Rolnik musi z rzeźnią ostro

Eksplozja w rzeźni

Eksplozja w rzeźni

Do eksplozji gazu w ubojni we wsi Bagno w gminie Jaświły doszło nocą z 4 na 5 sierpnia 2008 roku. Całkowitemu zniszczeniu uległy wtedy m.in. ściana szczytowa budynku i ściany boczne, część dachu, wyposażenie, a także pomieszczenie ze zbiornikiem paliwa i półtuszami. Wynikłe straty zostały oszacowane na ponad 300 tys. zł.

Już od dwóch lat pan Kazimierz dopomina się o należne mu pieniądze. Jednak firma, która zalega ze spłatą, wciąż tylko obiecuje zwrot pieniędzy.

Cały czas do nich wydzwaniałem i wciąż słyszałem to samo - mówi o swoim sporze z rzeźnią Kazimierz Wojtach z Potoczyzny w gm. Mońki. - To już tyle czasu, obawiam się, że mogę stracić swoje pieniądze. Już nawet przestali odbierać moje telefony - ubolewa.
Od maja do listopada 2007 r. Kazimierz Wojtach, hodowca trzody chlewnej, sprzedawał swoje świnie do rzeźni we wsi Bagno. Na początku nie miał większych powodów, by narzekać na współpracę z zakładem.

- Zawsze się jakoś dogadywaliśmy, płacili mi dość systematycznie - opowiada pan Kazimierz. - Dopiero po pożarze w 2008 roku przestałem otrzymywać pieniądze za zaległe faktury, do tej pory są mi dłużni 14,4 tys. zł. Wiem, że mają ciężką sytuację, ale nikomu nie jest łatwo, ja też potrzebuję pieniędzy - podkreśla.

Proponował już właścicielom zakładu spłatę całej kwoty w ratach, jednak nie spotkał się z większym odzewem.

- Znamy tego pana i to oczywiste, że oddamy mu pieniądze - zapewnia Agata Dziuba, współwłaścicielka rzeźni. - Zakład funkcjonuje dopiero od maja i powoli stajemy na nogi. Skontaktujemy się z nim i postaramy się coś ustalić. Wciąż na bieżąco spłacamy zaległości, a pan Kazimierz nie jest na tej liście jedyną osobą - tłumaczy.