Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez kolejki możesz nie doczekać lekarza

Paulina Bronowicz
Na wizytę w poradni gastrologicznej trzeba czekać co najmniej 9 miesięcy.

Na stronie podlaskiego oddziału NFZ widnieje informacja, że "tylko" 6 miesięcy. To jeden z przykładów licznych nieścisłości w internetowym terminarzu zabiegów prowadzonym na witrynie NFZ i rzekomo na bieżąco aktualizowanym.

Strona jest jednak nieaktualna, a w NFZ się cieszą: skoro kolejki nie są tak długie, to widać pieniędzy dla pacjentów wystarcza.

Wirtualne oczekiwanie
Dzięki zakładce na stronie NFZ informującej o długości kolejek w wybranych placówkach medycznych województwa podlaskiego pacjenci powinni móc się zorientować, gdzie najszybciej doczekają się terminu wizyty czy zaplanowanego zabiegu.

Jak się okazuje, dane zawarte na stronie mocno odbiegają od rzeczywistości. W większości przypadków NFZ myli się na swoją korzyść - czas oczekiwania na wizytę jest krótszy niż w rzeczywistości. Wystarczy jeden telefon do szpitala, by przekonać się, że NFZ podaje zbyt krótkie terminy - w skrajnych przypadkach, jak np. operacja zaćmy, nawet o pół roku!

Dane o długości kolejek powinni do Funduszu przesyłać świadczenio-dawcy, czyli szpitale i lekarze pracujący w ramach umowy z NFZ. Taka informacja jest umieszczona tuż pod tabelą ilustrującą terminy wizyt.

- Przesyłamy takie dane, ale Fundusz raczej nie wprowadza ich na bieżąco - ocenia Marian Jaszewski, dyrektor Szpitala w Łomży. - Widać, że część danych po prostu gubi, bo kolejki mamy na większość zabiegów, ale do poradni staramy się przyjmować na bieżąco. Tymczasem Fundusz w tym przypadku podaje nawet kilkadziesiąt dni oczekiwania.

Kolejki z braku środków
- Będą pieniądze, to nie będzie astronomicznych kolejek - mówi dyrektor Jaszewski. - Nie mogę przyjmować pacjentów ponad kontrakt, bo jeśli Fundusz nie zapłaci za nadwykonania, to ja będę odpowiadał za niewykonanie ustawy, która nie zezwala na przekroczenie zagwarantowanych środków - tłumaczy.

Zdaniem Jaszewskiego, na wizytę u specjalisty trzeba czekać długo m. in. dlatego, że w szpitalu ubyło lekarzy. Taka sytuacja jest w poradni neurologicznej, skąd większość lekarzy odeszła do prywatnych gabinetów. Dlatego poradnia działa codziennie, ale w ciągu dnia może przyjąć tylko 10 osób. Podobne dzienne limity są i w innych poradniach specjalistycznych.

W szpitalu został także tylko jeden okulista. W sezonie wakacyjnym nie ma szans na wizytę u specjalisty, bo lekarz musi wykorzystać urlop. Dlatego poradnia nie prowadzi zapisów, a podaje kontakt do okulistki, która zrezygnowała z pracy w szpitalu i założyła swój gabinet.

Czekają nas ciężkie chwile
Kolejki do specjalistów straszą pacjentów już teraz. Niewykluczone jednak, że od lipca szpital będzie pracował tak, jak na ostrym dyżurze - przyjmując pacjentów tylko w wypadku zagrożenia życia.

- Półrocze jeszcze się nie skończyło, a już mamy nadwykonania na 3 mln 400 tys. zł - martwi się dyrektor Jaszewski. - Ciągle nie wiemy, czy NFZ zapłaci nam za te nadwyżki. Jeśli wnioski będą rozpatrzone pozytywnie, pacjenci będą przyjmowani normalnie. Jeżeli nie - będziemy mogli tylko ratować życie, bo na więcej nie będziemy mieć pieniędzy.

Ciekawe, czy wówczas na stronie NFZ pojawią się prawdziwe terminy oczekiwania na zabiegi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna