Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

<B>Przegrała życie w dniu ślubu</B>

Ewa Sznejder
Przyniosła do domu 3-kilogramowy młot. Nad ranem strzaskała nim czaszkę śpiącego mężczyzny. Odprowadziła dzieci do ojca i pojechała na posterunek. Był zamknięty, więc wróciła wydoić krowy. Potem wsiadła w samochód i znów ruszyła na policję. Zastukała do drzwi i powiedziała: zabiłam męża.

Kalinowo w powiecie zambrowskim. Piętnaście gospodarstw. Wszyscy wszystkich znają. Przez 10 lat w jednym z domów rozgrywał się dramat, który doprowadził do zbrodni. Sąsiedzi mówią, że Janina M. przegrała swoje życie w dniu ślubu. Nikt nie potrafił jej pomóc.
- Tak naprawdę to ona nie chciała pomocy - twierdzą sąsiedzi. - Unikała ludzi i dusiła wszystko w sobie. Zamykała problemy w domu. Może...
myślała, że go zmieni?
Janina była od Zdzisława młodsza o dwa lata. Znali się przed ślubem i wiedziała, że nie był aniołem. Rodzice nie chcieli takiego zięcia. Ona się uparła. W czerwcu tego roku świętowali dziesiątą rocznicę ślubu. A raczej mogli świętować. Jednak w tym domu nikt od dawna o żadnych rocznicach i świętach już nie pamiętał.
- Ludzie nam mówili przed ich ślubem, żebyśmy się go nie czepiali - wspomina Tadeusz Kulesza, ojciec Janiny. - Córka powtarzała w kółko: ja go przekonam, on się zmieni. No, nie udało się.
Zdzisław zamieszkał z Janiną w domu jej rodziców. Kuleszowie przepisali im gospodarstwo: 18 ha dobrej ziemi, 30 krów, porządne budynki gospodarcze i niewielki drewniany domek. W umowie notarialnej mieli zagwarantowaną dożywotnią opiekę.
- Zaufaliśmy jej, a jak wyszło? Został nam jeden pokój z osobnym wejściem - mówi Kulesza. - Nie mogliśmy zerwać jabłka z własnego sadu, zięć zabrał nam drewno, które przygotowaliśmy na zimę. Lekarze mówili, że gdyby był spokój, żona dłużej by pożyła. A to była taka dobra kobieta. Bardzo przeżywała, bo przecież córka nam wszystko opowiadała, jak ją bił...
...ciągał po pokoju i kopał
Zdzisław zaczął bić Janinę w dniu ślubu. Ona uważała, że to nie w porządku zostawiać żonę tuż po wyjściu z kościoła, w kilka minut po złożeniu przysięgi wierności i jechać na zabawę. On się zdenerwował, że kobieta ma odwagę mieć jakieś pretensje. Uderzył wówczas po raz pierwszy.
- Znaliśmy ich dobrze - mówi asp. sztab. Krzysztof Papież, komendant posterunku w Szumowie. - Wiele razy przyjeżdżaliśmy z interwencją, ale ta kobieta zawsze kryła swojego męża. Twierdziła, że wszystko jest w porządku. On też. Nigdy nie był pijany, zawsze obarczał winą żonę, mówił logicznie. Namawiałem ją, żeby zgłosiła znęcanie się nad rodziną. Dopiero pod koniec lipca to zrobiła. Ale pobił ją wtedy okropnie. A przecież właśnie wyszła ze szpitala po tym, jak odbił jej nerki. Wtedy mówiła, że spadła z drabiny.
Janina na zdjęciu policyjnym jest jedną wielką raną, opuchniętą i krwawą. Nie można rozpoznać jej rysów. Komendant sam zawiózł ją na obdukcję do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie do Zambrowa, gdzie otrzymała informację, kto może jej pomóc. Trzy tygodnie później sama wymierzyła karę...
Jedna próba ucieczki
Ludzie we wsi nie mają złudzeń - wiedzą, jak gorzka i trudna jest codzienność.
- Jak zostawić męża przy takiej gospodarce? - dziwią się, że komuś w ogóle może przyjść do głowy taki pomysł. - Przecież ziemię trzeba obrobić, krowy wydoić, nakarmić. Ona i tak pracowała od rana do wieczora, mając jeszcze na głowie trójkę dzieci. Ręce miała jak spracowany chłop. Cały dzień w polu, nawet się nie odwróciła jak kto przechodził.
A jednak raz się odważyła na coś więcej. Dwa lata temu uciekła na Wybrzeże. Chciała kupić mieszkanie w Sopocie i zacząć nowe życie. Ojciec poszedł już do notariusza w sprawie sprzedaży ziemi, szwagier z sąsiadem obiecali pożyczyć pieniądze. Wróciła po kilku dniach i jednej rozmowie telefonicznej z mężem. Kazał jej przyjeżdżać, bo... krowy niewydojone.
- Przyszłość w mieście też niepewna - ojciec rozumie, że niełatwo było córce podjąć decyzję o przeprowadzce na inny koniec Polski. - Wykształcenia nie miała, bo tylko szkołę rolniczą. No i gospodarki żal.
Ciągle groził, że zabije
- Bała się go - mówią sąsiedzi. - Robiła wszystko, co jej kazał. Poprzebijała opony w samochodzie gościom, oblała ich kwasem solnym, bo on zakazał wchodzić na swoje podwórko. Na pogrzeb własnej matki wpadła w ostatniej chwili, prosto od roboty. On w tym czasie za stodołą pracował. Księdza za płot nie wpuścił. Od tego czasu nikt tam nie chodził, bo się wszyscy bali.
Ostatnio Zdzisław zaczął się odgrażać, że zabije żonę i dzieci. Próbował za wszelką cenę wymusić na teściu, żeby mu oddał ciągnik - ostatnią wartościową rzecz, jaką miał.
- Przechodziłem pod oknem i słyszałem, jak mówił, żeby wzięła kołek i walnęła starego - mówi ze łzami w oczach Kulesza. - Córka nieraz mnie prosiła, żebym nie wchodził mu w oczy.
Morderstwo bez emocji?
Cała wieś przeżywa zbrodnię. To przecież morderstwo! W dodatku z zimną krwią. Bez emocji zaplanowane i zrealizowane. Sekcja zwłok wykazała, że Janina musiała uderzyć męża ciężkim młotem przynajmniej cztery razy. Potem czekała aż się rozjaśni. Obudziła dzieci, zaprowadziła je do ojca.
- Zdzisiek nie żyje - powiedziała ojcu i wyszła.
Pojechała na posterunek. Zastała drzwi zamknięte, bo było zbyt wcześnie. Wróciła więc wydoić krowy. I znów pojechała do Szumowa. Tym razem załomotała do drzwi mieszkania dzielnicowego. Powiedziała, co się stało i czekała, świadoma, że musi ponieść karę.
- Może jej coś w głowie się porobiło od tych nieszczęść? - zastanawia się sąsiadka.
- Ona była jak cień - mówi inna. - Trzepnęła go, żeby wszystko skończyć.
- Nie wiem, nie wiem... - szepcze roztrzęsiony ojciec.
Janina M. przebywa w areszcie. Grozi jej kara więzienia od 8 lat do dożywocia. Jej trójką dzieci zaopiekowała się siostra.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna