Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Romet 4E - elektryczne auto z Dębicy

Paulina Sroka, www.nowiny24.pl
Paulina Sroka / www.nowiny24.pl
Ten dwuosobowy samochód ma dość pojemny bagażnik. Pracy jego silnika praktycznie nie słychać.

Kierowca zabierze tylko jednego pasażera. Za to w bagażniku zmieści spore zakupy. A za 100 km podróży zapłaci zaledwie 5 zł. Producent z Podgrodzia wyrusza własnym samochodem elektrycznym na podbój światowego rynku.

Romet 4E - tak nazywa się najnowsze dzieło spółki ARKUS & ROMET Group. 4E, czyli Electric, Economic, Ecologic oraz Easy (elektryczny, ekonomiczny, ekologiczny oraz prosty, łatwy - dopisek red.). Jego prototyp w ciągu najbliższych miesięcy przejdzie szereg testów. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, za około pół roku ruszy seryjna produkcja auta. Ale samochód już teraz wywołał furorę wśród pasjonatów motoryzacji.

Pół miliona wizyt i listy kolejkowe

- Wiedzieliśmy, że pojawienie się naszego produktu nie przejdzie bez echa. Jednak rozmiary zainteresowania przerosły wszelkie oczekiwania - nie kryje satysfakcji Bogdan Brzuszek, wiceprezes zarządu spółki.

Gdy tylko wieść o nowym samochodzie poszła w świat, oprócz zachwytów nad prototypem pojazdu do Arkusa zaczęły napływać również skargi.

- Otrzymywaliśmy sygnały, że internauci mają poważne problemy z zalogowaniem się na stronie firmy. Sprawdziliśmy dlaczego. Okazało się, że gwałtownie wzrosła liczba jej odsłon. W rekordowym dniu zanotowano aż 500 tys. odwiedzin! - relacjonuje wiceprezes Brzuszek.

- Dzwonią firmy i klienci indywidualni. Wszyscy dopytują, kiedy będzie można kupić auto. Zapisują się na pierwsze egzemplarze. Żartujemy, że trzeba robić listy kolejkowe jak za dawnych lat - śmieje się Leszek Preisner, konstruktor Rometa 4E. Z Arkusem skontaktowało się już także kilkunastu poważnych dystrybutorów, m.in. ze Stanów Zjednoczonych, Ameryki Południowej i Kanady, którzy chcą zająć się sprzedażą samochodu.

Gniazdko zastąpi stację paliw

Elektryczny samochód z Podgrodzia to przede wszystkim produkt eksportowy. Ma kosztować ok. 6 tys. euro. Na rynek polski spółka chce przygotować nieco tańszą wersję za ok. 5 tys. euro. Czy cena wciąż nie jest jednak za wysoka? W końcu to mały czterokołowiec, który ma być alternatywą głównie dla skuterów i motocykli.

- Jako jednorazowy wydatek, kwota rzeczywiście może wydać się spora. Ale trzeba spojrzeć na to inaczej - przekonuje Leszek Preisner i wylicza zalety swojego "dziecka". Karoseria jest z tworzyw sztucznych, więc nie będzie korodować. Koniec z wymianą oleju i tankowaniem na stacjach paliwowych.

Samochód podłącza się, jak komórkę, do zwykłego kontaktu. Pełne ładowanie trwa maksymalnie 7 godz. i powinno wystarczyć na 100-kilometrową trasę.

- Pokonanie takiej odległości to wydatek zaledwie 5 zł, w Niemczech tylko 1 euro - zaznacza Preisner. - Z kolei żywotność akumulatorów to minimum 5 lat. Dziś ich wymiana kosztuje średnio 3-3,5 tys. zł. Ceny będą spadać.

Cacko dla babci i wnuczka

Romet 4E rozwija prędkość zaledwie do 45 km na godz. Do jego prowadzenia wystarczą uprawnienia takie, jak przy motorowerach. Dla kogo zaprojektowano ten nieduży samochodzik.

- Stworzyliśmy miejskie autko dla kierowców pokonujących stosunkowo niewielkie odległości - wyjaśnia Preisner.

Konstruktor jest zdania, że 4E to cacko w sam raz zarówno dla babci, która dojeżdża na działkę, jak i uczącego się wnuczka. Także doskonała propozycja dla lokali gastronomicznych oferujących dostawę do domu.

- Znacznie wygodniej rozwozić pizzę autem niż skuterem. Zresztą taki transport kosztuje grosze - przekonuje Preisner.

Brakuje tylko galopującego konia

Kolejnym typem potencjalnego klienta są osoby niepełnosprawne, w samochodzie nie ma skrzyni biegów.

- Wiemy też, że Romet 4E cieszy się szczególną sympatią kobiet. Już podczas październikowych targów w Kolonii (Niemcy - dopisek red.) panie były zachwycone jego kolorem, karoserią, gabarytami - wspomina Preisner.

Za dużą zaletę uznały bezgłośną pracę silnika.

- Samochody elektryczne są tak ciche, że w niektórych krajach rozważa się konieczność instalacji urządzenia emitującego hałas, bo piesi nie słyszą nadjeżdżającego pojazdu - tłumaczy Leszek Preisner. - Krąży żart, że najlepszy byłby odgłos galopującego konia.

Źródło: Mały samochodzik elektryczny z Dębicy może podbić świat! - www.nowiny24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna