Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

[REPORTAŻ] Umierała w męczarniach, oni mieli podzielić jej los

Izabela Krzewska [email protected]
Andrzejowi K. grozi dożywocie. Obrona oskarżonego wnioskowała o wyłączenie jawności procesu, ale sąd się nie zgodził.
Andrzejowi K. grozi dożywocie. Obrona oskarżonego wnioskowała o wyłączenie jawności procesu, ale sąd się nie zgodził.
39-latek spod Białegostoku otruł swoją teściową, a potem latami podtruwał teścia, siostrę żony i jej dzieci - twierdzi prokurator. Oskarżonemu zarzuca też, że podpalał dom szwagierki, uszkodził auto i planował... zamach bombowy.

Andrzej K. usłyszał 9 zarzutów, których opis przyprawia o gęsią skórkę. Gdy w ubiegły czwartek proces trafił na wokandę białostockiego sądu, wielu obecnych na sali, m.in. rodzina Andrzeja K. i jego żony Doroty, zastanawiało się, co sprawiło, że w głowie na pozór niczym niewyróżniającego się mężczyzny mógł zrodzić się tak nikczemny plan. Plan, który miał na celu uśmiercenie bliskich...

Oskarżony 39-latek mieszkał wraz z żoną w podbiałostockiej Grabówce, w sąsiedztwie rodziców Doroty i jej siostry Moniki. Rodzeństwo - Dorota i Monika - sąsiadujące ze sobą działki otrzymały w posagu. Obie kobiety wybudowały na nich domy i zamieszkały w nich wraz z mężami i dziećmi. Instalacje pomagał zakładać Andrzej - z zawodu elektryk.

Krewni spotykali się dość często, ich relacje układały się poprawnie. Nic nie wskazywało, że coś może zakłócić ten spokój. Aż nagle teściom i szwagrostwu zaczęły przytrafiać się nieszczęśliwe wypadki... Jeden po drugim.

Rozlewał toksyczne substancje

Początkiem plagi nieszczęść, jakie spadły na tę rodzinę, była zaskakująca choroba teściowej Andrzeja K. W czerwcu 2004 r. 52-letnia wówczas pani Janina z powodu ostrych bólów brzucha, wymiotów i biegunki trafiła do szpitala. Okazało się, że ma zapalenie błony śluzowej żołądka i jelit, wrzody żołądka, stan zapalny dwunastnicy i żylaki przełyku.

Cierpiąca katusze kobieta po miesiącu ponownie trafiła do szpitala, ale tym razem w stanie śpiączki. 10 sierpnia 2004 r. zmarła w męczarniach na zawał.

Z materiałów zebranych przez prokuraturę wynika, że Andrzej K. co najmniej dwukrotnie podał teściowej... trujący chlorek rtęci, który wsypał do jedzenia. Przewlekłe zatrucie doprowadziło do uszkodzenia wielu narządów: obrzęku mózgu, niewydolności nerek, marskości wątroby i zapalenia trzustki.

Zbrodnia odkryta została dopiero po ekshumacji zwłok, pięć lat później. Być może mroczna tajemnica Andrzeja K. nigdy nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby poprzestał on na zabiciu teściowej. Ale to mu nie wystarczyło. Zdaniem prokuratora, mężczyzna usiłował otruć jeszcze pięciu innych członków rodziny, co jakiś czas rozlewając w sypialni teścia, szwagrostwa i ich małych dzieci toksyczną substancję. Poddany trującym oparom teść wylądował w szpitalu na intensywnej terapii, a szwagier Andrzeja - z licznymi dolegliwościami u lekarza.

Założył podsłuch u szefa i szwagierki

W tzw. międzyczasie, w styczniu 2006 r., 39-latek przeciął gumowy przewód doprowadzający wodę do spłuczki w łazience na piętrze domu szwagrostwa. Kiedy ok. godz. 15.30 siostra żony, Monika, i jej mąż, Zbyszek, wrócili do domu, ściana frontowa ich budynku była cała mokra. Po wejściu do środka stwierdzili, że woda z piętra zalewa im dom aż po piwnicę. Budynek nie nadawał się do użytku, wymagał wielomiesięcznego suszenia.

W kwietniu tego samego roku oskarżony uszkodził samochód szwagra, wsypując piasek do oleju silnika.

Jakby tego było mało, trzykrotnie: w grudniu 2007 r. oraz kwietniu i czerwcu 2009 r. Andrzej K. wywołał pożar w domu szwagrostwa. Straty liczone były w dziesiątkach tysięcy złotych.

Pokrzywdzeni do tej pory sądziliby pewnie, że ta seria nieszczęść to wypadki losowe, gdyby nie... bomba znaleziona pod łóżkiem w sypialni szwagierki i jej męża. Było to 24 kwietnia 2009 r. Mieszanka wybuchowa z zapalnikiem czasowym uaktywniła się w środku nocy, ok. godziny 1.30. Syk spalania mieszaniny wybuchowej obudził Monikę. Kiedy otworzyła oczy, zauważyła, że spod łóżka wydobywa się jasny, szary dym.

Natychmiast obudziła męża. Zbyszek wyniósł urządzenie na zewnątrz. Bomba wykonana z plastikowej butelki, elektronicznego zegarka i kabli okazała się niewybuchem. Mimo to Zbyszek poważnie zaczął obawiać się o bezpieczeństwo swoje i swojej rodziny. Postanowił zainstalować wokół domu kamery z rejestratorem. Podczas sprawdzania instalacji alarmowej, monter znalazł wewnątrz domu dodatkowy kabel. Prowadził do piwnicy, a następnie w kierunku... domu Andrzeja K. Okazało się, że centralka systemu alarmowego sprzężona jest z gniazdem telekomunikacyjnym. Umożliwiało to podsłuch rozmów telefonicznych z aparatu stacjonarnego.

Zbyszek powiadomił policję. To pociągnęło za sobą lawinę kolejnych szokujących odkryć. Okazało się, że to jego szwagier, Andrzej, mógł zorganizować zamach na życie najbliższych...

Zatrzymany na początku września 2009 r. K. tłumaczył: - Nie posiadam wiedzy, aby skonstruować takie urządzenie. Nie wiem, kto mógł je podłożyć. Rodzina nie chciała tego zgłaszać na policję, żeby nie robić afery. To ja ich do tego namawiałem.

Podejrzany wyjaśniał też, że tajemnicze, prowadzące do jego domu kable miały służyć do telefonicznej komunikacji pomiędzy ich domami.

- Na pomysł ten wpadła moja małżonka ze swoją siostrą, bo Monika sama często zostawała w nocy. Szwagier sam pomagał mi kopać rów na ten kabel, ale inwestycja została zawieszona - mówił.
W toku śledztwa okazało się jednak, że Andrzej K. inwigilował również... Zakład Poprawczy w Białymstoku, gdzie pracował jako elektryk. Podsłuch z pokoju dyrektora i kierownika "poprawczaka" prowadził do kotłowni, gdzie 39-latek miał swoje służbowe pomieszczenie.

W planowaniu zbrodni korzystał z książek

Spośród wszystkich zarzutów, Andrzej K. przyznał się tylko do tego ostatniego. Z jego wyjaśnień wynika, że prowadził swoje prywatne śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy przetargach w placówce. Według 39-latka, zamieszane w nie było szefostwo "poprawczaka". Uzyskanymi z podsłuchów informacjami podzielił się z CBA. Ta odmówiła jednak wszczęcia śledztwa.

Przy okazji badania tego wątku śledztwa, w skrytce w suficie w pomieszczeniu służbowym Andrzeja K. znaleziono foliowe torby, w których oprócz elementów potrzebnych do skonstruowania urządzenia zapalającego, śledczy odkryli też książkę pt. "Toksykologia" z fakturami, karteczkami i odręcznymi zapiskami.

Z faktur wynikało, że kupował on niebezpieczne substancje tj. cyjanek potasu czy rtęć metalu. Na książce ujawniono odciski palców oskarżonego. Zakładki oraz zagięte rogi wskazywały, że Andrzej K. skrupulatnie zapoznawał się z częściami książki zatytułowanymi: "wchłanianie przez skórę", wchłanianie przez układ oddechowy", "wchłanianie z przewodu pokarmowego".

Po tym sensacyjnym odkryciu ekshumowano zwłoki teściowej oskarżonego. Opinia biegłego potwierdziła, że pani Janina została otruta przez podanie toksycznego chlorku rtęci. Za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem Andrzejowi K. grozi 25 lat więzienia lub dożywocie.

Dotąd prokuraturze nie udało się ustalić motywu zbrodni. Bliscy oskarżonego przypuszczają, że mógł sądzić, że teściowe faworyzują szwagierkę, a nie jego żonę.

- Andrzej był zazdrosny o Monikę i Zbyszka, że mają większe pieniądze od nas - wyznała podczas przesłuchania Dorota, żona oskarżonego. - Broniłam jednak siostry, gdy Andrzej mówił, że są szczęśliwsi od nas. Często tak mi się żalił. Co jakiś czas wracał do tego. Nawet po pożarze w święta 2007 roku powiedział mi, żebym się nie martwiła, bo oni mają pieniądze na remont domu.

Oskarżony podczas przesłuchania w sądzie był opanowany i ważył swoje słowa. Nie chciał odpowiadać na pytania. Stanowczo zaprzeczył jednak, że był w jakikolwiek sposób skonfliktowany ze swoją rodziną. Jak się wyraził, jego teściowa była "porządną kobietą" i wiele jej zawdzięcza, np. działkę, na której stoi obecnie jego dom oraz pieniądze na jego wykończenie.

- Skoro zarzuca mi się użycie silnie trującej substancji, która powoduje ciężkie oparzenia chemiczne, dlaczego nie wykazała tego od razu sekcja zwłok? - pytał oskarżony. Przypomniał, że sekcja zwłok jego teściowej "wykluczyła jakiekolwiek popełnienie przestępstwa".

Biegli psychiatrzy zdiagnozowali u Andrzeja K. zaburzenia osobowości. Jednak stwierdzili, że w trakcie popełnienia zarzucanych mu czynów miał on zdolność ich rozumienia.
Kolejna rozprawa odbędzie się w połowie lutego.

Imiona pokrzywdzonych zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna