Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokuratura: To mąż zabił Kasię tej nocy

Michał Modzelewski [email protected]
Ofiara jest formalnie uznana za zaginioną, a ciała wciąż nie odnaleziono.
Ofiara jest formalnie uznana za zaginioną, a ciała wciąż nie odnaleziono.
Sprawdź szczegóły sprawy, która głęboko poruszyła opinię społeczną.

Po trwającym blisko dekadę śledztwie Marek W. stanie przed sądem.

Przygotowany przez elbląską prokuraturę akt oskarżenia podejrzanego o zabójstwo Katarzyny W. jej męża Marka odsłania okoliczności "zniknięcia" dziewczyny, choć wciąż nie wyjaśnia, w jaki sposób została zamordowana.

Pobrali się w styczniu 1994 r. w Piszu. W tym samym roku na świat przyszła córka, dwa lata później syn. Po ślubie sprowadzili się do Kolna, gdzie mieszkali w szeregówce. Katarzyna miała zwierzać się matce, że Marek wypominał jej, że nic nie wniosła do wspólnego majątku, a po urodzeniu chłopca coraz częściej dochodziło między nimi do sporów na tle finansowym oraz na tle jej znajomości z jednym z kolegów.

W 2000 roku firma Marka i jego ojca popadła w tarapaty finansowe, bo należące do nich masarnia i ubojnia nie spełniały wyśrubowanych na owe czasy norm sanitarnych i zostały zamknięte.

Były kłótnie. I obdukcje.
Przystosowanie ich wymagało kredytu, a jego wzięcia Katarzyna, formalnie współwłaścicielka interesu, odmówiła swojemu teściowi, co miało być powodem coraz częstszych awantur. Zwierzała się koleżankom, że była bita. Miała trzy obdukcje. Wedle prokuratury, matce mówiła, że mąż bił ją rękoma, dusił i kopał po ciele.

W lutym wspomnianego roku w domu interweniowała policja. Katarzyna złożyła zawiadomienie o znęcaniu, ale wówczas za namową rodziny po jakimś czasie je wycofała. Marek na jakiś czas "się poprawił".

Nie na długo, więc złożyła pozew o rozwód i mimo próśb i namów małżonka, nie decyduje się na jego wycofanie.
Wedle śledczych, miało dochodzić do pierwszych rozmów o podziale majątku. Chciała dla siebie i dzieci tylko domu, ale w tej kwestii silnie opierali się jej teściowie. W poniedziałek, 12 czerwca, miała odbyć się pierwsza, z natury pojednawcza rozprawa.

W sobotę miała pojechać do rodziców, by w spokoju przeczekać do posiedzenia sądu. Jednak w piątek, około godz. 19.30, odwiedziła na pół godziny koleżankę, której zwierzyła się, że przyłapała małżonka na przeglądaniu jej torebki. Miał przeprosić i obiecać, że tego już nie zrobi.

Wieczorem, po powrocie Katarzyny do domu, mieli jeszcze wrócić do rozmowy o tym incydencie. Po wyjściu od koleżanki pojeździła rowerem po okolicy i około godziny 22 odebrała córkę od jednej z sąsiadek. Do domu odprowadzał je napotkany po drodze kolega.

Widzieli kłótnię. I wrzucany worek.
Według prokuratury, Marek jeszcze nie spał i miał mieć pretensje o kolejny późny powrót. Ułożyła córkę do snu i zajęła się przygotowywaniem obiadu na następny dzień.

Gdy panierowała udka, do kuchni miał wejść mąż i zaczęła się kolejna kłótnia. Powodów nie brakowało, a jeden ze świadków widział żywo gestykulującą kobietę przez okno. To właśnie wtedy miała, wedle prokuratury, "w nieustalony sposób" zostać zamordowana. Śledczy odnotowali fakt, że 36 minut po północy Marek wykonał krótki telefon do rodziców. Później na posesji zjawił się Krzysztof B. Wedle świadka, obaj mieli wrzucać do jego samochodu podłużny worek. Prokuratorzy twierdzą, że ciało Kasi. O godz. 3.54 Marek ponownie dzwonił do rodziców. Połączenie trwało 33 sekundy.

Prokuratura wyklucza wersję o uprowadzeniu, a tym bardziej o samowolnym odejściu ofiary. Była zbyt zżyta z dziećmi i z mieszkania nie zginęły żadne jej osobiste rzeczy poza ubraniami i biżuterią, w których ją tego dnia widziano. Nazajutrz w pralce matka i siostra Katarzyny znalazły mokre ubrania. W kuchni zaś przygotowane do panierowania udka i niedopitą kawę. Marek kawy w ogóle nie pił.

W sobotę około godz. 7 dzwonił do teścia i mówił łkając, że "zginęła Kaśka". Jej ciała nie znaleziono do dziś, a jej mąż po zarzutach konsekwentnie milczy. Nawet jeśli zostanie skazany, nie dowiemy się na procesie, jak do tego doszło. Tym samym na ostateczną odpowiedź na pytanie, co zaszło między nimi tamtej nocy, przyjdzie nam jeszcze poczekać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna