Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rewolucja śmieciowa. Ludzie w nerwach, nie ma pojemników

(art)
Anna Poznańska wyrzuca śmieci przy bloku swojej mamy. Choć pojemniki już tam ustawiono, wciąż nie ma tych na szkło. – Mam nadzieję, że w końcu się pojawią. Skoro mamy selekcjonować odpady, przydałoby się mieć ku temu warunki – podkreśla.
Anna Poznańska wyrzuca śmieci przy bloku swojej mamy. Choć pojemniki już tam ustawiono, wciąż nie ma tych na szkło. – Mam nadzieję, że w końcu się pojawią. Skoro mamy selekcjonować odpady, przydałoby się mieć ku temu warunki – podkreśla. Wojciech Wojtkielewicz
Nikt nie chce ustawiać gniazd, firmom naliczane są kary, a tysiące zdenerwowanych białostoczan dzwoni do Lecha. Tak krótko można podsumować pierwszy miesiąc realizacji ustawy śmieciowej.

Zmiany są, ale - niestety - nie na lepsze. Przy bloku mojej mamy wciąż nie ma pojemników na szkło. Przez pierwsze dni lipca w ogóle nie było gdzie wyrzucać śmieci - mówi Anna Poznańska, którą spotkaliśmy przy śmietniku w pobliżu jednego z bloków przy ul. Skłodowskiej.

Przez ostatni miesiąc odebraliśmy dziesiątki telefonów od naszych Czytelników. Narzekali na brak pojemników, później na ich przepełnienie. Ostatnio wielu białostoczan nie kryje irytacji. Uważają, że choć za odbiór śmieci płacimy o wiele więcej to selektywna zbiórka odpadów to mit.

- Jaki jest sens w tej całej rewolucji, jeśli wszystko wrzucane jest do jednego worka, a osobno ma być odbierane tylko szkło?- pytał retorycznie jeden z Czytelników, który do nas zadzwonił.

Władze miasta powtarzają, że już niedługo w całym mieście powstaną tzw. gniazda. Mają to być punkty, w których osobno będziemy wyrzucali papier oraz metal i plastik. Do końca roku ma powstać 770 takich miejsc, a docelowo tysiąc. Na razie jednak miasto ma z tym problem.

- Niestety, nie wpłynęła do nas ani jedna oferta na ustawienie takich gniazd. Firma, która chciałaby się tym zająć mogłaby zarabiać na sprzedaży surowców wtórnych. Tyle, że cena tych ostatnich drastycznie spadła. Wzeszłym roku za tonę butelek typu pet na skupach płacono 2 tys. 800 zł, teraz zapłata waha się w granicach 1.400-1.700 zł - mówi Adam Kamiński, wiceprezes spółki Lech, która z ramienia miasta nadzoruje gospodarkę odpadami.

Władze miasta planują więc ogłosić przetarg na stworzenie gniazd. Spółka Lech chce za to zapłacić.
- Tylko taki sposób wydaje się możliwy do realizacji - podkreśla Kamiński.

Selekcjonowanie śmieci w ramach gniazd będzie jednak dobrowolne. Naszym obowiązkiem wciąż pozostanie tylko i wyłącznie oddzielenie szkła od pozostałych odpadów.

- Gdybyśmy chcieli osobno odbierać np. papier i metal, trzeba by było wysyłać większą liczbę śmieciarek. Koszty gospodarki odpadami musiałyby więc wzrosnąć. Natomiast szkło jest najłatwiejsze do segregacji - tłumaczy Adam Kamiński.

To, że wrzucamy śmieci do jednego worka nie oznacza, że nikt ich później nie selekcjonuje.

- Odbywa się to w naszej sortowni. Oddzielone od pozostałych odpadów np. papier i plastik są przez nas sprzedawane firmom zajmującym się odzyskiem. Dzięki temu będziemy mogli wywiązać się z poziomów odzysku - twierdzi Kamiński.

Jego ocena realizacji ustawy śmieciowej w Białymstoku jest taka, że mieścimy się w średniej krajowej.
- Podobnie jak np. w Gdańsku, czy Bydgoszczy, w pierwszych dnia lipca ponad 20 procent mieszkańców nie miało pojemników. Najgorzej było w czwartym sektorze, czyli na takich osiedlach jak Bojary i Pietrasze. Tutaj bez pojemników została ponad połowa białostoczan - wylicza Adam Kamiński.

Zdnia na dzień sytuacja zaczynała się jednak poprawiać. Lech zerwał umowę z firmą Czyścioch (która obsługiwała czwarty sektor) i zawarł z MPO. Od tego czasu mieszkańcy tej części miasta wracali do normalności. Mimo wszystko wciąż jednak są miejsca, gdzie pojemników brakuje.

- Wzeszłym tygodniu interweniowaliśmy na osiedlu Młodych. W pozostałych częściach miasta dochodzi do pojedynczych przypadków, że ktoś nie ma jeszcze gdzie wyrzucać odpadów - zapewnia Adam Kamiński.

Mimo wszystko spółka Lech nakłada kolejne kary. Wpierwszym sektorze będzie ich 10, w drugim - 8, trzecim - 7, a szóstym - 3. A jak wiadomo, jeśli nazbiera się ich więcej niż pięć w danym sektorze, jest podstawa do zerwania umowy.

- Na razie tego nie planujemy. Sytuacja się stabilizuje - mówi Adam Kamiński.

Wciąż jednak do spółki Lech dzwonią białostoczanie z pretensjami. Na początku lipca odbierano średnio od ośmiuset do tysiąca telefonów dziennie. Teraz najczęściej pojawia się pytanie: kiedy w końcu będą ustawione pojemniki na szkło? Firmy śmieciowe wciąż mają z tym problem. Miasto obiecuje, że dopóki pojemników nie będzie, mieszkańcy nie muszą liczyć się z konsekwencjami za to, że nie oddzielą szkła od innych odpadów.

Lech planuje już przetarg (ma się odbyć we wrześniu) na przyszłoroczny odbiór odpadów. Być może spółka zdecyduje się na chipowanie pojemników. Taki system jest przyjęty w niektórych miastach. Dzięki niemu wiadomo jest, w którym miejscu w danej chwili znajduje się pojemnik.

Lasy bez śmieci

Z wielu miast docierają sygnały, że w związku ze śmieciowym chaosem, Polacy wyrzucają śmieci do lasów. - U nas sytuacja nie jest najgorsza. W porównaniu do ubiegłego roku, śmieci jest nawet mniej - mówi Jarosław Krawczyk, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku.

Potwierdza to Jacek Pychner, komendant straży leśnej w Nadleśnictwie Dojlidy. - Jest co prawda dzikie wysypisko w lesie niedaleko Kleosina, ale zamierzamy założyć tam monitoring. Problem powinien więc się szybko rozwiązać - podkreśla.

Za śmiecenie w lesie można zapłacić nawet do 5 tys. złotych kary.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna