MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Proces fałszywych bombiarzy. 43-latka: Myślałam, że to tylko żarty

ika
archiwum
Jesteśmy z al-Kaidy. W samolocie i ambasadzie amerykańskiej jest bomba. Zdetonujemy je - usłyszał dyżurny policji, do którego zadzwonił Andrzej S. z Białegostoku. Potwierdziła to przez słuchawkę towarzysząca mu 43-letnia Anetta K.

- Nie byłam świadoma, że to na poważnie i że rozmawiam z policjantem - tłumaczyła się kobieta.

Groźba została potraktowana poważnie. Służby zabezpieczyły przyloty i odloty samolotów, wskazanych przez "terrorystów", holenderskich linii lotniczych. Zwiększono nadzór terenu lotniska Warszawa Okęcie. Samolot przeszukał pies tropiący.

To był drugi w ciągu tygodnia podobny alarm bombowy. Obydwa okazały się, na szczęście, fałszywe. Prawdziwe zarzuty usłyszeli za to sprawcy alarmów. Anetta K. (za alarm z 13 sierpnia) i 42-letni Andrzej K. (za alarm z 4 sierpnia) stanęli wczoraj przed białostockim sądem rejonowym. Grozi im od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Andrzej S. również siedziałby na ławie oskarżenia. Okazało się jednak, że jest niepoczytalny. Prokurator skierował do sądu wniosek o umorzenie wobec niego postępowania i umieszczenia mężczyzny w zakładzie psychiatrycznym.

- Andrzej S. pomieszkiwał u mnie. On miał jakąś manię. Nakręcał się, że jest z al-Kaidy. Często dzwonił do kogoś, albo udawał, że z kimś rozmawia na ten temat. Pozwalałam mu korzystać z mojego telefonu - relacjonowała 43-latka. Twierdzi, że 13 sierpnia ub.r. S. przyłożył jej do ucha słuchawkę. - Odpowiadałam stosując się do jego wskazówek. Potwierdziłam co mówił, bo byłam napita. Cały czas myślałam, że to jakiś żart. Gdybym wiedziała, jakie będą tego skutki, nie zgodziłabym się.

Oboje oskarżeni przyznali się do winy, ale właśnie Andrzeja S. obarczają całą odpowiedzialnością.

- Ja tylko podniosłem słuchawkę - opisywał Andrzej K.
4 sierpnia 2013 r. pił z Andrzejem S. alkohol. Z budki telefonicznej w pobliżu dworca PKP żartownisie zadzwonili pod numer alarmowy 112 informując o ładunku wybuchowym w samolocie startującym z warszawskiego lotniska. Później dzwonili jeszcze trzykrotnie - tym razem z komórki 42-letniego kolegi.

- Żebym wiedział jak poprowadzi rozmowę, to bym nie pożyczał mu swego telefonu - żałował Andrzej K.

W czasie śledztwa oskarżeni chcieli dobrowolnie poddać się karze roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata oraz dozór kuratora. Strony nie doszły jednak do kompromisu. Wczoraj prokurator zapowiedział, że z uwagi na skutki zdarzenia, będzie wnosić o kary bezwzględne. Kolejna rozprawa 7 kwietnia.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna