. Dlatego Sąd Rejonowy w Białymstoku zróżnicował kary. To od roku do półtora roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Do tego grzywny (2- 6 tys. zł). Orzekł też przepadek korzyści majątkowych uzyskanych z przestępstwa oraz obowiązek naprawienia szkody w części. Chodzi o wypłacone dzięki pomocy policjantów odszkodowanie. W sumie to ponad 200 tys. zł.
- Oskarżeni potwierdzali istnienie kolizji, co do których wiedzieli, że nie miały miejsca - zaznaczała sędzia Ewa Dakowicz.
Czasem nie chodziło tylko o to, że stłuczka była, ale jaki miała przebieg. Tu mundurowi szli „na rękę” i dodawali wystrzelone poduszki powietrzne (to podwyższa odszkodowanie) lub sarnę, która wyskoczyła przed koła samochodu (to miało usprawiedliwić uderzenie w drzewo).
Oskarżeni odpowiadali za korupcję, przekroczenie uprawnień, poświadczenie nieprawdy w dokumentach oraz pomocnictwo w dokonaniu oszustwa. Co prawda dwóch mężczyzn od dwóch zarzutów sąd uniewinnił , ale w zdecydowanej większość zgodził się z ustaleniami prokuratury. Oparł się przede wszystkim na dwóch dowodach. Po pierwsze: opinii biegłego grafologa, który stwierdził, że np. na protokołach użycia alkotestu znajdują się podrobione podpisy osób, które miały być na miejscu kolizji.
Po drugie: na zeznaniach ważnych świadków. To kierowcy zamieszani w sfingowane stłuczki i organizatorzy całego procederu (w tym likwidator szkód z Białegostoku). Obrońcy oskarżonych, którzy nie przyznali się do winy, podważali wiarygodność świadków. Sądu jednak nie przekonali. Ten szczegółowo, zarzut po zarzucie tłumaczył powody. Cytował też fragmenty protokołów przesłuchań.
- „Nawet dziecko by się zorientowało, że nie było kolizji” - opisywał kierowca spotkanie z oskarżonymi policjantami w m. Haćki. A co do Fast?
- Z zeznań Adama F. i Michała M. wynikało, że samochód został przetransportowany na miejsce zdarzenia już uszkodzony - przypomniała sędzia.
Zarzuty dotyczą 2002-2003 r. Wątek policjantów jest częścią wielkiego śledztwa ws. fikcyjnych stłuczek. Objęło ponad setkę osób, z których większość została skazana.
Policjanci ukarani za to, że pozwolili uciec zatrzymanemu. Skuty aresztant wskoczył do rzeki i utonął
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?