Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rowerem wyjechała z życiowego dołka [ZDJĘCIA]

azda
Dzięki swej pasji do rowerów, Anka wyprostowała swe życiowe ściezki
Dzięki swej pasji do rowerów, Anka wyprostowała swe życiowe ściezki Archiwum A. Dymczyk
Anka Dymczyk w ubiegłym roku poważnie chorowała i straciła pracę. Ale nie załamała się ipostanowiła, że rok 2015 będzie dużo lepszy... I spełniło się. Zaczęła prowadzić aktywny tryb życia, znalazła pracę. I została liderką zawodów rowerowych...

Gdy zadzwoniliśmy do Anki Dymczyk, by umówić się na rozmowę, była zajęta. Brała udział w przełajowym wyścigu rowerowym Pucharu Polski w Białymstoku.

- Podeszłam do niego na luzie - mówi. - Ale i tak go nie ukończyłam, bo złapałam gumę...

Rower w jej życiu był od zawsze. W czasie studiów niemal każdą wolną chwilę spędzała na dwóch kołach.

- Była to jazda typowo rekreacyjna, po prostu ścigałam się z własnym cieniem - opowiada. - Miałam taki crossowy rower, idealny do jazdy po szosach i leśnych ścieżkach. Ale jak poszłam do pracy, rower poszedł w odstawkę. Zabrakło na to czasu i sił.

Za to niemal każdy weekend poświęcała na jazdę motocyklem. Była to jej pasja jeszcze z czasów liceum. Jednak w pewnym momencie praca pochłonęła ją na tyle, że i ta pasja odsunęła się na dalszy plan.

Anka pracowała jako kierownik budowy dróg. Była to praca zgodna z jej wykształceniem, ale bardzo obciążająca. Praktycznie cały czas musiała być w delegacji. Do tego stres, życie na walizkach, brak czasu na cokolwiek.

- W końcu 2 lata temu mój organizm nie wytrzymał, zaczęłam poważnie chorować - wspomina. - Wylądowałam w szpitalu. Był to pierwszy sygnał, że warto pomyśleć o zmianie stylu życia.

Gdy odzyskała zdrowie, postanowiła wrócić do dawnej pasji, czyli jazdy na rowerze. Ale zaczęło się nieszczęśliwie...

- Już na drugi dzień miałam wypadek - opowiada Anka. - Gdy jechałam na rowerze, potrącił mnie samochód. Rower nadawał się tylko na złom, a ja skończyłam z rozwalonym barkiem i kolanem.

Powrót do pracy też się nie udał. Gdy wróciła ze zwolnienia lekarskiego, pracodawca postanowił się z nią pożegnać.

- To był ciężki okres - przyznaje Anka. - Jednak to wszystko okazało się bardzo potrzebne. Nic nie dzieje się bez przyczyny....

Anka potraktowała to jako bodziec, by na nowo ułożyć sobie życie. Było to rok temu.

- Powiedziałam sobie: „dość tego”, czas na zmiany, 30-tka na karku, a czas leci nieubłaganie - mówi. - Albo teraz albo nigdy. Rzuciłam pracę „na budowie”, wróciłam „do domu” , do Bielska.

Postanowiła, że rok 2015 będzie zupełnie inny.

- Kompletnie nie wiedziałam, co będę robić, ale zaryzykowałam - wspomina. - Pozwoliłam wszystkiemu po prostu „płynąć”.

Na początek postanowiła odzyskać kondycję.

- Zaczęłam od przywrócenia sprawności barku i kolana - mówi. - Postawiłam na aktywność i ruch oraz zdrowe odżywianie. W sumie od zawsze interesowałam się tą tematyką. Pomyślałam więc, że może to jest właściwy kierunek. Zaczęłam od kursu dietetyki, w planie były kolejne.

Los uśmiechnął się do niej szybciej niż myślała. W marcu tego roku dostała propozycję pracy zgodnej ze swoim wykształceniem, która zapewniła jej stabilizację oraz pozwalała na realizację pasji.

- W lutym zadzwonił do niej kolega z propozycją, by przyłączyła się do Amatorskiej Grupy Rowerowej (AGR) Podlasie, bo brakuje im dziewczyn. Zgodziła się.

Wyścigi rowerowe pochłonęły ją bez reszty. Stały się też powodem do dumy.

Na zawody zaczęła jeździć w tym roku, a już jest na trzeciej pozycji w swojej kategorii.

Początki nie były łatwe. Wypadała przeciętnie. Z czasem jednak zaczęła trenować pod kątem wyścigów. Treningi bardzo szybko przyniosły efekty.

- Pierwszy medal - srebrny - zdobyłam w Siemiatyczach podczas Maratonów Kresowych - chwali się. - To mnie jeszcze bardziej zmotywowało. Zaczęłam ostro trenować i wspinać się na coraz wyższe pozycje w klasyfikacji. W pewnym momencie osiągnęłam taką formę, że regularnie zaczęłam stawać na podium w swojej kategorii (kobiety fit 30 -40 lat). Największym moim sukcesem był wrześniowy start w Supraślu.

Była to technicznie bardzo trudna trasa. W dodatku Anka tuż przed zawodami się rozchorowała, brała antybiotyk i nie ćwiczyła.

- Było bardzo ciężko, ale jechało się świetnie - wspomina rowerzystka. - Uparłam się strasznie. Dałam więc z siebie 200 proc. i pierwszy raz stanęłam na 3. miejscu w klasyfikacji generalnej (wszystkich kobiet). Prześcignęłam dziewczyny, które są lepsze ode mnie. To było dla mnie ogromne zaskoczenie.

Sezon zakończyła na trzecim pozycji w swojej kategorii.

- Połknęłam bakcyla i już go nie wypuszczę - podsumowuje Anna Dymczyk. - Odnalazłam swoje miejsce na świecie. Jestem z tego bardzo zadowolona . Teraz liczy się tylko to, co mam przed sobą. Nie chcę już patrzeć wstecz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna