MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Próbował zabić siebie, dzieci i żonę. 7 lat spędzi w więzieniu.

ika
Oskarżony pogodził się z wyrokiem, dlatego jego obrona nie wnosiła apelacji. – Nie chciałem tego wypadku. Bardzo żałuję tego, co się stało. Chciałbym cofnąć czas – mówił wczoraj przed sądem.
Oskarżony pogodził się z wyrokiem, dlatego jego obrona nie wnosiła apelacji. – Nie chciałem tego wypadku. Bardzo żałuję tego, co się stało. Chciałbym cofnąć czas – mówił wczoraj przed sądem. W. Wojtkielewicz
Jechał pod prąd, bo chciał spowodować katastrofę, zabić siebie, żonę i czwórkę dzieci, zasługuje na 15 lat więzienia - twierdziła w apelacji prokuratura. Białostocki sąd odwoławczy nie zgodził się z jej argumentacją i wczoraj utrzymał w mocy wyrok 7 lat pozbawienia wolności dla Marka S.

Groziło mu 12 lat, ale sąd nadzwyczajnie złagodził sankcję, bo zdaniem biegłych, 40-latek działał w stanie ograniczonej poczytalności. Wbrew twierdzeniom prokuratury, sądy obu instancji uznały, że owszem było to usiłowanie zabójstwa, ale z zamiarem ewentualnym, a nie umyślnym.

- Samochód stał się w rękach oskarżonego takim samym narzędziem zbrodni jak broń palna - przekonywał wczoraj oskarżyciel.

- Skazany zachował się karygodnie. Był gotów poświęcić życie swojej rodziny, aby uciec od problemów finansowych, w jakie się wpędził - przyznał sędzia Dariusz Czajkowski z Sądu Apelacyjnego w Białymstoku. - Nie można jednak Marka S. porównać do sprawców brutalnych zabójstw, którzy oddają z broni strzał w czyjąś głowę. Skazany może i chciał popełnić samobójstwo, ale nie można przypisać mu zamiaru bezpośredniego uśmiercenia swojej rodziny. Co najwyżej godził się na skutki wypadku dla swoich najbliższych lub był na nie obojętny - dodał.

"Cokolwiek się wydarzy, pamiętaj, że was kocham" - takie słowa wypowiedział do żony Marek S. tuż przed tym, gdy gwałtownie skręcił kierownicę i zjechał samochodem na przeciwległy pas ruchu, wprost na jadącego tira z 27-tonowym ładunkiem kruszywa. Było to w czerwcu ub. roku. Skazany wraz z żoną i córkami (najmłodsza miała wówczas 1,5 roczku) jechali drogą Białystok - Knyszyn. Dzieci i żona krzyczeli. Kobieta próbowała skręcić kierownicę. Marek S. był nieugięty. Kierowca ciężarówki dawał sygnały dźwiękowe i świetlne. W końcu zjechał na prawe pobocze. Samochody otarły się. Marek S. zjechał do przydrożnego rowu. Córki i żona doznały niewielkich obrażeń.

Na środową rozprawę Marek S. został doprowadzony w kajdankach z aresztu. Do odbycia ma wieloletni wyrok m.in. za oszustwo. Od 1997 r. był przedsiębiorcą budowlanym. Miał problemy finansowe. Nie rozliczał się z klientami. Roztrwonił pieniądze przeznaczone na zakup materiałów budowlanych. Wynajął ludzi do odzyskiwania długów. W końcu sam zaczął im płacić za "ochronę". Miał wiele spraw sądowych, w tym karnych.

Zaczął nadużywać alkoholu. Stał się nerwowy. 28 maja 2012 r. jego żona znalazła w biurze list pożegnalny. Zapowiadał, że popełni samobójstwo. Marek S. jednak zatelefonował do niej. Powiedział, że nic mu się nie stało, ale musi opuścić dom i wyjechać z dziećmi. Kobieta schroniła się z córkami w okolicach Lublina. Dwa dni później przyjechał tam oskarżony. Opowiedział żonie o problemach i grożącym im niebezpieczeństwie od osób, którym był winien kilkanaście tysięcy złotych za "ochronę". W drodze powrotnej do domu miał wrażenie, że jest śledzony przez członków mafii i podjął desperacki krok.

Oskarżony nie przyznał się do winy. Stwierdził, że był wyczerpany i nieświadomy tego co robił.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna