Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces lekarki oskarżonej o korupcję ciągnie się ponad rok

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Lekarka w rozmowie z nami zapewniała, że to wszystko jest nieporozumieniem. Uważała, iż padła ofiarą nagonki
Lekarka w rozmowie z nami zapewniała, że to wszystko jest nieporozumieniem. Uważała, iż padła ofiarą nagonki sxc.hu
Choć proces trwa już ponad rok, końca wciąż nie widać. Ostatnio sąd nie wyznacza nawet nowego terminu.

Justyna M.-G. przez wiele lat była jedną z najbardziej znanych suwalskich lekarek. Jej kariera została gwałtownie przerwana w 2012 r. Prokuratura zarzuciła jej przyjmowanie łapówek od pacjentów. Śledczy doliczyli się 15 takich przypadków. W grę wchodziły kwoty od 250 do 500 zł za lepsze traktowanie pacjentów.

Wszystko zaczęło się od zgłoszenia do prokuratury pewnej kobiety, której córka była leczona na oddziale, gdzie lekarka była ordynatorem. Pacjenta zmarła. Potem śledczy zdecydowali się na założenie podsłuchu w gabinecie Justyny M.-G. Zarzuty dotyczyły okresu od 1997 do 2005 r. oraz od lutego do kwietnia 2011 r.

Lekarka w rozmowie z nami zapewniała, że to wszystko jest nieporozumieniem. Uważała, iż padła ofiarą nagonki.

Akt oskarżenia trafił do sądu w październiku 2012 r. Proces rozpoczął się po dwóch miesiącach - w grudniu. Całość postępowania w tej bulwersującej opinię publiczną sprawie sąd jednak utajnił. Nie wiadomo więc, co działo i dzieje się podczas kolejnych rozpraw.

Pewne jest natomiast, że od dłuższego już czasu się one nie odbywają. Obecnie sąd nie wyznaczył nawet terminu kolejnego posiedzenia. Także w tym przypadku powód jest tajny. Wiadomo jedynie, że sędzia postanowił powołać dodatkowego biegłego. Ma on zająć stanowisko w sprawie lekarki. Kiedy z tym się upora, nikt nie wie. Podobnie jak nieznana jest możliwa data zakończenia procesu.

Justyna M.-G. była twórcą suwalskiej nefrologii. Dzięki niej w miejscowym szpitalu powstała stacja dializ. W 2009 r. została też zastępcą dyrektora szpitala do spraw medycznych. Przestała pełnić to stanowisko dwa lata później. Pozostała jednak ordynatorem oddziału. Dyrektor szpitala postanowił jednak lekarkę zwolnić. Powodem były jednak nie prokuratorskie podejrzenia, lecz ostry konflikt z pracownikami oddziału.

Justyna M.-G. pozostała jeszcze w przyszpitalnej przychodni nefrologicznej. Ale i z nią się rozstała w połowie ubiegłego roku. Dyrekcja zerwała umowę, bo lekarka nie uprzedziła wcześniej, że nie przyjdzie do pracy. A to, w razie kontroli, groziło utratą kontraktu z NFZ.

Dzisiaj przyjmuje jedynie w prywatnym gabinecie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna