Kobiety poprowadzi pan samodzielnie po raz pierwszy?
- Kobiety tak. Wcześniej byłem w kadrze asystentem Andrzeja Niemczyka, a potem drugim trenerem reprezentacji, gdy zespół prowadził Ireneusz Kłos.
Stara, magiczna kwestia: jaka jest różnica między prowadzeniem kobiet i mężczyzn?
- Na razie za mało pracowałem z dziewczynami, żeby się na ten temat wypowiadać. Czasem wydaje się, że może jest łatwiej, a czasem - szczególnie, gdy przychodzą niepowodzenia - że trudniej. Generalnie, siatkówka jest ta sama, boisko dzieli siatka, a gra się do 25 punktów.
Jak pan się czuje jako opiekun najbardziej nieobliczalnej drużyny ekstraklasy?
- Miałem już takie zespoły. Tu jestem w trochę niezręcznej sytuacji, bo drużynę przygotowywał inny trener. Na pewno trzeba wprowadzić sporo zmian, już to robimy. Musimy się uzbroić w cierpliwość. Liga jest długa. Jeśli na początku zespół będzie grał nie najgorzej, a z czasem zacznie odnosić więcej zwycięstw, to wszystko będzie tak, jak sobie zaplanowałem.
Co, generalnie, zastał pan przychodząc do drużyny?
- Zespół był zdołowany. Oczekiwania wobec dziewczyn są tutaj bardzo duże. Wiadomo, że siatkarki nie przygotowywały się w pełnym składzie. Trzeba je teraz psychicznie odbudować. Dobrze się złożyło, że pojechałem na turniej pucharu Polski. Dzięki temu jestem o cztery dni mądrzejszy. Dziewczynom wrócił uśmiech na twarzy, zadowolenie, chęć trenowania. A to są niezbędne elementy w budowaniu zespołu.
Ma pan już w głowie pierwszą szóstkę?
- Na razie nie mogę jej mieć. Teraz, po przyjściu nowego trenera, dziewczyny otrzymały dodatkową mobilizację do walki o miejsce w składzie. Niektóre dostały szansę gry w pierwszej szóstce w turnieju w Pile i uwierzyły, że każda może się w niej znaleźć. Poza tym drużyna nie potrzebuje sześciu zawodniczek, tylko więcej, by wyniki były dobre.
Białorusinka Lena Hendzel będzie grała jako atakująca?
- Mamy dobre środkowe i szkoda byłoby, gdyby siedziała na ławce. Dziewczyna ma powyżej metra dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu. Nie tylko będzie atakować, ale także podwyższy blok.
Sylwia Pycia już trenuje. Czy odpoczęła po mistrzostwach i zagra w inauguracyjnej kolejce z Centrostalem Bydgoszcz?
- A dlaczego nie? Dostała parę dni wolnego, nie grała w pucharze. Powiedziała mi, że fajnie odpoczęła. Jest też bardzo zadowolona z warunków, jakie zastała w Białymstoku. Bardzo na nią liczę. Na boisku pojawi się już we wtorek, w sparingowym meczu z zespołem z Białorusi.
Pana osobę polecał białostockim działaczom Andrzej Niemczyk. Czy będzie miał jakiś wpływ na prowadzenie zespołu?
- Nie będzie miał żadnego wpływu. Przebywa teraz akurat na badaniach w Białymstoku. Usłyszał, że już jestem i przyjechał na siłownię nas odwiedzić. Powiedział kilka słów, trudno by osoba, która tyle znaczy w siatkówce, nie zabrała głosu. To jest nawet wskazane.
Jaki cel postawili przed panem szefowie klubu?
- Wszyscy chcą, by zespół błyskawicznie zaistniał w Lidze Siatkówki Kobiet. Jak mówiłem, wprowadzamy sporo nowych rzeczy do drużyny i na efekty trochę poczekamy. Dla mnie pierwszy cel to załapać się do ósemki, która utrzymuje się w lidze, a co zyskamy wyżej, to będzie już nasza korzyść. Czołówka ligi jest silna, w tym roku mamy wiele drużyn, które walczą o mistrzostwo Polski. Moim zdaniem, gdybyśmy zajęli szóste miejsce, to może nie byłby wielki sukces, ale jak na pierwszy rok w LSK, można by wówczas uznać sezon za udany.
Dziękuję za rozmowę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?