Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polskie wątki na północy Rosji

tekst prof. Adam Czesław Dobroński (tel. 601 352 414)
Fragment ekspozycji muzealnej w Archangielsku poświęconej przesiedleńcom i łagiernikom
Fragment ekspozycji muzealnej w Archangielsku poświęconej przesiedleńcom i łagiernikom A. Dobroński
Tekst wysyłam z Archangielska, gdzie wziąłem udział w konferencji poświęconej 75. rocznicy przybycia pierwszego konwoju polarnego Derwisz (Dervish). Uroczystości przeprowadzono z rozmachem z udziałem kombatantów i delegacji oficjalnych państw alianckich.

Powtarzano zgodnie, że pomoc materialna aliantów (głownie USA) dla ZSRR miała kolosalne znaczenie. Trzeba przyznać, że udział polskich marynarzy był pokazany zgodnie z prawdą, natomiast trudno było się przebić z opowieściami o losach naszych sybiraków rzucanych od lutego 1940 roku w lasy i na bagna północnej Rosji. Niestety, nie przyjechał też na uroczystości nikt z polskich marynarzy z tamtych lat.

Osobliwy list

Rozpocznę od pamiątki znalezionej przed kilku laty w archiwum grodzieńskim. Jest to list wysłany w 1832 roku przez Andrzeja Świderskiego z pow. sokólskiego do żony. Autor donosił, że 12 grudnia roku poprzedniego przybył „… do miasta Archanielu portowego nad morzem leżącego” i został tam wcielony do miejscowego pułku. „Jak dotąd, choć często słaby, żyję jednak dla woli Boskiej i pragnę jeszcze choć na godzinę przed śmiercią oglądać Ciebie Najdroższa Żono z temi pozostałemi sierotami, ale cóż czynić, kiedy u nas o tem ażebyśmy mieli kiedyś powrócić do swego kraju nie słychać. Proszę cię zatem najukochańsza Żono postaraj się dla mnie o wolność i szczęśliwy powrót, gdyż ciężko mi jest niewinnie jako niewinnemu i do niczego nie należącemu cierpieć, zostawiwszy Ciebie z dziatkami…”. List kończył się wzruszającymi pozdrowieniami: „Bratu Antoniemu, wszystkim przyjaciołom, kumom, sąsiadom i znajomym najserdeczniejszy ukłon zasyłam i proszę oświadczyć. Ciebie zaś Najdroższa, Najukochańsza żono wraz z dziatkami Bogu i tej Matce Boskiej jako najcięższe sieroty polecam. Niech wam Bóg we wszystkim błogosławi i użycza zdrowia, co ci życzy szczery i przywiązany mąż Andrzej Świderski.”

Nie mamy pewności, czy list dotarł do rodziny, na pewno był znany policji. Świderski tłumaczył się, że został przypadkowo ujęty przez kozaków, jest niewinny, a w domu czeka czwórka dzieci. Wstawił się za nim i właściciel wsi Ciemne, bo mu zależało na odzyskaniu swego poddanego. Jednak żandarmi carscy ustalili, że Świderskiego ujęto z bronią w ręku podczas ataku powstańców na miasto Mariampol w guberni suwalskiej. Nie wiemy, czy w tej sytuacji „buntownik” w ogóle wrócił do domu.

Delegaci Ambasady RP w Archangielsku i Murmańsku

W Instytucie Polskim i Muzeum gen. W. Sikorskiego w Londynie znajdują się materiały Delegatury Ambasady RP z siedzibą w Archangielsku, utworzonej w października 1941 r. Józef Gruja i Eugeniusz Kocuper zamieszkali w hotelu dla cudzoziemców „Inturist”, tu przyjmowali rodaków, korzystali z ogólnodostępnego telefonu na korytarzu. Władze nie zgodziły się na samodzielną siedzibę, za to zorganizowali system obserwacji „sojuszników”. Szacowano, że Polaków, deportowanych i z naszego regionu, może być w obwodach archangielskim i wołogodzkim jeszcze do 20 tysięcy, a 25 tys. po układzie Sikorski-Majski wyjechało w pośpiechu na południe ZSRR. Trudno się dziwić psychozie strachu ogarniającej specpieriesielenców (korzystających z amnestii) przed spędzeniem na północy kolejnej zimy, skoro w niektórych posiołkach (osadach leśnych) zmarło do 40 proc. ofiar NKWD.

Delegaci Ambasady RP (mieściła się w Kujbyszewie) mieli nadzorować przyjmowanie ładunków z konwojów polarnych przeznaczonych dla formującej się tzw. armii gen. Władysława Andersa oraz dla polskiej ludności cywilnej. Pomagało im w tym dziele ponad stu polskich żołnierzy. Pierwszy transport z 50 tonami żywności nadszedł do portu Bakarica w Archangielsku już we wrześniu, kolejny w październiku. Borykano się z licznymi trudnościami przy rozładunku statków, jeszcze więcej problemów przysparzało dostarczenie darów (UNRRA, zebrane w Wielkiej Brytanii) do głodujących. Były to przede wszystkim: żywność, lekarstwa, ubrania, obuwie. Nawet symboliczna pomoc dodawała otuchy w przetrwanie i cieszyła, że Polska nie zapomniała o swych obywatelach. Różnie układały się relacje z przedstawicielami władz sowieckich, bywało, że zawodzili i polscy „mężowie zaufania”. Można natomiast było liczyć na wsparcie ze strony misji angielskiej i amerykańskiej.

W styczniu 1942 r., gdy port w Archangielsku zamarzł, kpt. Wacław Loga wyjechał do Murmańska, gdzie dopływały kolejne konwoje alianckie. Miasto było ustawicznie bombardowane, „całe kwatery leżały w gruzach. Lawirowałem między życiem i śmiercią, która następowała mi na pięty (…). Wspólne niebezpieczeństwo zbliżało nawet wrogów”. Do czasu zbombardowania gmachu teatru występy dawał zespół operetki z Leningradu, w jego składzie byli również śpiewacy narodowości polskiej. Kapitan starał się również pomóc rannym marynarzom, wziął udział w morskim pogrzebie (trumny spuszczono ze okrętu) marynarzy z „Garlanda”.

W lipcu 1942 roku zaczęły się aresztowania pracowników Delegatury RP w Archangielsku. Jedynie kpt. Loga zdołał powrócić do Kujbyszewa, a stąd po miesiącu oczekiwania na wizę wyjechał do Iranu

Polskie jednostki

Początek nie wypadł imponująco, 24 kwietnia 1942 roku okręt podwodny ORP „Jastrząb” wyruszył w swój pierwszy patrol bojowy właśnie w pobliże tras konwojów arktycznych. Konwój PQ-15 musiał dokonać korekty kursu po napotkaniu gór lodowych o około 70 mil, a i tak doszło do nieszczęścia. Brytyjski trałowiec „Seagull” oraz niszczyciel norweski „St. Albans” obrzuciły „Jastrzębia” bombami głębinowymi. Nasz okręt, pomimo uszkodzeń, zdołał wynurzyć się na powierzchnię, ale wówczas został ostrzelany z broni małokalibrowej obu jednostek. Nie pomogło nadawanie sygnałów potwierdzających przynależność do sił alianckich. Jak się potem okazało, dowódcy trałowca i niszczyciela nie byli zaznajomieni z systemem ustalanie tożsamości własnych jednostek. Zginęło pięciu marynarzy polskich, 16 innych zostało rannych. Żyjących ewakuowano, a okręt zatopiono. Brytyjski sąd morski nie miał wątpliwości, że winę ponosili dowódcy okrętów brytyjskiego i norweskiego. Załoga ORP „Jastrząb” przez ZSRR powróciła do Wielkiej Brytanii i objęła ORP „Dzik”.

Zupełnie inaczej potoczyły się losy niszczyciela ORP „Garland”, płynącego w eskorcie konwoju PQ-16 pod dowództwem komandora por. Henryka Eibela. 25 maja 1942 roku pociski z działek przeciwlotniczych jednostki polskiej dosięgły niemiecki bombowiec szturmowy Ju 87 Junkers. Dnia następnego około godziny 14 samoloty niemieckie zaatakowały polskiego niszczyciela metodą „młota i kowadła”, nadlatywały z dwu kierunków pod kątem prostopadłym. Okręt wręcz cudem uniknął bezpośredniego trafienia, bomby spadły w morze w odległości 10 m od burty polskiego okrętu. Dowódca płynącego w pobliżu brytyjskiego niszczyciela miał powiedzieć: „Z Polakami już koniec. Szkoda okrętu, dzielnie walczył”. A jednak „Garland” ukazał się zza gejzerów wody. W sumie ośmiokrotnie (!) stawił czoła niemieckim samolotom. Zginęło jednak, bądź zmarło w wyniku odniesionych ran 23 marynarzy i podoficerów, a 45 odniosło także rany i kontuzje. Lekarz okrętowy por. mar. Wilhelm Ząbroń prowadził operacje ponad dobę bez przerwy, krew spływała na podłogę. Za swą postawę otrzymał Krzyż Orderu Virtuti Militari, podobnie jak dowódca okrętu i trzech innych członków załogi. Dopiero dzień później, gdy konwój był już bezpieczny, ORP „Garland” za zgodą dowódcy eskorty opuścił konwój i popłynął samotnie do Murmańska, aby ratować życie ciężko rannym, Podczas remontu załatano prawie 500 dziur i przestrzelin w kadłubie.

W obronie konwojów polarnych uczestniczyli również legendarny ORP „Piorun” i najnowszy polski niszczyciel ORP „Orkan”. Po zerwaniu stosunków dyplomatycznych sowiecko-polskich dowództwo brytyjskie wycofało z tych akwenów nasze jednostki bojowe, by uniknąć jakikolwiek incydentów z byłym agresorem, a od lipca 1941 roku - sojusznikiem.

Jeszcze wspomnieć trzeba o polskim statku handlowym „Tobruk”, który popłynął w konwoju PQ-13. W drodze do Murmańska załoga zestrzeliła samolot niemiecki, natomiast już po przybiciu do portu jednostka ta została zbombardowana i prawie pół roku czeka na wyremontowanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna