Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozpędzony tir zabił matkę z trójką z dzieci. Nad ich grobem płakała cała wieś [REPORTAŻ]

Helena Wysocka [email protected]
H. Wysocka
W jednym grobie, na rajgrodzkim cmentarzu, spoczęła matka i jej troje dzieci. Zginęli tragicznie, w drodze do domu. Ich auto staranowała ciężarówka.

Tak wielkiej tragedii mieszkańcy wsi nie pamiętają. W kondukcie żałobnym, który w poprzednią sobotę prowadził łomżyński biskup, poszli wszyscy. I wszyscy płakali, gdy grabarze wstawiali trumny do grobu. Pierwszą, drugą, trzecią, czwartą...
- Żal było i tych, którzy zginęli, i tych, co pozostali - mówią.

Z wiaty już nie skorzystają

Barszcze, wieś rozciągnięta wzdłuż ruchliwej drogi w gminie Bargłów Kościelny. Murowany z czerwonej cegły, niewielki dom stoi kilkaset metrów od asfaltu. To tam od kilkunastu lat mieszkała sześcioosobowa, szanowana w okolicy, rodzina. Marlena O. miała 36 lat. Była jedynaczką. Jej mąż, Bogdan O. - dochodzi czterdziestki.

- Oboje pochodzą z naszej gminy, z sąsiednich wsi - opowiadają mieszkańcy Barszczy. - Kupili to zrujnowane gospodarstwo od starszej, samotnej kobiety. Budynki chyliły się ku ziemi, ale młodych to nie zniechęciło.

Wzięli pożyczkę, odbudowali oborę, dokupili sprzętu. Nastawili się na hodowlę bydła, mają też konie. Brakowało pastwisk, więc wydzierżawili kawałki leżącej w okolicy ziemi. W sumie mają prawie 20 hektarów gruntu.

Wychowywali czworo dzieci. Najmłodszy, bo niespełna trzyletni jest Wojtek. 15-letnia Kasia i o dwa lata młodszy Mateusz chodzili już gimnazjum. Dziewczyna miała uczyć się w ostatniej klasie, chłopak - w pierwszej. Natomiast dwunastoletnia Ewelina dopiero kończyła podstawówkę. Obie placówki mieszczą się w odległym o kilka kilometrów Bargłowie Kościelnym. Dzieci dojeżdżały na zajęcia szkolnym autobusem. Do przystanku miały blisko, ale na gimbus czekały pod gołym niebem. Najgorzej było zimą i jesienią, podczas słoty.

- Bogdan bardzo zabiegał, by zbudować tam wiatę przystankową - opowiadają we wsi. - Pisał petycje do gminy, chodził od domu do domu, zbierał podpisy. I swoje wychodził.
W tym roku wójt wyraził zgodę, by z funduszu sołeckiego sfinansować budowę. I w Barszczach stanęła wiata. Tyle, że dzieci Bogdana O. już z niej nie skorzystają...

Dzieci miały marzenia

Kasia, najstarsza córka państwo O., była bardzo podobna do matki. Ciemne włosy, szczupła, miła i ładna. Miała sporo planów. Chciała iść do liceum, a później wyjechać na studia. Marzyła o karierze w wielkim świecie. Trudno się dziwić, bo w rodzinnej wsi miejsc pracy jak na lekarstwo. Tylko w niewielkim, stojącym tuż przy drodze zajeździe czasem przyjmują kelnerki, albo pomoce kuchenne. I to w sezonie. - Obie dziewczyny były ambitne - opowiadają ludzie. - Do nauki przywiązywały dużo wagi. Wracały ze szkoły i siedziały nad książkami.

Lubiły pomagać mamie w kuchni i grać w piłkę. Czasem chodziły na pole po bydło, by, na czas dojenia, przygonić je do obory. Pieniądze za mleko stanowiły ważny dochód rodziny. Ale nie jedyny. Mieli też unijne dopłaty i sprzedawali tuczniki.

- Łapali się wszystkiego, by zarobić parę groszy - mówią znajomi. - Nie brakowało im na chleb, ale też nie szastali pieniędzmi. Nie urządzali przyjęć, nie pili i nie palili papierosów. To byli skromni, uczciwi ludzie.

13-letni Mateusz garnął się do pracy w gospodarstwie. Na podwórku nie było rolniczej maszyny, której nie potrafiłby obsłużyć. - Interesował się tym - opowiadają w Barszczach. - Od paru lat chodził za ojcem krok w krok, pomagał mu w polu i w obejściu. Byłoby komu przejąć tę ziemię...

Ewelinę próbowali ratować

Kasia, Ewelina i Mateusz nie mogli doczekać się rozpoczęcia roku szkolnego. Już w czasie wakacji skompletowali wszystkie podręczniki, zeszyty i szkolne przybory. Brakowało tylko paru drobiazgów, bluzek na zajęcia sportowe i butów. Umówili się z matką, że pojadą na zakupy zaraz po uroczystości rozpoczęcia roku, 2 września, tuż po pierwszym dzwonku. I tak też się stało. Marlena O. miała prawo jazdy, kierowała autem od kilku lat. Zapakowała więc troje najstarszych pociech do citroena i ruszyli do odległego o kilkanaście kilometrów Augustowa. Najmłodszego Wojtka pozostawiła pod opieką ojca.

