Gospodarze to świeżo upieczony trzecioligowiec. Awans przypieczętowali w sobotę pokonując u siebie Orła Kolno 1:0. Goście już grają w III lidze i robią to skutecznie. W czterech ostatnich meczach odnieśli trzy zwycięstwa i zajmują 5. miejsce.
- Notujemy niezłe wyniki w czwartej lidze, ale Pogoń to rywal z innej półki. W III lidze radzi sobie bardzo dobrze i wydaje mi się, że to ona raczej jest faworytem. My liczymy na naszych kibiców i własne boisko - mówi trener łomżan Mirosław Dymek. - Po awansie świętowaliśmy krótko. Będę miał do dyspozycji wszystkich piłkarzy włącznie z wracającym po kontuzji do kadry meczowej Michałem Hryszko. Zapowiada się ciekawe widowisko.
Dymek rok temu wywalczył wojewódzki Puchar Polski z Sokołem Sokółka w finale pokonując właśnie Pogoń 4:1. Hat-trickiem popisał się Dzidosław Żuberek, który dziś znajdzie się zapewne w... linii ataku gości. W bramce Pogoni, jak przed rokiem, ponownie stanie Andrzej Olszewski, tym razem w roli grającego trenera.
- Szanse są równe. ŁKS to już trzecioligowiec i ma atut własnego boiska. Wystąpimy w Łomży najsilniejszym składem. Wiadomo, że spotykają się dwie teoretycznie najsilniejsze drużyny, które zostały w rozgrywkach i zwycięzca tego meczu powinien zdobyć trofeum - mówi Olszewski.
W Białymstoku o awans powalczą natomiast dwie pucharowe niespodzianki. Przeciętnie radzący sobie w IV lidze miejscowy Włókniarz i Cresovia Siemiatycze.
- Jeszcze musimy walczyć o ligowe punkty, ale puchar jest dla nas bardzo ważny - mówi trener białostoczan Artur Dakowicz.
Jego ekipa wystąpi bez Tomasza Polkowskiego i kontuzjowanego Rafała Speichlera. Ten pierwszy stracił przytomność w ostatnim meczu z Mielnikiem po zderzeniu głowami z Marcinem Sejbukiem. Na szczęście badania nie wykazały obecności krwiaka na mózgu i niedługo powinien wrócić do treningów.
- Mam 23 ludzi w kadrze, wszyscy trenują. Jest więc duże grono zastępców. Rywale są w naszym zasięgu - mówi Dakowicz.
Marcin Stypułkowski, trener gości, nie dysponuje jedynie kontuzjowanym Krzysztofem Kobusem. Ostatnio było gorzej. W Bielsku Podlaskim z Turem w ataku musiał zagrać nominalny bramkarz Rafał Karolczuk.
- To sprawny chłopak i nieźle sobie radził. Jednak teraz nie będzie takich eksperymentów. Mamy bardzo młody zespół i nic do stracenia. W lidze praktycznie zapewniliśmy sobie utrzymanie i warto powalczyć o historyczny awans do finału pucharu. Tym bardziej, że ograliśmy już Olimpię Zambrów, groźniejszego rywala niż Włókniarz - mówi Stypułkowski. Rok temu Cresovia również dotarła aż do półfinału.
Program spotkań półfinałowych (decyduje jeden mecz)
17.00: ŁKS 1926 Łomża - Pogoń Łapy
17.00: Włókniarz Białystok - Cresovia Siemiatycze