Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rolnik z Mnia usłyszał już wyrok...

BAK
BAK
Za próbę podpalenia ARiMR dostał rok

Wojciech Ł., rolnik z Mnia w gminie Brańsk, został skazany na rok więzienia i to bez zawieszenia. Jest to kara za próbę podpalenia bielskiej siedziby Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.

Sędzia Krzysztof Wildowicz uzasadniając wyrok przyznał, że jeszcze nie spotkał się z podobną sprawą. A ocena dokonanego przez Wojciecha Ł. czynu nie była łatwa, bo i zdarzenie było niecodzienne.

Przypomnijmy. W listopadzie minionego roku Wojciech Ł. przyjechał pod budynek agencji. Zanim wszedł do budynku, podpalił swój samochód pozostawiony na parkingu. Później poszedł do agencji wyposażony w butlę gazową, kanister benzyny i łatwopalny płyn w aerozolu. Na korytarzu rozlał benzynę i zaczął wymachiwać zapalniczką. Czy napastnik faktycznie chciał komuś zrobić krzywdę?

Z wypowiedzi świadków wynikało, że nie.

Pracownice ARiMR przyznawały, że rolnik kierując w ich stronę płomienie krzyczał, by uciekały. Próbował wszystkich wygonić. Niektóre zeznające pracownice wręcz prosiły o łagodne potraktowanie zdesperowanego rolnika.

Jak tłumaczył przed sądem rolnik, chciał po wygonieniu pracowników podpalić budynek i siebie. Jak dodał, jego samobójstwo miało być protestem przeciw złemu traktowaniu rolników przez władze kraju.

Co go tak zdenerwowało?

Głównym powodem było to, że firma odbierająca od niego mleko naliczyła mu karę za zmianę odbiorcy.

Jak podkreślił sędzia, nie chodziło nawet o jakąś zawrotną kwotę, bo po odliczeniach należność wynosiła niewiele ponad 2 tys. zł. Poza tym kara ta z ARiMR nie miała nic wspólnego. Jak jednak tłumaczył Wojciech Ł., wybrał to miejsce ze względu na to, że ARiMR to agencja rządowa podległa ministrowi rolnictwa.

Sąd jednak zauważył, że nawet jeśli rolnik nie chciał zrobić nikomu - poza sobą - krzywdy, to jednak rozlewając benzynę i rozpylając gaz sprowadził poważne zagrożenie na wszystkich znajdujących się w budynku. A było w nim ponad 30 osób, w tym także dzieci. Poza tym forma protestu jaką wybrał, była niewspółmierna do problemów, które go spotkały.

Sędzia podkreślił jednak, iż Wojciech Ł. nie był dotąd karany i okazał skruchę za swe postępowanie. W toku śledztwa ustalono także, iż działał w stanie znacznie ograniczonej poczytalności. Wojciech Ł. leczył się psychiatrycznie i na sprawie zapewniał, że leczenie b ędzie kontynuował.

Biorąc pod uwagę wszystkie te czynniki sąd skazał go „tylko” na rok, zważywszy na to, że prokurator domagał się 3 lat, a najwyższa kara za to przestępstwo to 8 lat. Obrońca jednak domagał się kary w zawieszeniu.

Wyrok nie jest jeszcze prawomocny.

Czy będzie apelacja? Zobaczymy, jak zapoznamy się z uzasadnieniem wyroku na piśmie - mówił po sprawie Marcin Ogrodnik, prokurator Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe.

Samego skazanego ani jego obrońcy na odczytaniu wyroku nie było.

Niejako na pocieszenie można zaznaczyć, iż z roku więzienia do odsiadki Wojciechowi Ł. zostało około pięciu miesięcy. Bo część kary odbył już w trakcie śledztwa i trwania procesu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna