Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rogers Cole-Wilson pobity. Żona ma mnie kochać, ty - nie musisz lubić. Ale nie bij!

Izabela Krzewska
Do wydarzeń sprzed trzech lat  wraca dość niechętnie. Był luty 2013 r. Prezenter wracał do domu.
Do wydarzeń sprzed trzech lat wraca dość niechętnie. Był luty 2013 r. Prezenter wracał do domu. Wojciech Wojtkielewicz
Starych drzew się nie przesadza - mówi Rogers Cole-Wilson z Białegostoku, ofiara rasistowskiego ataku i pobicia. O wyprowadzce z Podlasia 65-latek już nie myśli. Ale po zmroku woli nie wychodzić sam z domu. Rodzeństwa też do siebie nie zaprasza.

Ludzie są różni. Nie można wrzucać wszystkich do jednego worka. Tak samo jest z mieszkańcami Białegostoku. Potrafią być sympatyczni, rozpoznają mnie z telewizji, podchodzą, rozmawiamy. To moje miasto. Ale jest tu też dużo nienawiści, mam wrażenie, że więcej niż w Warszawie... - opowiada Rogers Cole-Wilson, „pogodynek“ z białostockiego radia i telewizji Jard. Ta ksenofobia go dziwi, bo - jak przypomina - mieszkają tu przecież Tatarzy i inne narodowości. Od wieków!

- Co ciekawe, za granicą Polacy razem z czarnymi pracują i tam nie wszczynają awantur, nikomu nie ubliżają. A w Polsce czują się panami - podkreśla nasz rozmówca.

Rogers Cole-Wilson, urodzony w Sierra Leone, w Białymstoku mieszka od ponad 30 lat. Połowę życia. Przyjechał za żoną, która stąd pochodzi. Jeszcze trzy lata temu opowiadał nam, że Polska stała się jego drugą ojczyzną, że pokochał Białystok. Jego pozytywne usposobienie pokochali też słuchacze i widzowie telewizji Jard, gdzie pracuje jako prezenter pogody. Doczekał się grona fanów, wywiadów dla ogólnopolskiej telewizji. Dziś o miłości do miasta, w którym żyje, już tak wprost nie mówi. O tej słynnej podlaskiej gościnności też milczy. Dodaje, że musiał się przyzwyczaić do rasistowskich zaczepek:

- Już nie zwracam na nie uwagi. „Żona musi mnie kochać, ty nie musisz mnie lubić. Nie chcesz? To na mnie nie patrz. Minę cię za dwie minuty i już się więcej nie spotkamy. Nie podoba ci się widok, odwróć głowę w drugą stronę” - tak sobie myślę i nie reaguję.

Po ostatnim pobiciu, do którego doszło 3 lata temu, rozważał nawet wyprowadzkę z Białegostoku. Ale został tu. Stara się nikogo nie prowokować, nie wychodzić wieczorami z domu. - No chyba, że naprawdę muszę - dodaje. Ma rodzeństwo w Afryce. Ale jeszcze nigdy krewnych do Białegostoku nie zaprosił. - Boję się, że tu może spotkać ich coś nieprzyjemnego. Widujemy się w Niemczech.

Nawrócony skinhead

Kilka dni temu zakończył się proces Dominika Ch., oskarżonego o znieważenie na tle różnic rasowych i uszkodzenia ciała pana C-Wilsona. Dominik Ch., który w chwili napadu miał 18 lat, usłyszał nieprawomocny wyrok 8 miesięcy więzienia. Ma też zapłacić pokrzywdzonemu 5 tys. zł tytułem zadośćuczynienia. - Taka kara może coś da, niektórych odstraszy. Ale ludzi trzeba wychowywać, w szkole, w domu. To tam rodzi się nienawiść - mówi C. - Wilson.

Skazany Dominik Ch. twierdzi, że po tamtym wydarzeniu sprzed trzech lat jego życie już wróciło na właściwe tory: - Okres, kiedy miałem 17-18 lat nie był najlepszy w moim życiu. Na niczym mi nie zależało. Miałem wtedy jeszcze trzy inne sprawy. Do teraz żałuję - kajał się przed sądem Dominik Ch. - Zmieniłem swoje życie. Pracuję, mam żonę, dziecko. Byłem też w Anglii, gdzie pracowałem z wszystkim narodowościami. Wiem, że nic nas nie odróżnia od siebie.

Pokrzywdzonego jednak nie przeprosił.

- I ja będę szczery - nie jestem w stanie mu wybaczyć - komentuje Rogers Cole-Wilson. - Podniósł rękę na człowieka, który mógłby być jego dziadkiem. Bez powodu.

Do wydarzeń sprzed trzech lat wraca dość niechętnie. Był luty 2013 r. Prezenter wracał do domu. Na ulicy Broniewskiego w Białymstoku nieznany, zakapturzony mężczyzna wyzwał go od bambusów, później śledził do bloku, w którym mieszka Cole-Wilson. Tam zadał mu silny cios pięścią w twarz. Prezenter zaczął się zasłaniać i wzywać pomoc. Napastnik uciekł. Pobity Rogers trafił do szpitala. Doznał urazu oka, musiał przejść operację. Do dziś, twierdzi, gorzej widzi na jedno oko.

Policja szybko złapała podejrzanego i nie był to Dominik Ch,. ale 24-letni wówczas Tomasz G. Białostoczanin z kryminalną przeszłością, karany za pobicia, w tym ciężkie, odpowiadał rysopisowi sprawcy. Był też związany ze środowiskiem skinheadów.

- Kiedyś miałem takie poglądy, ale je zmieniłem. Koszulkę z napisem „White Power” nałożyłem, bo była pod ręką - zeznawał Tomasz G. w pierwszym śledztwie. Do pobicia czarnoskórego prezentera nigdy się nie przyznał. A i zeznający przed sądem świadkowie byli coraz mniej pewni, czy to aby na pewno był on.

Prokuratura była pewna, choć jeszcze w czasie śledztwa na komisariat zgłosił się Dominik Ch. i wziął winę na siebie. Sąd Okręgowy w Białymstoku też był pewien, że to Tomasz G. jest napastnikiem. Dwa razy go skazywał. Dwa, bo po pierwszym wyroku sąd odwoławczy nakazał powtórzenie procesu, a po drugim - ostatecznie uniewinnił białostoczanina. Zabrakło jednoznacznych dowodów. Wątpliwości rozstrzygnął więc na korzyść Tomasza G.

Na 8 miesięcy za karty

Po tym orzeczeniu prokuratura w końcu oskarżyła Dominika Ch. - człowieka, który praktycznie od początku twierdził, że to on pobił Rogers’a Cole-Wilsona. Przez lata śledczy, a później i sąd, mu nie wierzyli. Uważali, że próbuje chronić kolegę-recydywistę. Poza tym strasznie plątał się w zeznaniach i wydawał się niewiarygodny. Zdaniem sądu kłamał i to dość nieporadnie. Nie zapamiętał lub pogubił się w wersji wydarzeń ustalonej wspólnie z G. Obaj mężczyźni, którzy podejrzewani byli o związek z subkulturą skinheadów, zaprzeczają, że znali się wcześniej. Dominik Ch. mówi, że dotarła do niego informacja, że policja zatrzymała kogoś za pobicie na ul. Broniewskiego. - Stwierdziłem, że trzeba przyznać się do tego, żeby niewinna osoba nie była skazana - podkreślał oskarżony Ch. Szczegółów samego zdarzenia nie potrafił podać. - To było trzy lata temu. Wszystko działo się nagle - tłumaczył.

- Można rozważać wątpliwości, czy rzeczywiście był sprawcą. Zeznania świadków były niejednoznaczne. Ale skoro Dominik Ch. przyznał się, sąd nie ma powodów, aby te wyjaśnienia negować - mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Sławomir Cilulko z Sądu Okręgowego w Białymstoku. Nie miał wątpliwości, że motyw napaści był rasistowski i dotyczył innego koloru skóry. Ostro takie zachowanie potępił: - Każdy żyjący we współczesnych czasach człowiek, już chociażby o przeciętnym rozwoju umysłowym, przeciętnym poziomie doświadczenia życiowego jak i wiedzy, w tym historycznej, powinien zdawać sobie sprawę z tego, do czego prowadzi zakwestionowanie prawa do równego traktowania, równorzędnego funkcjonowania w danej społeczności innego człowieka, tylko z tego powodu, że jest on innej rasy, ma inny kolor skóry, wyznaje inną religię, czy też ma odmienne poglądy polityczne - mówił sędzia.

Prokurator wnosił o karę 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata. Oskarżony również. Tymczasem sąd wymierzył mu karę 8 miesięcy więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna