Prowadzi go dwóch policjantów. Wzdłuż drogi na salę rozpraw stoją kolejni. Na widok dziennikarzy mężczyzna, zasłania twarz i przyspiesza kroku.
- Czy przyznaje się pan do winy? - pyta jedna z dziennikarek. - Nie - odpowiada. - Czy czuje się pan winny? - Nie. - Czy przeprosi pan córkę? - na to pytanie już nie odpowiada. Rozmowa trwa sekundy. Chwilę później Krzysztof B. jest już na sali sądowej i niknie za murem fotoreporterów.
W miniony piątek na wydarzenia w białostockim sądzie zwrócone były oczy całej Polski. Rozpoczął się bowiem proces przeciwko Krzysztofowi B. 49-letni mieszkaniec Grodziska k. Siemiatycz oskarżony jest m.in. o wielokrotne zgwałcenie swojej córki. Inne zarzuty to wykorzystywanie seksualne nieletniej, więzienie i grożenie śmiercią oraz znęcanie się psychiczne i fizyczne nad rodziną.
Ta wstrząsająca historia ujrzała światło dzienne we wrześniu 2008 roku. Wtedy córka Krzysztofa B. zgłosiła się na policję. Podczas śledztwa wyszło na jaw, iż ojciec od blisko 6 lat zmuszał ją do kontaktów seksualnych. Pierwszy raz zrobił to, gdy miała 14 lat. Jeśli odmawiała, przywiązywał ją, bił kablem od magnetowidu. W wyniku gwałtów urodziła ojcu dwójkę dzieci. Obu chłopców pozostawiła jednak w szpitalu na żądanie Krzysztofa B.
Alicja B., córka oskarżonego, była w piątek na sali sądowej. Towarzyszyli jej pozostali pokrzywdzeni, żona oskarżonego - Teresa B. oraz jej 12-letni syn Jan. Wszyscy mieli zeznawać przed sądem, jednak nie zdążyli. Swoje wyjaśnienia złożyli za to wszyscy 4 oskarżeni. Wśród nich brat ojca dziewczyny oraz jego dwaj znajomi, którzy brali udział w porwaniu Alicji z domu jej znajomego.
Wszystkiemu przysłuchiwał się mały Janek. Podobno wiedział o tym, co ojciec robi siostrze, ale tak jak i jego matka był przez Krzysztofa B. bity i zastraszany. Jaka była treść wyjaśnień oskarżonych, nie wiadomo. Sąd utajnił proces.
- To była jedyna słuszna decyzja - tłumaczy sędzia Beata Oliferuk, przewodnicząca III Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Białymstoku. - Postępuje się tak w każdej sprawie, w której może dojść do naruszenia interesu osobistego pokrzywdzonych. A tak było w tym przypadku.
Z Alicją B. nie udało się nam porozmawiać. Policjanci wyprowadzili ją z sądu tylnym wyjściem.
Krzysztof B. porównywany jest do Josefa Fritzla, nazywanego przez media "bestią z Amstetten". Austriak ponad 20 lat więził swoją córkę w piwnicy i odkąd skończyła 11 lat odbywał z nią stosunki seksualne. W ich wyniku kobieta urodziła 7 dzieci.
Proces Austriaka trwał 3 dni. W ubiegłym tygodniu ława przysięgłych skazała 73-latka na karę dożywotniego więzienia w zakładzie psychiatrycznym. Mimo tych podobieństw już teraz wiadomo, że sprawa mieszkańca Grodziska potrwa dużo dłużej. Termin najbliższej rozprawy przypada za miesiąc.
- W Polsce mamy inny system prawny niż w Austrii. Tam funkcjonuje ława przysięgłych - tłumaczy Oliferuk. - Poza tym Fritzl przyznał się do winy, a Krzysztof B. jak dotąd nie. Grozi mu teraz kara 15 lat więzienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?