Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prowadziła kwiaciarnię i piekła bochny

Aleksandra Gierwat [email protected]
Dawniej pani Lucyna wypiekała chleb w tym piecu
Dawniej pani Lucyna wypiekała chleb w tym piecu G. Lorinczy
Ciechanowiec. Uśmiechnięta, pełna energii, zupełnie nie wygląda na swój wiek. Może to zasługa domowego jedzenia? Podkreśla, że "chemii ze sklepu" nie tyka.

Lucyna Sawicka z Ciechanowca częstuje pysznym żytnim razowcem własnego wypieku. Podaje do niego wędlinę domowej roboty. Na koniec próbujemy winogronowego soku.

- A, miałam trochę winogron przy domu, więc je zebrałam i przerobiłam - wyjaśnia z prostotą.

Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie fakt, że pracowita kobieta skończyła na początku kwietnia 95 lat!

Zgodnie z naturą

Pani Lucyna nie wyobraża sobie, by po chleb czy wędliny iść do sklepu. A w przydomowym ogródku jeszcze dwa lata temu sadziła warzywa. Teraz nie ma już na to sił.

- Ale i w tym roku miała własną marchewkę i pietruszkę - uśmiecha się córka Eugenia Murawska, pokazując rządek naci tuż przy wejściu.

- Bo mnie chemia szkodzi - przekonuje seniorka.

Dlatego po mąkę razową udaje się do pobliskiego młyna, a po świniaka do zaprzyjaźnionego rolnika. Choć kręci nosem, że dziś mięso nawet od gospodarza już nie takie, jak kiedyś. Ale przetwarza je jak dawniej: bez konserwantów, saletry.

- Wolę dodać więcej soli i cukru - zdradza swój sekret.

Zaraża swą pasją

Na szczęście tradycja wypieku pysznych bochnów w tej rodzinie nie zaginie. Do jej kontynuacji zapalił się bowiem mąż jednej z wnuczek pani Lucyny.
- Zbyszek zobaczył jak piekę, i też chciał - wspomina.

To spod jej ręki wyszły smakowite razowce wypieczone specjalnie na pierwsze Święto Chleba w Ciechanowcu. Za to wypieki na kolejne edycje festynu są dziełem Zbigniewa Derewońki, który nie może się nachwalić nie tylko kulinarnych umiejętności babci swej żony, ale też jej pogody ducha.

Róźe z własnej szklarnii

Ale domowe jedzenie to nie jedyna specjalność 95-latki. Kiedyś były nią róże.
- Mama jako pierwsza w Ciechanowcu posadziła te piękne kwiaty, a potem nosiła je do kościoła - wspomina Eugenia. - W jej kwiaciarni nie brakło też gerber i goździków , oczywiście, z własnej szklarni.

Teraz, gdy już od lat nie pracuje, wstaje sobie spokojnie między 8 a 9 rano. Codziennie odwiedza ją kochająca córka. A raz w tygodniu znajome ze Wspólnoty Krwii Chrystusowej.

- Każda młodsza o ponad 20 lat! - podkreśla. A z jej twarzy nie znika uśmiech.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna