Do wypadku przy pracy doszło w jednej z podbiałostockich firm zajmujących się produkcją wyrobów tekstylnych jak namioty i plandeki. 5 września 2017 r. Rafał Z., operator wózka widłowego, transportował w inną część hali dwie stalowe belki. Każda z nich ważyła około pół tony.
Inny pracownik - Grzegorz D. zatrudniony jako spawacz - miał mu pomóc. Dokładniej: obserwować, czy ładunek nie zostanie uszkodzony. W pewnym momencie na nieutwardzonej, grząskiej powierzchni wózek przechylił się. Belka spadła na nogi Grzegorza D. Pracownik trafił do szpitala. Miał zmiażdżeniowy uraz prawej stopy i wieloodłamowe złamanie kości prawej goleni z powikłaniami. Z powodu martwicy usunięto mu trzy palce stopy.
Czytaj też: Liza Stara. Zarzuty za śmiertelny wypadek przy pracy. 39-letni robotnik zginął zmiażdżony betonowa płytą
Zarzuty związane z wypadkiem zakończonym trwałym kalectwem usłyszały dwie osoby. Pierwsza to operator wózka. Okazało się, że transport belek odbywał się niezgodnie z instrukcją producenta wózka – ładunek wystawał poza podest, nie był właściwie umocowany. Rafał Z. został za to skazany na pół roku więzienia w zawieszeniu i 1 tys. złotych grzywny. Oskarżony pogodził się z wyrokiem.
W przeciwieństwie do drugiego oskarżonego - prezesa firmy. Skazany również na 6 miesięcy w zawieszeniu i grzywnę (w tym przypadku są to 2 tys. zł) Wojciech Ż. - jako osoba odpowiedzialna za bhp - miał umyślnie nie dopełnić swoich obowiązków. Jak? Wydał Grzegorzowi D. polecenie uczestnictwa w transporcie wielkogabarytowych stalowych elementów bez udzielenia wcześniej instruktażu, nie zapoznał z ryzykiem zawodowym, nie określił strefy bezpieczeństwa. Skutkiem było narażenie pracownika na niebezpieczeństwo.
Obrońca Wojciecha Ż. w swojej apelacji przekonywał, że jego klient wcale nie dopuścił pokrzywdzonego do transportu (bo miał tylko obserwować, czy wszystko przebiega właściwie), więc nie miał obowiązku udzielać mu instrukcji.
Zobacz także: Dzięki pandemii spadła liczba wypadków w pracy. W pierwszej połowie 2020 r. zanotowano 30% mniej zdarzeń
Zdaniem adwokata oskarżonego prezesa kluczowe znaczenie ma sprawozdanie Urzędu Dozoru Technicznego i protokół kontroli Państwowej Inspekcji Pracy. Wynika z nich, że przyczyną wypadku były błędy wynikające z niedotrzymania warunków eksploatacji i zasad bezpiecznego użytkowania wózka.
- W moim przekonaniu, nawet gdyby przyjąć, że określone zasady bezpieczeństwa i higieny pracy zostały przez oskarżonego naruszone, do wypadku by doszło. Po pierwsze, z uwagi na fakt, że decydentem co do sposobu, w jaki był realizowany transport belek stalowych nie był oskarżony a Rafał Z. - mówił obrońca. - Po drugie - to Rafał Z. wybrał grząską nawierzchnię, na którym wózek się zachwiał. Na to oskarżony wpływu nie miał i nie mógł mieć.
Uważa, że "zaniechania" oskarżonego nie miały bezpośredniego wpływu na zdarzenie. Prokurator uważa jednak, że związek przyczynowy między zaniechaniem a skutkiem wypadku istnieje.
Wyrok prawomocny wyrok sądu zostanie ogłoszony 3 listopada.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?