Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokurator wini babcię za śmierć wnuczek

AZDA
Archiwum
Chytra (gm. Hajnówka). Pani Lusia omal nie spłonęła razem z dziewczynkami w pożarze domu. Teraz musi się tłumaczyć

Winą starszej kobiety ma być to, iż nie zachowała ostrożności podczas palenia w piecu. Zdaniem hajnowskiej prokuratury przez to nieumyślnie doprowadziła do pożaru, w którym zginęły jej dwie wnuczki w wieku 4 i 7 lat, ranny został też mąż kobiety.

W ubiegłym tygodniu niespełna 60-letnia kobieta usłyszała zarzuty.

Do tragicznego pożaru doszło w listopadzie ubiegłego roku w Chytrej koło Hajnówki. W niewielkim wiejskim domu mieszkali dziadkowie i dwie wnuczki, Weronika i Julita.

W poniedziałkowy wieczór w domu wybuchł pożar. Według wstępnych ustaleń strażaków ogień wybuchł w okolicach pieca.

Z relacji świadków wynika, że w momencie, gdy pojawiły się płomienie, 60-latek wyszedł z domu. Prawdopodobnie od temperatury wyskoczyły korki i chciał je włączyć, ale gdy wyszedł do sieni, wpuścił powietrze, które podsyciło płomienie, które nie pozwoliły mu już wrócić do środka.

Mężczyzna zaczął wołać o pomoc, kilkakrotnie próbował wskoczyć do płonącego domu. Ale bezskutecznie. Przy okazji sam się poważnie poparzył.

- Gdy podbiegliśmy, płomienie wybijały aż na dach ganku - opowiadał nam mieszkający za płotem pan Bazyli German. - Wezwałem straż.

Nie czekał na przybycie strażaków i sam rzucił się do pomocy. Przez okno zobaczył Lusię, babcię dziewczynek.

- Wybiłem szybę, chwyciłem ją pod ramiona i wyciągnąłem na zewnątrz - wspomina. - Zrobiłem to w ostatniej chwili, bo kobieta już mdlała. Dopiero po paru chwilach odzyskała przytomność. Zajęła się nią żona, a ja próbowałem ratować dziewczynki. Ale nie udało się, parę razy wchodziłem do środka, ale dym był tak gryzący, że nie mogłem wytrzymać.

- Biegałam dookoła domu i wołałam dziewczynki po imieniu: Weronika, Julitka, ale nikt nie odpowiadał - mówi żona pan Bazylego, Ala.

Ciała dziewczynek strażacy znaleźli po opanowaniu pożaru. Starsza leżała koło łóżka, młodsza pod zawalonymi szafkami w kuchni.

Dziadek dziewczynek z poważnymi oparzeniami głowy, pleców i dróg oddechowych trafił do szpitala.

Dziadkowie w pożarze stracili ukochane wnuczki i dorobek całego życia.

- To praktycznie dziadkowie opiekowali się dziećmi - opowiadają sąsiedzi. - Jeszcze tego samego dnia widzieliśmy, jak dziewczynki bawiły się na podwórku. Niedawno zrobili remont w części domu.

Pomoc po pogorzelcom organizowała gmina. Zamieszkali oni u rodziny.

Nieszczęść w tej rodzinie nie brakowało, a jeszcze dotknął ich kolejny bolesny problem. Prokuratura uznała, że to babcia Lusia jest winna całemu nieszczęściu.

Kobieta otrzymała zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci obu dziewczynek i poważnych uszkodzeń ciała swego męża. A wszystko przez nieostrożność podczas palenia w piecu.

- Obrońca kobiety poprosił jednak o uzupełniającą opinię biegłego z zakresu pożarnictwa - informuje Jan Andrejczuk, szef prokuratury rejonowej w Hajnówce. Po jej otrzymaniu prokurator prowadzący sprawę zdecyduje, jakie kroki podjąć dalej.

Możliwe, że oszczędzi on starszej kobiecie cierpień i zrezygnuje ze skierowania sprawy do sądu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna