Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przepis na milion? Chciwość!

Magdalena Kleban
Kamil Cebulski ma niespełna 26 lat. A już kilka lat temu ogłoszono go najmłodszym polskim milionerem. W tym czasie zbankrutował i... znowu zarobił miliony. Teraz postanowił podzielić się swoją wiedzą z młodszymi kolegami.
Kamil Cebulski ma niespełna 26 lat. A już kilka lat temu ogłoszono go najmłodszym polskim milionerem. W tym czasie zbankrutował i... znowu zarobił miliony. Teraz postanowił podzielić się swoją wiedzą z młodszymi kolegami.
Ta tak często wykpiwana kasiora jest ważna! - podkreśla najmłodszy polski milioner Kamil Cebulski. - I nie wierzcie tym, którzy mówią, że pieniądze szczęścia nie dają. Ja już wiem po sobie - dają!

Już kilka lat temu okrzyknięto go jednym z najmłodszych polskich milionerów. Traf chciał, że miesiąc po tym, jak artykuł o nim pojawił się w gazecie - on zbankrutował.

- W listopadzie ukazał się tekst, a w grudniu, tak na dwa tygodnie przed świętami, przyszło pismo od komornika o zapłatę 30 tysięcy złotych zaległych podatków. No cóż. Najszczęśliwsze święta to nie były - Kamil siedzi na blacie uczelnianej katedry na wydziale zarządzania Politechniki Białostockiej i macha w powietrzu nogami. Dzisiaj już jego samego ta historia nie rusza. Ale człowiek o słabych nerwach i łatwo poddający się emocjom milionerem z pewnością zostać nie może.

Mamo! Załóż mi firmę
- Tak naprawdę przedsiębiorczość i własny biznes ma same minusy i tylko jeden plus - tłumaczy z zawadiacką miną. - No bo tak: ludzie cię obgadują, urzędnicy prześladują, a kolega kradnie pomysł na firmę. Ja to wszystko przeżyłem. Zapomnijcie też o jakichkolwiek wakacjach, czasie wolnym.

To jaki jest ten plus?

- Kasiora oczywiście! - rozpromienia się. - Nie wierzcie tym, co mówią, że pieniądze szczęścia nie dają. Dają, sam się o tym przekonałem.

Ale nie ma nic za darmo. On sam pracować zaczął jako 15-latek. Zaczęło się od komputera i gierek - ulubionego sposobu na spędzanie wolnego czasu większości nastolatków. Nie był tu wyjątkiem. Za to wykazał się niespotykaną w jego wieku zaradnością: zgłosił się do jednego z czasopism na recenzenta gier. Wyrzucili go po pierwszej próbie, bo w jednym tekście potrafił "walnąć" 40 ortografów!

- Najbardziej było mi szkoda tych gier, co dostawałem do recenzowania, bo to na nich był najlepszy zarobek - wspomina. - Wkurzyłem się, bo wyschło mi źródło dochodów. Postawiłem się i postanowiłem wydać swój własny magazyn o grach komputerowych.

Pierwszy papierowy numer gazety ESCAPE ukazał się 15 marca 2001. Jak dowcipkuje Kamil, ówczesny zespół liczył około 15 osób: on sam i jego 14 innych wcieleń podpisujących się różnymi pseudonimami. Po dwóch latach działania i 17 numerach wydawali jeden z najlepiej sprzedających się magazynów w kraju. Mieli około 30 tysięcy prenumeratorów!

Ale gazeta była darmowa, a on chciał zarabiać. Pamiętacie jego kredo? Kasiora! W tym samym czasie tworzył więc na zamówienie strony internetowe, oprogramowanie i zaczął handlować reklamami na tych stronach. Jego głównymi klientami byli studenci i małe firmy. Reklamodawców szukał w najprostszy możliwy sposób:

- W kiosku przeglądałem wszystkie dostępne gazety od porno po ogrodnicze. A potem dzwoniłem, choć lepiej było mailować. Jednak jeśli nie przeszedłeś jeszcze mutacji, niewiele osób bierze cię poważnie - przyznaje.

Przyszedł czas, że musiał ten handel reklamami zalegalizować.

- Mówię do mamy: Musisz zarejestrować mi firmę, a ona na to: Popraw oceny - chichocze.

Jednak pilnym uczniem to on nigdy nie był. Tylko w klasie maturalnej miał blisko 60 proc. nieobecności. Jeszcze gorzej było ze studiami: cztery razy do nich podchodził, ale zawsze kończyło się po pierwszym roku.

Głupi byłem!
Zbankrutował niedługo po maturze, niemal zaraz, jak wrócił z wakacji. Był już wtedy milionerem - dorobił się na sprzedaży płyt CD z materiałem pomocniczym do matury. Zlekceważył jednak najpierw konkurencję, a potem moment, kiedy Internet stał się na tyle dostępny, że kupowanie płyt z tym, co można było samemu łatwo znaleźć, stało się nieopłacalne.

- Głupi byłem. Gdybym się w porę wycofał, to mógłbym już nie pracować do końca życia. A tak z oszczędności płacił pracownikom.

To wtedy do mamy (firma ciągle była na nią) zapukał komornik. Znowu więc wrócił do oprogramowania, chciał spłacić jak najszybciej dług. Długo jednak nie wytrzymał: z kolegą założyli księgarnię internetową z książkami o biznesie, informatycznymi. Odbił się od dna z nawiązką. Aż uznał, że ma dość. W styczniu br., po dziewięciu latach pracy non stop, uznał, że czas na inne wyzwania w życiu. Założył szkołę i fundację.

Ożenił się. A teraz innych uczy przedsiębiorczości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna