Pod koniec sierpnia grzybiarz przypadkowo natknął się w lesie na makabryczne znalezisko. Pod gałęziami, zamiast grzybów, znalazł ludzki szkielet.
Zwłoki wyglądały makabrycznie, były już w znacznym stanie rozkładu. W lesie leżały prawdopodobnie dość długo, bo denatka miała na sobie zimową kurtkę. Zresztą to właśnie po odzieży można było rozpoznać płeć.
Tego makabrycznego odkrycia dokonano w lesie niedaleko wsi Pietrzykowo-Gołąbki w pobliżu trasy Bielsk - Brańsk.
Śledczy już w tedy przypuszczali, iż ciało to należy do zaginionej w październiku ubiegłego roku 54-letniej bielszczanki. Dokładne badania potwierdziły to przypuszczenie.
Zarówno zaginięcie kobiety, jak i jej pobyt w lesie, jest dość zaskakujące. W miejscu, gdzie znaleziono jej ciało, widać było ślady koczowania. Zwłoki były przykryte gałęziami, które wcześniej zostały ułożone w szałas. Wokół walały się puszki po jedzeniu. Kobieta mogła mieć problemy rodzinne i dlatego uciekła do lasu. I prawdopodobnie pewnej chłodnej nocy zamarzła. Sekcja zwłok wykazała, że kości były całe. W prokuraturze usłyszeliśmy, że nie znaleziono dowodów, które wskazywałyby czy na samobójstwo, czy na zabójstwo.
Ostatecznie postępowanie umorzono i tajemnicy śmierci 54-latki nie poznamy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?