- Mieli wrócić za dwie, góra trzy godziny - mówią sąsiedzi. - Spóźniali się. Bogdan zaczął się denerwować, że trzeba obrządek robić, do krów iść, a ich jeszcze nie ma.
Kilka minut po godz. 17 dowiedział się od znajomego, że żona miała jakąś stłuczkę. Kilka kilometrów od domu. Pobiegł więc do sołtysa z prośbą, by podwiózł go na miejsce wypadku. Wprawdzie miał na podwórku drugie auto, ale nie chciał wyjeżdżać nim na ruchliwą drogę. Nie było sprawne. Kilka godzin później Bogdana O. odwieźli do domu policjanci. Mężczyzna ledwo trzymał się na nogach.

Kapitan Krzysztof Kiewlak z augustowskiej Straży Pożarnej mówi, że był to jeden z najtragiczniejszych wypadków, jakie kiedykolwiek widział.
- Każda śmierć boli, ale gdy giną dzieci jest jeszcze trudniej - mówi oficer. - I to nie tylko dla najbliższych, ale też dla ratowników.

36-letnia kobieta siedziała "zakleszczona" w aucie. Nie żyła. Za matką leżała Ewelina. Dziewczynka jeszcze oddychała. Ratownicy przenieśli ją do karetki, próbowali ratować. Przegrali tę walkę. Na trawie, przy rozbitym samochodzie znajdowały się ciała Kasi i Mateusza.
Sekcji zwłok dzieci nikt nie robił. Przyczyną śmierci Marleny O. były rozległe obrażenia.

Dziadkowie zajęli się wnukiem

Co wydarzyło się na drodze, opisze niebawem biegły z zakresu wypadków drogowych. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że w stronę Augustowa jechały trzy auta. Jedno za drugim. Najpierw osobowy, później cysterna, a na końcu tir. Kierowca "osobówki" chciał zjechać w polną drogę. Zaczął hamować, ale bał się, że staranuje go pędząca z tyłu cysterna. Zmienił więc plany i pojechał prosto. Tymczasem kierowca cysterny depnął na hamulec, a jadący z tyłu ciężarówką, by nie doprowadzić do kolizji zjechał na przeciwległy pas ruchu i uderzył w nadjeżdżające auto. Podróżowała nim Marlena O. z trójką dzieci. Citroen "wyleciał" z szosy na pole.

Kierowcy ciężarówki, 46-letniemu mieszkańcowi podbiałostockiej wsi, nic się nie stało. Dlaczego skręcił w prawo, a nie do przydrożnego rowu, ustali prokuratorskie śledztwo. Ludzie mówią, że ciężarówka była niesprawna.

- W tej sprawie wypowiedzą się biegli - ucina spekulacje Radosław Jasiński, zastępca Prokuratora Rejonowego w Augustowie, który prowadzi śledztwo.

Kierujący scanią Leszek Sz. usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Wiadomo, że był trzeźwy i że jako kierowca pracuje od kilku lat. Ostatnio, w niewielkiej rodzinnej firmie przewozowej. Tego dnia miał przed sobą daleką trasę. Wiózł bowiem towar na Litwę. Na wniosek prokuratora trafił na trzy miesiące do aresztu. Czy przyznał się do winy, nie wiadomo. Prokurator tego ujawniać nie chce. Dodaje tylko, że sprawa nie jest tak oczywista, jak może się wydawać.

Bogdan O. będzie mógł występować w śledztwie w charakterze oskarżyciela posiłkowego. Czy z tej możliwości skorzysta, nie wiadomo. Na razie trudno z nim w ogóle rozmawiać.
- Nie może podnieść się po tym ciosie - mówią sąsiedzi ocierając łzy. - Trzeba dużo czasu, by zagoić tę ranę. Jeśli w ogóle się uda.

Wdowcowi pośpieszyli z pomocą rodzice. Opiekują się przerażonym Wojtkiem, pomagają w gospodarstwie. Także Andrzej Kwieciński, wójt Bargłowa Kościelnego, zapowiada, że gmina nie pozostawi Bogdana O. bez pomocy.

Nie trzeba słów

Mariana Renkiewicza, dyrektora Zespołu Szkół w Bargłowie Kościelnym nie dziwi ból ojca. - Mnie też jest trudno zrozumieć, że rano, podczas szkolnego apelu uśmiechaliśmy się do siebie, a kilka godzin później już ich nie było - mówi. - To były bardzo fajne dzieci.

W minioną sobotę w Rajgrodzie odbył się pogrzeb. W ostatniej drodze zabitym towarzyszyło kilku księży, rodzina, znajomi, koleżanki i koledzy ze szkoły. Wszyscy płakali.
Na stronie szkoły, w której uczyły się dzieci umieszczono strofę "Nie trzeba słów, kiedy czarny anioł zamyka oddech tym, którzy powinni żyć...".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna