Konflikt w niewielkiej szkole w Gołaszach Puszczy (gm. Wysokie Mazowieckie) między rodzicami a dyrektorką stał się już na tyle silny, że wymagał interwencji wójta. W piątek strony spotkały się, by spróbować się porozumieć.
Wójt: Psów ma nie być
Rodzice w skardze do władz zarzucają dyrektorce niedbałość o budynek i otoczenie szkoły i nieprzestrzeganie zasad bezpieczeństwa. Żądają jej odwołania.
Chodzi m.in. o psy, które kobieta trzyma na terenie placówki, a które zagrażają najmłodszym. Pretensje dotyczą też ławek i krzeseł ustawionych na sali gimnastycznej, gdzie dzieci ćwiczą, czy starych drzwi do klas, których nie sposób otworzyć bez użycia siły.
- Jako rodzice małych dzieci obawiamy się o nie - tłumaczyła jedna z matek. - Proszę spojrzeć, wokół wejścia do sali wystają gwoździe, a drzwi nie sposób otworzyć bez użycia siły. W razie pożaru dzieci nie będą mogły uciec, spłoną tu żywcem.
- Czasami biegało tu więcej psów niż dzieci - opowiada z kolei ojciec jednego z uczniów.
Maria Gołaszewska, dyrektorka szkoły tłumaczyła, że psy były podrzucane. W dniu spotkania na terenie placówki był już tylko jeden kundel.
- Jeszcze wczoraj ujadała cała chmara. Gdzie podziały się te psy? - pytali rodzice.
- Zapewniam, że trafiły w dobre miejsce - tłumaczyła dyrektor.
Wójt gminy Krzysztof Krajewski zadeklarował, że dopilnuje, by problem z psami został rozwiązany.
- To niedopuszczalne, by psy biegały po szkolnym boisku. Pani dyrektor ma mieszkanie na terenie szkoły, dlatego jeden pies dla ochrony może zostać - zdecydował.
Źle ze sobą żyją
- Proszę jednak nie sprowadzać problemu tylko do kwestii psów - zastrzegali w rozmowie z nami rodzice - Dlaczego dyrektor pytała uczniów, czy składaliśmy na nią skargę? Dzieci nie mogą być za to szykanowane.
A według rodziców, dzieci mają problemy za każdym razem, gdy poskarżą się na nauczycieli. Problemy z kadrą, zwłaszcza nowymi nauczycielami, którzy trafili tu z innej zlikwidowanej szkoły w gminie, też były sygnalizowane.
Maria Mariola Gołaszewska pracuje i mieszka w szkole od 20 lat. Nie rozumie dlaczego część rodziców obecnych, ale także byłych uczniów tak zawzięcie ją atakuje.
- Jestem przerażona tą sytuacją - wyznaje. - Robię przecież wszystko, by utrzymać tę szkołę.
Przyznaje, że część zaniedbań wynika z braku pieniędzy. Okna w placówce zostały wymienione, na drzwi kasy w budżecie zabrakło. Wywóz śmieci też sporo kosztuje...
Nie wiadomo jeszcze, czy maleńka szkoła, w której jest niespełna 20 uczniów, nie zostanie i tak wkrótce zlikwidowana.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?